Rozdział 20

3.2K 80 2
                                    

Vincent

Usiadłem na ławce, patrząc jak Nina bawiła się na drabinkach, zjeżdżała na zjeżdżalni, aż w końcu zaczęła się huśtać.

Chyba pierwszy raz dzisiaj powiedziała do mnie ,,Tatusiu", a ja nie potrafiłem przestać o tym myśleć. Zapomniałem już jak fajnie było mieć swoją, słodziutką little. Jak cudownie się czułem, gdy uroczo piła kaszkę, śmiała się oraz beztrosko bawiła.
Zapomniałem jak wiele satysfakcji miałem z relacji z little.

Myślałem też o tym, co koleżanki nagadały Ninie. Domyślałem się, że koloryzowały to co się działo u mnie w gabinecie, albo zachowywały się tak skandalicznie, że po prostu sam byłem dość szorstki, a przez to wyszło, że naprawdę stałem się... mówiąc delikatnie... dość nieprzyjemny.

Zdarzały się takie little, które potrafiły być dla siebie okropne i nawet, gdy trafiały do mojego gabinetu, musiały być rozdzielane przez wykładowców.
Zwykle wtedy nie zamierzały się uspokajać, kiedy spokojnie o to prosiłem. O jakiejś skrusze w ogóle nie było mowy.

Kiedy tak siedziałem, pilnując Niny, zaczął dzwonić mój telefon.

- Tak?

- Przyszło wezwanie na przesłuchanie. Nina będzie musiała opowiedzieć co się stało policji, a potem w sądzie.

- Rozumiem. Pojedziesz z nią?

- A ty?

- Oczywiście, że z nią będę, ale czułbym się pewniej, gdybyś również była. Wolałbym nie być sam, gdyby te wspomnienia zbyt mocno nią wstrząsnęły. Mam wrażenie, że masz do tego lepszą rękę.

- Będę. Vincent?

- Tak?

- Przyszło kilka CV Tatusiów dla Niny.

- Przejrzę je...

- Vincent? Jesteś pewien, że... chcesz dla niej Tatusia z zewnątrz? Mam wrażenie, że mimo wszystko dobrze się z nią dogadujesz, a...

- Umów kilku na jutro.

- Ale... jutro?

- Umów ich przed przesłuchaniem, albo po. Najwyżej spędzisz z Niną trochę czasu - rzuciłem i zaraz się rozłączyłem, patrząc jak dziewczynka znów podbiegła do drabinek.

Okej. Podobało mi się, gdy mówiła do mnie Tatusiu. Przez ten czas, gdy siedziałem niesłusznie, a potem wyszedłem na wolność, zdążyłem zapomnieć jak fajnie było mieć swoją maleńką little. Zapomniałem jaką satysfakcję dawało mi patrzenie jak uroczo piła kaszkę, ssała smoczka, tuliła się do misia... Zapomniałem jak to jest mieć kim się opiekować,  może bardziej mieć kogoś, kto będzie z utęsknieniem czekał aż wrócę z pracy. Kto ucieszy się na mój widok i będzie rozsiewał radość w moim życiu.

Cząstka mnie bardzo chciała znów mieć little. I Ninka się do tego poniekąd nadawała. Ale kiedy tylko dopuszczałem myśl, że znów w moim życiu pojawi się maluszek, coś mnie blokowało.

Jakoś ogarniał mnie niepokój i czułem, że temu nie sprostam. Nie wspominając o tym, że nie miałem pewności jak spojrzeliby na to inni. Nie chciałbym, żeby Nina była traktowana w jakiś inny, szczególny sposób tylko dlatego, że zostałaby moją little.

Moje myśli zapewne poszłyby dalej, gdyby nie to, że na moich oczach, Nina spadła z drabinek w żwir, którym wysypany był plac zabaw.

- Wszystko gra? - zapytałem, podchodząc do niej prędko.

Miała lekko zdarte kolano oraz rękę, którą się podparła, jednak najbardziej zaniepokoiła mnie kostka, za którą się trzymała.

- Nic mi nie jest - odpowiedziała.

Wiedziałem, że starała się być dzielna, choć łzy kręciły jej się w oczach.

- Boli? - zapytałem, poruszając lekko jej stopą.

- Troszkę - wymamrotała.

- Okej. Pójdziemy do pielęgniarki. - Zadecydowałem, po czym wziąłem ją na ręce, żeby nie nadwyrężała nogi.

Wtuliła się we mnie mocno, na co znów zrobiło mi się ciepło na sercu. Była słodkim maluszkiem, który potrzebował dużo opieki oraz czułości.

Na szczęście pielęgniarka utwierdziła mnie w przekonaniu, że noga była jedynie stłuczona, więc dała nam jakiś żel przeciwbólowy i odesłała nas.

Widziałem po Nince, że miała ochotę na drzemkę. Najwyraźniej zmęczyła się zabawą na placu, więc kiedy tylko wróciliśmy do domu, zabrałem się za zrobienie kaszki. W międzyczasie posadziłem ją na kanapie, zsunąłem skarpętkę z jej małej nóżki, a następnie nałożyłem sporą warstewkę  chłodnego żelu.

Kiedy uniosłem spojrzenie na Ninę, miała totalnie zaspane oczka, więc nie powstrzymałem się zauroczony tym widokiem i pocałowałem jej łydkę. Zarumieniła się uroczo, a ja poszedłem po butelkę.

Po chwili wróciłem na miejsce i zaraz potem okryłem ją kocem, wręczając małej kaszkę. Usiadłem obok niej oraz włączyłem telewizor, aby zaraz potem wybrać jakąś bajkę dla Niny. Nie minęło jednak kilkanaście minut, gdy zasnęła z niedopitą kaszką, wtulona w moją rękę.

***
Nina była bardzo zestresowana przesłuchaniem. Starałem się jak mogłem, aby dodać jej otuchy, choć wiedziałem, że... nie miałem się co dziwić temu, że na niewiele się to zdawało. Zwłaszcza, gdy przesłuchiwać miał ją mężczyzna. Może trochę zajeżdżało to jakąś dyskryminacją, ale bądźmy szczerzy, że nie było nic dziwnego w tym, że większość dziewczynek czułaby się niezręcznie, opowiadając obcemu mężczyźnie co robił jej oprawca. W końcu należało to do dość intymnych kwestii, a o tych jakoś wydawało mi się, że kobiecie mniej wstydzilaby się mówić.

Ubolewałem, że nie mogłem wejść z nią, ale na szczęście policjant zgodził się na obecność Melisy. Z racji, że była psychologiem.

Kiedy było po wszystkim, Nina wyszła z pomieszczenia cała spięta. Tylko na sekundę podniosła na mnie wzrok i zaraz kurczowo uczepiła się mojej ręki.

Widząc jak bardzo to przeszła, żałowałem, że kazałem Melisie umówić kandydatów. Czułem, że Nina mnie teraz potrzebowała.

Chciałem ją tulić, a najlepiej czymś rozbawić, żeby znów śmiała się oraz była pogodna, ale w obecności Melisy jakoś nie miałem odwagi nawet jej przytulić.

W drodze do szkoły, co chwilę spoglądałem w tylne lusterko na Ninę i byłem coraz bardziej zaniepokojony. Po minie Melisy też widziałem, że coś było nie tak, ale zdecydowałem nie pytać, przynajmniej na razie, skoro nic nie mówiły.

- To ja idę na spotkania, a ty chwilkę pobądziesz z Melisą, okej? - Trąciłem jej nosek, kiedy tylko zatrzymałem się na parkingu i wysiedliśmy.

Na te słowa w oczach Niny znów zaczęły kręcić się łzy.
Melisa jednak wzięła ją za rękę i bez słowa zabrała w kierunku budynku.

W cholerę było coś nie tak, a ogarniający mnie niepokój sprawiał, że miałem ochotę odwołać wszystkich kandydatów, choć nie chciałem zachować się tak niepoważnie i nieprofesjonalnie.

Moja zgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz