Rozdział 10

3.7K 84 4
                                    

Vincent

Niesamowicie drżały mi ręce. Może trochę z obaw, ale chyba bardziej po prostu złości, a raczej niewysłowionej wściekłości, że coś takiego się stało na mojej warcie. W mojej placówce!

Pomijałem już fakt, jak to znów odbije się na opinii, którą z nielada trudem dźwignąłem w górę, kosztem ogromu pracy i masy zwolnień w personelu.
Jednak najwyraźniej, niedokładnie wykonałem czystkę.

Czułem się po prostu winny. To moim obowiązkiem było należyte zapewnienie bezpieczeństwa tej małej. Chociażby przez dokładne sprawdzanie kandydatów na Tatusiów. Ale najwyraźniej zawaliłem. Po całości.

- Sonia! - Ucieszyłem się, że moja sekretarka była na swoim stanowisku.

- Tak panie dyrektorze? - Zawróciła za biurko.

- Nina Wenim. 1C. Kto jest jej opiekunem? - zapytałem, na co kobieta od razu zabrała się za wyszukiwanie odpowiednich dokumentów.

Odsunęła odpowiednią szufladkę, w której zaraz szybko zaczęła szukać odpowiedniego nazwiska.

- Jej opiekunem... - Przebiegła wzrokiem po otwartej karcie. - Jest Alan - rzuciła, a we mnie obudziła się pokusa, żeby znaleźć go i rozszarpać.

- Wezwij go. I wykreśl go. Mamy jakiegoś Tatusia do przydzielenia tej Ninie? - zapytałem, choć nawet nie sądziłem, że to będzie konieczne, ponieważ nie zdziwiłbym się, gdyby oznajmiła, że nie chce tu być.

- Nie ma. Nie zatrudniasz na zapas, a od ostatniej rekrutacji, nie pojawiła się żadna nowa aplikacja.

Zamyśliłem się na moment, próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Choćby na przykład przypomnieć sobie, ostatnich kandydatów, i czy któryś z nich by się nadał.

Na wspomnienie starszego mężczyzny, który rzucał do mnie pytania typu: ,,Czy mogę mu przydzielić dziewicę?", ,,Albo czy najpierw może ją obejrzeć, chociażby w koronkowej bieliźnie?", pokręciłem głową z obrzydzenia.
Nikt taki nie powinien się nią zajmować.

- Tymczasowo wpisz mnie - oznajmiłem, jak gdyby nigdy nic, po czym ruszyłem do swojego gabinetu, przygotowując się na poważne rozmowy.

***
Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, wyprostowałem się, po czym zezwoliłem na wejście do gabinetu.

Na widok Alana, ledwie powstrzymałem się przed rękoczynami. Miałem ochotę go wręcz zatłuc, ale musiałem zachować fason.

- Wzywałeś mnie. - Wyglądał na rozluźnionego, jakby kompletnie nie miał sobie nic do zarzucenia. - O co chodzi? - Usiadł na krześle, naprzeciwko mnie.

- Tak. Chcę wiedzieć, dlaczego skrzywdziłeś swoją podopieczną? - zapytałem prosto z mostu, na co Alan w pierwszej chwili, zamarł, ale zaraz potem zaśmiał się nerwowo.

- Nie wiem o czym mówisz. - Nie umknęło mi to, jak bardzo się zdenerwował. Jak nic, miał coś na sumieniu.

- Kłamstwa nic nie dadzą. Dopuściłeś się przestępstwa i odpowiesz za to. Najlepiej jeśli sam, w tej chwili, zgłosisz się na policję. Na pewno złagodzi to wyrok...

- Co? - Zerwał się z miejca. - Kto mnie oskarżył?! Ta mała gówniara?! Wierzysz jej?! Little, która mści się za to, że dostała karę za nieposłuszeństwo?

- Nie mam podstaw, żeby jej nie uwierzyć. Dziś w akcie desperacji, próbowała uciec. Cud, że trafiła na mnie. Miałbyś dużo gorsze kłopoty, a przy tym także nasza cała placówka...

- Chcesz ze mnie zrobić przestępce, bo małolata ci nakłamała?! - Aż cały poczerwieniał na twarzy.

- Alan, będzie lepiej jeśli się przyznasz. Tu jest twoje wypowiedzenie. - Podsunąłem mu podpisany przeze mnie dokument. - Teraz powiesz wszystko policjantom i poddasz się karze. Takie są konsekwencje nieprzestrzegania zasad.

- A co ja jej niby takiego kurwa zrobiłem?! Nic! Zawsze jej się podobało! Z resztą sama się o to prosiła!

Zaczęło mi się robić niedobrze, gdy tego słuchałem. Sięgnąłem zatem po telefon i już miałem zadzwonićna numer alarmowy, ale wtedy coś jakby wstąpiło w Alana. Chciał się na mnie rzucić, ale w ostatniej chwili wezwałem ochroniarzy, którzy zaraz zjawili się w moim gabinecie. Obezwładnili go, a następnie zabrali do swojego pomieszczenia, gdzie miał czekać na policję.

Kutas kompletnie zniszczył mój wspaniały nastrój oraz całą przyjemność z targów.

Tłumy, hałasy, totalnie mnid wkurzały, ale starałem się to w sobie stłumić.

Kiedy wszedłem znów do gabinetu Melisy, zerknąłem od razu na kozetkę.
Nina siedziała na niej i piła chyba herbatkę.

Jej przestraszone oczka wpatrzyły się we mnie, a ja przez chwilę stałem jak kołek.

- I? - Z rozmyślenia wyrwała mnie psycholog.

- Załatwione - rzuciłem, po czym podszedłem do małej.

Przykucnąłem przed nią, bo pomyślałem, że poczuje się lepiej, gdy nie będę nad nią stał jak kat nad grzeszną duszą.

- Ninko. Mam do ciebie ważne pytanie. Chciałbym, żebyś jednak przed podjęciem decyzji, zastanowiła się chociaż jeden dzień - zacząłem niepewnie. - Masz pełne prawo nie czuć się tu już dobrze. Rozumiem, jeśli straciłaś zaufanie do personelu, a w związku z tym, nie wyobrażasz sobie dalszego życia tu. Jeśli chcesz, możesz odejść. Odwiozę cię pod wskazany adres. Ale jeśli zdecydujesz się zostać, obiecuję, że już nikt więcej nie zrobi ci krzywdy. Znajdę ci odpowiedniego Tatusia, który będzie zajmował się tobą należycie. I osobiście będę monitorował to, czy wszystko jest w porządku.
Zrozumiem i zaakceptuję każdą decyzję. Bez względu na to, jakie zasady podpisałaś. Proszę jednak, żebyś pomyślała, nim na coś się zdecydujesz. Na pewno przez kilka dni, jeśli nie tygodni, będziesz zwolniona z zajęć, a z racji, że nie mamy na razie dla ciebie zastępczego Tatusia, rolę twojego opiekuna będę pełnił ja - oznajmiłem, z nadzieją, że zdecyduje się chociaż zostać na kilka dni.

Chciałem jakoś wynagrodzić jej ten koszmar, który ją spotkał. Z resztą... potrzebowałem jej, żeby dowiedzieć się komu zgłaszała problem. Ich też musiałem ukarać, bo do kurwy, mieli obowiązek, żeby pomóc, albo zgłosić to mi, jeśli nie mieli pewności, czy nie kłamała. Poza tym, musiałem zorganizować jakieś przesłuchanie dla wszystkich little, bo może nie była jedyną z takim problemem.

- P-pomyślę... do jutra - wykrztusiła z siebie w końcu, na co odetchnąłem nieco z ulgą.

- To chodź, królewno. Pani Melisa niebawem ma wykład na targach, a ty, powinnaś coś zjeść. - Chwyciłem jej rękę, po czym ruszyłem razem z nią w kierunku swojego mieszkania.

Moja zgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz