Rozdział 16

3.2K 74 5
                                    

Vincent

Kiedy skończyłem wszystkie formalności, poszedłem odebrać Ninę od Melisy.

Wziąłem sobie przy okazji kilka dni wolnego, żeby spędzić trochę czasu z małą, bo też nie spodziewałem się, że ktoś zgłosi się jutro, albo pojutrze, a nie chciałem, aby bez sensu siedziała w moim mieszkaniu.

Zapukałem do drzwi, a kiedy usłyszałem pozwolenie, wszedłem do środka, od razu spoglądając na Ninę.

Wyglądała niemrawo, ale ciężko było się dziwić. Z pewnością te rozmowy nie były przyjemne, może nawet były zawstydzające.

- Mogę już ją zabrać? - zapytałem Melisę, na co przytaknęła.

- Tak. Na dziś z pewnością wystarczy - oznajmiła z lekkim uśmiechem, posyłając go w znacznej mierze Ninie.

Odrobinę myliła się, twierdząc, że będę najlepiej wiedział jak się nią zajmować. Czułem, że brakło mi dawnej cierpliwości i... w ogóle obycia z własną little. W skrócie... może i znałem teorię, ale czy nadal potrafiłem robić z niej pożytek w praktyce?

- Chodź mała. Pewnie jesteś głodna - rzuciłem, na co podniosła się i stanęła przy mnie.

Pożegnaliśmy się, aby zaraz potem znaleźć się w mieszkaniu.

- Jak było u pani Melisy? - zapytałem bardziej, żeby jakoś zacząć rozmowę, niż w celu jakiegoś wypytywania, co robiły.

- Fajnie - odparła, po czym zapanowała cisza.

Milczałem, licząc, że w końcu obdarzy mnie jeszcze jakąś informacją, ale ona nadal siedziała cicho, wpatrzona w swoje dłonie leżące na stole.

- Nie jesteś przesadnie rozmowna - stwierdziłem, po czym nalałem zupy do miseczki i podsunąłem pod Ninę.

Nawet ta zagrywka, nie rozwiązała jej ani trochę języka.

- Coś cie trapi? - Usiadłem przed swoją porcją oraz spogladałem, co chwilę na Ninę. - Słońce, musisz wiedzieć kilka rzeczy. Pierwsza, nie będę w stanie móc ci pomóc, jeśli nie wiem o co chodzi. Pamiętaj, że możesz mnie zapytać o wszystko oraz powiedzieć o wszystkim. Może będę mógł cię uspokoić. Druga rzecz jest taka, że czasami, nawet jeśli coś przeskrobałaś, lepiej powiedzieć o tym samemu, niż żebym prędzej, czy później dowiedział się o tym sam. Staram się być wtedy wyrozumialszy oraz docenić szczerość oraz chęć poniesienia odpowiedzialności.

- Ja nic nie zrobiłam... - powiedziała spanikowana, na co od razu wywróciłem oczami.

- Nie twierdzę, że coś zrobiłaś i wybacz jeśli tak to właśnie zabrzmiało. - Westchnąłem ciężko. - Mówię to przy okazji, żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć, nawet jeśli w czymś byś zawiniła. - Okrętnie chciałem nawiązać do tego, co na samym początku powiedziała Melisa, a co trochę nie dawało mi spokoju.

Twierdziła bowiem, że mała się mnie bała. A ja zamierzałem ją uspokoić, że wcale nie ma czego się bać. Choć w sumie, dłużej się zastanawiając... nie powinno mnie dziwić, że dziewczynkom zwykle źle kojarzyła się wizyta w gabinecie dyrektora. Ale to nie moją winą było to, dlaczego trafiały tam w takim celu.

Nina patrzyła w moim kierunku tymi swoimi wielkimi oczami i dalej nic nie mówiła, a po kilku chwilach, wróciła do jedzenia.

- Mówię o tym, bo to ważne. I będę powtarzał to do znudzenia i robił wszystko, żebyś uwierzyła w to, że nauczyciele, opiekunowie nie są od robienia krzywdy. Mam nadzieję, że skoro zdecydowałaś się zostać, wiesz, że postępowanie twojego opiekuna i wykładowców, którym zgłaszałaś problem było czymś potwornym, co nie powinno nigdy mieć miejsca. Przy okazji chcę też, żebyś wiedziała, że powinna ci zostać udzielona pomoc, zawsze, nawet jeżeli być coś napsociła i z tego powodu pojawiłyby się problemy. To dla mnie również jest bardzo ważny temat. Tatuś zawsze dąży do tego, aby jego little była dobrą, pomocną, grzeczną, odpowiedzialną dziewczynką. Jeśli jest niegrzeczna, jest mu przykro, ale to nie zmienia faktu, że dalej chce dla niej dobrze... - Kontynuowałem, a im bardziej podejrzliwie na mnie patrzyła, zdecydowałem wreszcie zapytać wprost. - Mówię to, bo psycholog powiedziała mi, że zrezygnowałaś z próby zgłoszenia problemu mi, bo z jakiegoś powodu bałaś się, że dostaniesz karę.

- Zrezygnowałam, bo myślałam, że pana nie ma. Poza tym, pana sekratarka pewnie nie wpuściłaby mnie - odparła cichutko. - I... nie sądziłam, że to miałoby jakikolwiek sens, skoro żaden inny pracownik mi nie pomógł.

Zmartwiłem się. Naprawdę byłem załamany tą całą sytuacją. Nie sądziłem, że moje przemówienia i nawet czasem wręcz groźby, nie wbiły im do głowy, że to miejsce nie będzie pod moimi rządami takie jak kiedyś.

- To dlaczego mi zgłosiła, że się bałaś? - zapytałem, na co Nina zawstydziła się i znów opuściła głowę.

Dopiero po tej reakcji zrozumiałem, że może nie powinienem jej jeszcze męczyć i może... nie powinienem w taki sposób zapytać, bo mogłaby zrozumieć, że Melisa mówi mi o wszystkim, o czym rozmawiamy, a przecież tak nie było. I rozmawiałem z nią na ten temat w dobrej wierze z jak najbardziej dobrymi intencjami.

- Nina. Nina! - Chciałem, żeby na mnie spojrzała, ale jedynie odrobinę uniosła główkę. - Melisa powiedziała mi o tym, bo... chciałbym wiedzieć dlaczego tak pomyślałaś?

Musiałem zapytać. Przecież nie chciałem, żeby little się mnie bały. Zwłaszcza, że sama się przekonała, że chyba nie byłem taki straszny. A może dowiedziałbym się o tym wcześniej, gdybg się nie bała. Poza tym... musiałem porozmawiać z Sonią.

- Czy wiesz o jeszcze jakiejś dziewczynce, która ma jakiś problem? - Postanowiłem zmieniać na moment temat.

Nina pokręciła głową, na co westchnąłem ciężko.

Może bały się, bo głównie znały mnie z tego, że przychodziły do mnie za karę... ale co ja mogłem na to poradzić. Znały zasady i wiedziały, jakie czekają je konsekwencje za bycie niegrzecznymi.

To jednak nie zmieniało faktu, że chciałbym, aby mi ufały, bo przecież nie chciałem krzywdy żadnej z nich.

- Jedz, Ninuś - mruknąłem w końcu, samemu zabierając się za jedzenie.

Moja zgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz