Vincent
W drodze do gabinetu, to tylko ja trzymałem rękę dziewczynki, żeby nie zgubiła się wśród zainteresowanych naszym przedsięwzięciem. Teraz to nie ona była mnie uczepiona i raczej wyglądała na jeszcze bardziej przestraszoną niż jeszcze chwilę temu była.
Otworzyłem prędko gabinet, a następnie wpuściłem ją przodem do środka. Od razu zaczęła się rozglądać, więc nie miałem już wątpliwości, że była w gabinecie pierwszy raz i może właśnie dlatego, nie do końca mnie znała. Teraz docierało do niej, że trafiła na nieodpowiednią osobę, jeśli od tak, chciała sobie zrobić wagary. Swoją drogą wybrała na to odpowiedni moment, zgubiła ją próba wtopienia się w tłum, udając, że była tam z opiekunem... zgubiło ją to, że wybrała do udawania mnie.
Poszedłem za biurko i zająłem miejsce, wyciągając swój zeszyt do notatek.
- To jak ci na imię? - zapytałem, sięgając po pióro, ale kiedy nie usłyszałem znów odpowiedzi, westchnąłem i znów na nią spojrzałem.
W oczach kręciły jej się łzy, co kompletnie zbiło mnie z tropu, ale zaraz nieco się opanowałem, bo... może płakała, bo zrozumiała, że próba zrobienia sobie wagarów nie wyszła i czeka ją kara.
- Powiesz mi, jak ci na imię? - powtórzyłem. Starałem się brzmieć jak najspokojniej, żeby teraz nie myślała o konsekwencjach. - To może powiesz mi, czemu nie ma cię na zajęciach, hym? - pytałem dalej, gdy milczała.
Sięgnąłem zatem do szuflady, żeby wyjąć grubą teczkę ze wszystkimi formularzami little, gdzie dołączone były również zdjęcia, ale wtedy usłyszałem głośny szloch.
Dzieeczynka zasłoniła twarz dłońmi i rozpłakała się, mamrocząc coś pod nosem:
- Ja nie chcę tu być...
Widząc jej zachowanie, zaczynałem się naprawdę niepokoić. Nie wyglądała na kogoś, kto od tak planował sobie zrobić wolne od zajęć.
- Co się stało? Dlaczego nie chcesz tu być? - zapytałem w nadziei, że w końcu coś mi powie. - Perełko... nie pomogę ci, jeśli mi nie powiesz, co się dzieje? - Robiłem wszystko, aby brzmieć łagodnie, gdy w rzeczywistości potwornie się martwiłem.
W końcu już naprawdę zdesperowany, zacząłem ją uspokajać i zadzwoniłem do naszej uczelnianej psycholog. Kazałem jej przyjść jak najszybciej, bo miałem wrażenie, że może będzie bardziej otwarta względem jakiejś kobiety.
- Tak panie dyrektorze? Ojej. - Od razu zwróciła uwagę na zapłakaną dziewczynkę.
Spojrzała na mnie pytająco, więc podszedłem do niej i poprosiłem, żeby z nią porozmawiała, bo miałem podejrzenia, że coś było nie tak.
Kobieta przytaknęła, po czym przywitała się z maleństwem, jak z prawdziwym dzieckiem i zabrała ją do swojego gabinetu.
Początkowo, gdy tylko wyszły, zabrałem klucze i miałem pójść na salę, gdzie trwały targi, na które tyle się przygotowywałem. Jednak coś mnie powstrzymywało. Chyba po prostu musiałem wiedzieć, co ta mała robiła poza klasą, w której miały być wszystkie uczennice.
Siedziałem jak na szpilkach przy telefonie i czekałem na jakąś wiadomość aż w końcu ją dostałem.
Melisa:
Chodź do mnie.Bardzo rzadko dostawałem wiadomości o takiej treści. Nie oznaczało to niczego dobrego.
Z gabinetu niemal wybiegłem, mając nadzieję, że źle odczytywałem jej emocje i wszystko było w porządku, ale kiedy tylko zobaczyłem minę psycholog, od razu wiedziałem, że nic nie było w porządku.
- Co jest? Gdzie ona jest?
- Nie krzycz. Śpi. - Kiwnęła głową w kierunku kozetki, gdzie leżała mała, okryta puchatym kocem.
- Czemu masz taką minę? - zapytałem zaniepokojony.
- Dobrze, że po mni zadzwoniłeś...
- Mów dalej.
- Faktycznie chciała uciec, ale był to akt bezradności... desperacji.
- Dlaczego?
- Jej opiekun...
- Nie... - Pokręciłem głową. - Proszę nie mów, że... zrobił to w naszej szkole...
- Vincent... to wyznanie wiele ją kosztowało. Wstydzi się tego...
- Zgwałcił ją?
- Dotykał w sposób dalece nieodpowiedni, kiedy sobie tego nie życzyła. I poniekąd tak... Choć powiedziała tylko, że używał do tego palców.
- Który bydlak?!
- Ciii... opanuj się. - Zganiła mnie.
- Dlaczego nikomu nie powiedziała?
- Przyznała, że zgłaszała to kilkukrotnie swoim prowadzącym, ale oni jedynie rozmawiali z jej opiekunem, pogarszając sprawę. - Zaczesała jasny kosmyk za ucho, przez co bransoletka, zsunęła się niżej z jej zgrabnego nadgarstka. - Chciała to nawet zgłosić tobie, ale bała się, że nie posłuchasz i dasz jej karę. Tego bała się najbardziej.
Zamurowało mnie na kilka chwil. Nie poznawała mnie, a miała o mnie wyrobione zdanie?
- To niezłe ma o mnie zdanie - mruknąłem cicho.
- Nie miej jej tego za złe. Nasi wykładowcy się nie popisali, jeśli naprawdę zbagatelizowali ten zgłoszony problem.
- Wszyscy za to odpowiedzą. Kto jest jej opiekunem?
- Nie była w stanie mi powiedzieć. Od razu zaczynała szlochać.
- Okej. Sam się dowiem. Powiedziała ci jak się nazywa?
- Nina Wenim. Jest z grupy 1C.
- Okej. Zajmę się to szumowiną... - Już zamierzałem wyjść, ale Melisa zatrzymała mnie.
- A ona?
- Popilnuj jej.
- Vin... ona będzie potrzebowała spokoju, wyrozumiałości, opieki... potrzebuje nowego opiekuna. Nie chciałabym, żeby odeszła, została sama...
- Nie zostanie bez opieki - zapewniłem. - Przypilnuj jej - rzuciłem i wyszedłem z jej gabinetu.
CZYTASZ
Moja zguba
RomanceOpowiadanie to jest w klimacie DDlg, aczkolwiek nie przedstawia dobrego obrazu tej relacji. (Przynajmniej nie zawsze) Jest to historia o Ninie, która decyduje się wziąć udział w projekcie ,,Szczęśliwy Daddy -> Szczęśliwa Little". Projekt polega na t...