Rozdział 11

3.5K 72 2
                                    

Vincent

Otworzyłem drzwi od swojego mieszkania, po czym wpuściłem Ninę pierwszą do środka. Od razu zaczęła się rozglądać się po wnętrzu.

Ja tymczasem ruszyłem do kuchni, żeby odgrzać zupę dla Niny.

Dopiero po kilku chwilach usłyszałem ciche kroki, więc obejrzałem się i uśmiechnąłem lekko, gdy usiadła przy stole.

Wciąż jednak wodziła wzrokiem po salonie, połączonym z kuchnią.

- Wiem, że nie powinienem cię męczyć, ale musisz mi powiedzieć komu zgłaszałaś swój problem - powiedziałem, wyciągając talerze z szafek.

Gdybym wiedział, że nie odejdzie następnego dnia, poczekałbym z tym pytaniem, ale w takiej sytuacji, wolałem zapytać już wcześniej. Poza tym, chciałem wyciągnąć konsekwencje wobec wszystkich jak najszybciej.

Nina milczała. Domyślałem się jak bardzo musiała się źle czuć z tą całą sytuacją i mówienie o tym z pewnością nie należało do łatwych rzeczy. Miałem tylko nadzieję, że nawet jeśli nie wzięli na poważnie jej skargi, nie dokuczali jej z tego powodu w jakiś sposób, albo nie próbowali usprawiedliwić tego, co robił Alan.

Kiedy zupa była gotowa, postawiłem przed nia talerz oraz dałem jej łyżkę.

- P-pan... nie je?

- Nie. Nie jestem głodny - rzuciłem, czekając aż odpowie, albo zacznie jeść.

- Czy oni będą mieli kłopoty?

Zaskoczyło mnie to pytanie. Tylko nie byłem pewny, czy pytała, bo chciała, żeby je mieli, czy wręcz przeciwnie.

- Nie myśl o tym, słonko. To sprawa dorosłych. Ale muszę wiedzieć komu zgłaszałaś problem.

- Nie chcę, żeby mieli przez mnie kłopoty.

- Ninuś, mieli obowiązek ci pomóc...

- Próbowali, choć... nieskutecznie. W zasadzie tylko pogorszyli sprawę, bo mówili Alanowi, że się skarżyłam. Dlatego potem już wiedziałam, że skarżenie jest bez sensu.

- To bardzo niedobrze. Powinnaś wiedzieć, że zgłaszanie problemu skutkuje chociażby pomocą w jego rozwiązaniu. Powinni cię utwierdzić w przekonaniu, że zawsze możesz na nich liczyć, a oni zostawili cię bez pomocy, przez co w akcie desperacji chciałaś uciec.

- Pewnie myśleli, że rozmowa pomogła, bo nie skarżyłam się drugi raz...

- Nina! Mieli obowiązek upewnić się, że już było w porządku. Nie ma żadnego usprawiedliwienia tego, że nie zapewnili ci bezpieczeństwa. Nie byłoby tej sytuacji, gdyby wywiązali się ze swojego obowiązku. I przede wszystkim, to co się stało, nie jest twoją winą. Poniosą konsekwencje, ale nie robiąc z tą sprawą nic, a wiedząc jaki obowiązek na nich spoczywa, powinni być świadomi tego, co ich czeka za niewypełnianie tego co powinni robić. To żadna wiedza tajemna. Uczymy was, że Tatuś nie może zrobić nic bez waszej zgody, a jeśli coś się dzieje, macie szukać pomocy i nie  tkwić w krzywdzącej was relacji. Mówiąc wprost nie stosują się do podstawowych zasad, które w kółko są powtarzane i nie może tak zostać, bo ta sytuacja, nie może się powtórzyć. A zatem?

- Zgłaszałam to panu Grichtowi, Hivettowi, pani Ovens i Fivis.

- Zgłaszałaś sprawę czterem opiekunom? - Nie mogłem uwierzyć, że aż tylu pracowników mnie rozczaruje.

Nina przytaknęła.

- Dobrze. Dziękuję, że mi powiedziałaś, a teraz zajadaj. - Kiwnąłem głową w stronę miski, więc chwyciła w rękę łyżkę i wreszcie zaczęła jeść.

Posiłek przebiegł nam w ciszy i dopiero, gdy skończyła, zdałem sobie sprawę, że powinnienem pomyśleć, co zrobię z nią dalej, ale cały czas pogrążałem się w wyrzutach do samego siebie, a przede wszystkim walczyłem z wściekłością na swoich pracowników.

Kiedy skończyła, wzięła swój talerz i schowała go do zmywarki, aby zaraz potem wrócić na miejsce oraz znów się we mnie wpatrzyć.

- Poczekaj tu - rzuciłem, po czym prędko rozłożyłem kanapę w salonie i wyciągnąłem zapaasową kołdrę, którą zaraz potem ubrałem w świeżą poszewkę.

Potem, pod czujnym okiem Niny, wyciągnąłem z szafki jakieś ciasteczka oraz czekoladę i nastawiłem wodę na herbatę.

Niestety nie miałem w mieszkaniu żadnej butelki dla dzieci, więc na razie musiała sobie poradzić z herbatą w zwykłym kubku.

Kiedy wszystko było gotowe, poprosiłem ją, żeby do mnie podeszła. Wtedy też uświadomiłem sobie, że miała na sobie pieluszkę, która może po takim czasie wymagała wymiany.

- Nina? Jak twoja pieluszka? - Na to pytanie cała zesztywniała. - Jeśli jest do wymiany musimy to zrobić. Chyba nie chcemy odparzeń - dodałem po chwili.

Domyślałem się, że kolejne chwile ciszy oznaczały, że nie chciała, żebym to ja ją przebrał. Swoją drogą, ciężko było jej się dziwić, po tym co robił Alan.

- Nina. Może umówmy się tak, żeby cię nie stresować zmienianiem pieluszki, weźmiesz sobie prysznic sama, okej. Zorganizuję ci coś na przebranie się. Na wszelki wypadek będziesz chodziła w pieluszkach, ale będziesz traktować je jak majteczki, może tak być? - zapytałem, a już po kilku chwilach przytaknęła. - To super. W takim razie usiądź sobie na kanapie pod kołderką. - Pomogłem jej się wygodnie usadowić, a następnie włączyłem jakiś kanał z bajkami. - Oglądaj sobie, a ja za moment wrócę z ubrankami do przebrania się - powiedziałem i zaraz zostawiłem ją na trochę samą.

Moja zgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz