Rozdział 3

4K 72 0
                                    

Nina

Zajęcia w szkole, nie obejmowały jedynie przedmiotów dotyczących DDlg.

Znaczną część czasu zajmowały nam wykłady oraz ćwiczenia z normalnych przedmiotów, prowadzonych przez doktorów i profesorów, znawców z wybranej przez little dziedziny. Od wybranego kierunku, zależała grupa, w której się znajdowałam.

Oprócz zwykłych zajęć, z racji, że byłam w szkole dla little w relacji z Tatusiem, wraz z dziewczynami z mojej grupy miałam dodatkowe zajęcia na tematy typu: jak być dobrą little, jak zachowywać się, by Tatuś był zadowolony, kwestie biologiczne, a także wychowanie seksualne, także nauka o gadżetach oraz karach.

Najbardziej jednak bawiły mnie lekcje, podczas których uczono nas, że gdy dzieje się coś złego, to mamy nie bać się o tym mówić.

Więc po co mówili, że pomogą, gdy Tatuś będzie zbyt brutalny, albo gdy będzie dotykał mnie bez zgody? Po co mówić, że nie ma prawa wykorzystywać swojej władzy, skoro pozwalają mu na to?

Moją nadzieją był jeszcze dyrektor. O ile te jego płomienne przemówienie nie było bujdą na kółkach, aby tylko zwabić jak najwięcej little. Ale może przynajmniej, będę mogła zerwać umowę.

I tym się pocieszałam, gdy Alan zaprowadził mnie do sekretariatu, gdzie miałam zostać zaprowadzona wprost do dyrektora.

- Dyrektor wyjechał, Alan - odezwała się pobłażliwie, wysoka, szczupła kobieta o ciemnych włosach w czarnej garsonce. - Może to poczekać do przyszłego tygodnia?

- Skoro musi - rzucił od niechcenia Alan. - Idź na zajęcia, bo zaraz oboje się spóźnimy.

***

- Ciesz się, że go nie było - powiedziała Viki, która zaraz pobladła, przez co jej włosy wydawały się jeszcze ciemniejsze niż zwykle.

- Ponoć ma całą szufladę paddle, trzcinek, pacek, pasów...

Aż przeszedł mnie dreszcz, gdy Ashley zaczęła wymieniać.

- Ten kutas Wanter, raz wysłał mnie do dyrektora za gadanie na zajęciach. Przez tydzień nie mogłam usiąść na tyłku! - powiedziała, przez co zaczynałam już naprawdę tracić nadzieję.

- A to prawda, że nie zmniejsza kar?

- Nie. - Pokręciła głową. - Dziewczyna, która była przede mną miała 20 klapsów. Robił przerwy i kazał jej z powrotem przyjmować pozycję. Słuchanie tego było straszne, mając świadomość, że jest się następną.

- Masakra...

- Nie słuchał też wyjaśnień! Jak grochem o ścianę. Miał chyba po prostu zły humor i postanowił się wyrzyć!

- A gdybym od tak, poszła z nim pogadać? - Łudziłam się jeszcze, że będę mogła się poskarżyć.

Choć coraz bardziej bałam się, że to mogłoby już kompletnie pogorszyć sprawę.

- Zapomnij! Ta jego sekretareczka, którą najpewniej pieprzy, bo raczej jest jego little, nie wpuści cię. Jesteśmy za małe, żeby same załatwiać jakieś sprawy, bez polecenia opiekuna - powiedziała z przekąsem.

Mogłam się zatem jeszcze łudzić, że go gdzieś złapię na korytarzu.

- Ja nawet nie wiem jak wygląda - wypowiedziałam głośno swoje myśli, gdy zaczynało do mnie docierać, że chyba nic się nie zmieni.

- W ogóle on wygląda nieprzyjemnie. Te jego ciemne włosy, broda, oczy... mrożące spojrzenie... braknie mi oddechu, gdy tylko na mnie zerknie, bo boję się, że każe mi pójść do gabinetu. A tam nie może się dziać nic dobrego - powiedziała z pełnym przekonaniem Viki.

- Nadal źle się dogadujesz ze swoim opiekunem? - zapytała smutno Ashley, bawiąc się kokardką, którą miała związane włosy.

- Tak. - Przytaknęłam. Dziewczyny nie znały szczegółów, ale radziłam się ich i wspominałam im, że nie chcę mieć nic wspólnego z obecnym opiekunem.  - Dotychczasowe rozmowy z prowadzącymi zajęcia, jedynie pogorszyły sprawę. - Przyznałam ze smutkiem. - Myślałam już nawet o zrezygnowaniu... - Aż zadrżały mi wargi, bo niegdyś... kochałam DDlg.

Mój poprzedni Tatuś, nim się roztaliśmy, był naprawdę wspaniały. Dogadywaliśmy się wyśmienicie i rozumieliśmy swoje potrzeby. Wtedy moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Naprawdę mogłam być malutką dziewczynką, bo prawie wszystkim zajmował się Tatuś. Nie oznaczało to, że ja tylko leżałam i pachniałam.

Chodziłam do szkoły, potem na studia, pomagałam zajmować się domem, ale mój świat był pełen kolorów, bo był ON. Robił mi kaszkę, słuchał, gdy coś mi nie szło, pomagał mi, tulił do snu, nie krzyczał, gdy oglądałam bajki, a przysiadał się do mnie i przytulał, dzięki czemu było mi jak w niebie.

Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, bycia kochaną, potrzebną... o czym niegdyś nie byłam świadoma, że tego aż tak potrzebuję.

Wszystko jednak skończyło się tragicznie i kosztowało mnie zmianę o sto osiemdziesiąt stopni.

- A próbowałaś zapytać, czy nie mogą ci go wymienić?

- Jak próbowałam delikatnie porozmawiać z panią z sekretariatu, zbyła mnie pytając, gdzie jest mój opiekun, i że nie powinno mnie tam być.

- Viki, mnie również będzie przykro, jeśli Nina odejdzie, ale jeśli z jej opiekunem jest coś nie tak i wszyscy mają to w dupie, to chyba powinna odejść - przyznała mi rację Ashley, przez co poczułam się jeszcze gorzej, bo dotarło do mnie, że chyba naprawdę nie mam innego wyjścia.

Moja zgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz