❜❜𝐏𝐫𝐳𝐞𝐣𝐝𝐳́𝐦𝐲 𝐝𝐨 𝐤𝐨𝐧𝐤𝐫𝐞𝐭𝐨́𝐰.❜❜

1.5K 90 93
                                    

Mimo silnej woli, wciąż spoglądałem w oczy Erwina, a chłopakowi jakby do końca to nie przeszkadzało.

- Zaraz zacznie się impreza, więc będziemy musieli pogadać później. - wskazał na powoli zbierających się ludzi. - Znajdę cię, nie martw się. - poklepał mnie po plecach. - A, i nie upijaj się, bo to będzie ważna rozmowa. Nie musisz się bać, nie będzie bolało. - dodał, odchodząc i zostawiając mnie w kompletnym zakłopotaniu.

czy ja mam się bać?

co ten chłopak ode mnie chce

Stojąc tak jeszcze chwilę, w końcu postanowiłem podejść do Dii, który obiecał przedstawić mi kilka osób.

Tuż po krótkiej wymianie zdań z siwowłosym miałem cholerną ochotę zwiać z terenu imprezy, gdyż naprawdę zaniepokoiły mnie jego słowa. Miałem poczucie, że chłopak mógł trochę wyolbrzymiać sytuację, lecz mówiąc co z takim zapałem i przekonaniem, wiedziałem, że Erwin to niełatwa sztuka.

- Hej, Dia! - mruknąłem, zauważając ciemnoskórego chłopaka. - Erwin jest dziwny.

- Ale... zgodziłeś się?

- Co? Kurwa on mi że to ważna sprawa, mam się nie upijać i że mam się nie martwić. Typ mi cały wieczór popsuł. - jęknąłem.

- To będzie serio ważne, Erw -

- Dia, nie przedstawisz mi swojego kolegi? - obok nas pojawił się kulejący, zielonooki brunet, przerywając naszą rozmowę.

nerwicy dostanę

- Dorian, to jest Gregory. - wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenie. - Gregory, to Dorian. - zaśmiał się,a ja już wiedziałem, kim jest chłopak.

- Montanha! - krzyknął, wysokim, przesłodzonym głosikiem. - Myślałem, że tata popędził w takie bagno, że nie zjawisz się na naszym terenie. - burknął, zdecydowanie zbyt radośnie.

- A ty? Wciąż liżesz dupsko Carbo? - prychnąłem, kręcąc głową.

- Chłopacy, stop wojną. Lych, idź zamocz, a ja pooprowadzam Monte po ludziach. - powiedział szybko, spoglądając na niego pewnym wzrokiem. - Będziecie mieli okazję porozmawiać.

Nie dając mi wymienić ani jednego słowa więcej ze starym 'znajomym' ze szkoły, chłopak złapał mnie pod ramię, ciągnąc w grupkę około siedmiu ludzi.

W tamtym gronie poznałem Hank'a, Blush'a, Thomas'a, Lucjan'a, David'a i Edy'ego. Byli tam jeszcze inni, ale niezbyt zapamiętałem.

Grupa chłopaków wydawała się mnie zaakceptować. Byli naprawdę mili i o dziwo, byli dobrymi słuczami. Opowiedziałem o sobie co nie co, zyskując uznanie wśród dwóch dziewczyn, które z nami przebywały.

- Chciałbyś się czegoś napić? - zasugerowała jedna z nich, patrząc na mnie z dołu. Dziewczyna miała może metr sześćdziesiąt. - Leo, mój brat robi najlepsze drinki w ekipie, musisz spróbować! - uradowała się, niebezpiecznie zbliżając się do mnie.

erwin kazał mi nie pić

ale kurwa, co będę się słuchał jakiś rad nieznajomego

jestem na imprezie, chcę się dobrze zabawić

- Sok z lodem jedynie. - wzruszyłem ramionami, strzelając sobie facepalm'a w głowie. - Jestem kierowcą. - dodałem.

Dziewczyna skinęła głową, chyba rozumiejąc, że nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Mimo tego, razem z nią podszedłem do dość małego, przenośnego baru, lecz nasze drogi tuż przy nim się rozeszły.

moonlight - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz