❜❜𝐍𝐚𝐠𝐫𝐨𝐝𝐚 𝐣𝐞𝐬𝐭 𝐦𝐨𝐣𝐚.❜❜

1.9K 120 190
                                    

Pomimo okularów przeciwsłonecznych, które miałem na sobie, promienie słonecznie ostro świeciły mi prosto w oczy. Mój biały podkoszulek ściśle opinał się na mojej klatce piersiowej, a ciemnozielone spodenki co chwila powiewały, gdy tylko zawiał mocniejszy wiatr. Do moich uszu dobiegała dudniąca muzyka z głośnika, który przywiózł ze sobą Dorian.

Wszyscy dobrze się bawili, a w środku siedziałem ja, bacznie obserwujący roześmianego Erwina, który wraz z dwoma dziewczynami oraz jednym z naszych chłopaków prowadzili energiczną rozmowę. Dia, Nicollo, Ivy i pięć innych osób siedziało na kocach, śmiejąc się z czegoś. Obok mnie siedziały dwie ciemnoskóre dziewczyny, dramatycznie opowiadając sobie o swoich niewiernych chłopakach.

Westchnąłem, spuszczając dłoń na trawę. Żywo odskoczyłem, gdy zamiast trawy pod moją dłonią znalazła się szorstka, lecz przyjemna sierść. Automatycznie zerknąłem w dół, spotykając ciekawski wzrok psiaka Erwina. Uśmiechnąłem się pod nosem i pogłaskałem psa po grzbiecie, a ten usiadł na moich nogach.

- Em, Kobe. - zaśmiałem się. - Jest już wystarczająco gorąco bez ciebie na moich nogach, psiaku. - mruknąłem, drapiąc go za uszami.

Przymknąłem oczy, opadając na żółty leżak. Mimo, że bardzo cieszyłem się z powrotu Erwina, wciąż miałem odczucie pustki. Nie byłem w stanie spojrzeć siwowłosego, wiedząc, że za mniej niż trzy tygodnie będę musiał się z nim rozstać. Ostatnie dwa dni złotooki spędził przy moim boku, jedynie wracając na noc do domu. Wraz z Dią wyciągnął mnie do zoo oraz do kina samochodowego. Do drugiego miejsca pojechaliśmy sami, na nieoficjalną lecz oficjalną randkę.

- Obrabowałeś kogoś? - zaśmiałem się w szoku, spoglądając na Erwina wychodzącego z ogromnego pick-up'a.

Był ubrany w wzorzystą koszulę i ciemne jeansy z dziurami.

nie wyglądał, jakby właśnie kogoś obrabował

wręcz przeciwnie,

wyglądał bardzo dobrze w tej koszuli

- Nie, ale obrabuje dziś ciebie. - uśmiechnął się szeroko, przytulając mnie. - Skradnę twoje serce. - puścił mi oczko.

- Więc jakie plany, Romeo? Tylko błagam, mniej chodzenia. - jęknąłem. - Nogi mi odpadają po tym głupim zoo. - wywróciłem oczami.

- Kino samochodowe. - mruknął, a jego dłonie znalazły się na tyle mojej szyi, kręcąc kciukami drobne kółka. - ''Puszczają Egzorcystę'', gdy tylko to usłyszałem, pomyślałem o tobie. - odsunął się powoli, przejeżdżając dłonią po mojej klatce piersiowej.

romantycznie...

- No nie wiem, nie lubię horrorów. - przechyliłem lekko głowę, nieskutecznie powstrzymując uśmiech.

- Weź, już serio myślałem. - wywrócił oczami. - Czyli dziś o dwudziestej trzeciej jesteś wolny?

- Oczywiście. - zassałem środek policzka, wydając charakterystyczny dźwięk. - Ale teraz to ja ciebie zapraszam do środka. - zagryzłem wargę, uprzednio obracając się w stronę drzwi.

- Ziemia do Gregor'ego. - przed moją twarzą stanął Garcon, trzymający bezalkoholowe piwa w dłoni. - Dzień dobry. - podniósł głos, wręczając mi piwo. - Proszę, kochanie. - cmoknął.

Mimowolnie spojrzałem za ciemnowłosego, spoglądając na Erwin'a, który również się na mnie patrzył.

kuźwa

- Czy ty w ogóle nas słuchałeś? - wskazał na siebie i dwóch chłopaków za sobą. Pokiwałem przecząco głową. - Więc, mówiliśmy o tym, że dziś mecz. Zabrać cię ze sobą? - zapytał, a ja podniosłem się z pozycji półleżącej.

moonlight - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz