❜❜𝐁𝐫𝐚𝐜𝐢 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐧𝐢𝐞 𝐫𝐮𝐜𝐡𝐚.❜❜

1.6K 125 265
                                    

Już miałem ściągać z siebie czarny t-shirt, lecz gdy usłyszałem pytanie, które zadał mi niebieskooki, musiałem się zastanowić naprawdę przez dłuższą chwile.

no właśnie,

co nas łączy

- Lubicie się?

lubimy się?

- Jest spoko. - odpowiedziałem, starając się ominąć ten temat.

oj jest dużo więcej niż spoko

- Tylko spoko? - powiedział dociekliwie. - Bo mi się wydaje ż-

- Może go lubię. - mruknąłem. - Trochę za bardzo. - dodałem, drapiąc się w szyję.

Brwi Dante uniosły się w zdziwieniu, a jego dłonie opadły na kolana.

- Nie wydaje się, aby mnie lubił.

- To było niespodziewane dla niego. - pokręciłem głową. - Jest specyficzny, to fakt, ale po prostu wyczuł z twojej strony potencjalne zagrożenie.

- Nie gustuje w chłopakach. - odparł spokojnie, opierając się rękami o materac. - A skoro mowa o gustach. Jest chwila po północy, co ty na to, żeby skoczyć na jakąś imprezę a potem najebać się i pograć w coś u ciebie?

- Czyli typowy weekend w Chicago. - odchyliłem głowę, uśmiechając się pod nosem. - Jak najbardziej mi pasuje.

- To polecasz jakieś dobre kluby w okolicy?

Jasnooki cały dzisiejszy wieczór zadawał mi pytania, które non stop wyrywały mnie z toku myślenia.

Capela pokazał mi w tej chwili, że przez półtora miesiąca nie odwiedziłem ani jednego klubu, gdy to w Chicago wraz z Juan'em i Dante szaleliśmy na każdej domówce i klubie w okolicy.

- Szczerze? - powiedziałem, siadając obok platynowłosego. - Kompletnie nie miałem czasu na klubowanie. - westchnąłem speszony. - Wciąż Dia, Erwin i czas spędzony z babcią. Naprawdę nie było czasu iść do klubu.

- Mówiłeś kiedyś, że jesteś na imprezie.

- Wprosiłem się chamsko. No, w sumie to Erwin mnie zaprosił jako osoba towarzysząca do Nicollo, tego drugiego siwusa. Nie lubi mnie, więc zwineliśmy się z imprezy. A tak to z pięć domówek. To wszystko. - dodałem.

- Weź, Grzechu. - zaśmiał się, klepiąc mnie po plecach. - Myślałem, że lepiej się bawisz beze mnie. - jego ciało powoli opadło na mój materac.

- Erwin zapewnia wystarczająco dużo rozrywki.- prychnąłem na wspomnienie chłopaka.

- Robiliście ten teges? - zaśmiał się, energicznie podnosząc i spojrzał mi w oczy.

- Idziemy do klubu się upić. - zignorowałem jego pytanie, wstając z łóżka. - Niedaleko jest mały klubik, ale muzyka pierwsza klasa. - cmoknąłem, podchodząc do szafy. - Weź kurtkę, bo może być chłodno. - dla siebie sięgnąłem przydługą, starą koszulę w kratkę, a Dante wręczyłem letnią kurtkę w kolorze khaki.

- Czy ty zarąbałeś mi tą kurtkę? - zapytał, podśmiewając pod nosem. Gdy nie otrzymał ode mnie odpowiedzi syknął. - Jaki chuj.

- Więcej w niej chodziłem przez ostatni miesiąc niż ty, od czasu gdy ją kupiłeś. - ubrałem odzienie wierzchnie, po czym opuściliśmy moją sypialnie. Na lodówce szybko zapisałem babci, że udajemy się na imprezę, więc w razie gdyby nas do rana nie było, nie powinna się martwić.

- Kuźwa, ubera trzeba zamówić. - mruknąłem, szybko wyciągając telefon. - Zamówię go na główną. Będziemy tam iść z dziesięć minut, a skrótami nawet krócej.

moonlight - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz