Rozdział 2

4.1K 78 0
                                    

Vincent

Wmawiałem sobie, że potrzebuję chociaż tych kilku dni urlopu, przed tak ważnym dniem, jak ogromne targi, które miała organizować moja szkoła, gdzie w planach było przeprowadzenie warsztatów dla Tatusiów i Little poza naszym zwyczajowym projektem.

Te spotkania były szczególnie ważne dla mnie, bo wiele innych osób mogło poznać DDlg, dowiedzieć się czegoś o nim, a może nawet spróbować... W tym na naszej uczelni.

Przykładałem dużo uwagi do tego, aby edukować little, gdy ich Tatuś zachowywał się nieodpowiednio, i żeby potrafiły powiedzieć mu ,,nie", nie dając się stłamsić gadką, że powinny być bezwzględnie posłuszne. A przede wszystkim... uczyłem, że mają prosić o pomoc, gdy dzieje się coś co je niepokoi.

Uznawałem to za niezwykle ważne, ponieważ wielu Tatusiów, w mojej ocenie, nadużywało swojej władzy. Zwłaszcza na uczelni, ale skutecznie to ukróciłem.

Tatusiowie rzadziej potrzebowali takich wskazówek. W końcu to oni są od karania za złe zachowanie i większość z nich miała swoje sposoby na zapanowanie nad little.

Kiedy wysiadłem z samochodu, opatrzyłem domek, o jasnej elewacji z ciemnym dachem, a następnie sprawdziłem numer.
Ale zaraz potem nabrałem pewności, że byłem w odpowiednim miejscu, gdy zobaczyłem Krisa wraz z Sophie.

- Cześć wam! - Pomachałem do nich, kierując się do wejścia.

- Cześć Vin - odparł szczupły chłopak z dość mocno wygolonymi bokami głowy. - Jak podróż?

- Szybka. W końcu to nie drugi koniec świata - oznajmiłem, wciąż nie będąc pewnym, czy chciałem tam być i... próbować znów się z kimś związać.

- Diana jest w środku. - Kiwnął głową w kierunku domu, a na jego twarz wstąpił dziwny uśmiech.

Nie wiedzieć czemu, cały spiąłem się, słysząc tę informację. Chyba jednak nie czułem się gotowy, żeby być z jakąś dziewczyną. A już na pewno nie w relacji DDlg.

Nadal czułem w sobie jakiś żal do kobiet. W końcu... straciłem Luizę... a wszystko przez moją chorą byłą, która  kłamała, śmiejąc mi się w twarz.

Luiza... próbowałem ją znaleźć po tym jak wyszedłem. Chciałem być pewien, że wie, iż oczyszczono mnie z zarzutów... ale ona przepadła. Jak kamień w wodę, a z czasem zacząłem nienawidzić także ją... że mi nie zaufała.

Jednak może Kris miał rację. Potrzebowałem tylko się przełamać, aby wszystko wróciło do normy.

W końcu niektórzy nawet wypominali mi to, że uczyłem o idealnym związku DDlg, samemu w ogóle nie będąc w związku.

W ogóle wolałem nie myśleć, jak mogłoby zawrzeć, gdyby moi podopieczni oraz podwładni, dowiedzieli się, o co kiedyś byłem oskarżony. Wiedziałem, że miałbym kłopoty, nawet mimo tego, że zostałem oczyszczony ze wszystkich zarzutów.

Wszedłem do środka i od razu zwróciłem uwagę, na dziewczynkę, która spała na kanapie.

Ręce miała złączone pod głową, a na poduszce rozsypywały się jej rudawe loczki. Przykryta była jedynie pudrowo różowym kocyczkiem, spod którego uwydatniała się jej zgrabna figura.

- Nie budź jej - szepnąłem, gdy Kris, podszedł do kanapy. - Niech odpoczywa. Potem się poznamy - oznajmiłem, bo... nie tylko uroczo wyglądała, gdy tak spokojnie drzemała. Po prostu chyba trochę bałem się rozpoczęcia relacji, w ogóle zapoznania się z nią.

- Napijesz się czegoś?

- Kawy. Z mlekiem - rzuciłem, pozwalając sobie usiąść przy stole w jadalni.

- Jak tam interesy? Jakieś problemy w pracy? Bardzo rzadko robisz sobie wolne od pracy.

- Zbliżają się ogromne targi w mojej części placówki. Takie drzwi otwarte, gdzie będą mogły przyjść little, Tatusiowie; ogólnie to bardzo duże przedsięwzięcie. Kosztowało mnie to dużo pracy, planowania, przygotowywania, dlatego stwierdziłem, że chwila oddechu dobrze mi zrobi, bo w innym wypadku się wykończę.

- To dobrze, że się na to zdecydowałeś. Wiem, ile kosztuje to pracy i dobrze, że trochę wrzuciłeś na luz.

- Cieszę się, że tak mówisz, bo moje wewnętrzne ,,ja" obwinia mnie za to, że wyjechałem kilka dni przed tym ważnym wydarzeniem.

- Nie martw się. Zadbamy o to, żebyś rozluźnił się przez te kilka dni - powiedział z uśmiechem, nastawiając czajnik z wodą i przygotowywując już filiżanki.

Kiedy skończył, odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się, gdy tylko spojrzał za mnie.

Odwróciłem się również.

Patrzyła na mnie parka ciemnych oczu, siedzącej na kanapie, rudowłosej dziewczynki, którą musiały obudzić nasze rozmowy.

Z napięciem obserwowałem jej twarz i czułem, jak moje serce biło coraz szybciej. Wyglądała przeuroczo. To musiałem akurat przyznać z całą stanowczością.

Nadawała się idealnie na little, bo wyglądała jak stereotypowa córeczka. Brakowało tylko jakichś różowych bodów i smoczka, a byłbym kupiony na miejscu.

Kiedy zdałem sobie sprawę, że przyglądała się właśnie mi, uśmiechnąłem się lekko.

- Cześć malutka - szepnąłem i nielada się zdziwiłem, gdy na moje słowa, podniosła się, aby zaraz bez słowa odwrócić się oraz pójść na górę.

Zszokowany spojrzałem na Krisa, który wyglądał na równie zdziwionego, po czym mężczyzna niespiesznie poszedł za nią, sprawdzić co się stało.

Moja zgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz