Rozdział 22

3.1K 87 3
                                    

Vincent

Na ten widok kompletnie nie wiedziałem jak zareagować. Naprawdę chciała już, żebym ogarnął jej jakiegoś Tatusia? Nic nie rozumiałem.

Na szczęście uspokajaniem się zaraz zajęła Melisa, a zaraz potem, gdy Nina trochę się uspokoiła, psycholog zabrała mnie do przedsionka jej gabinetu.

- Co się stało na tym przesłuchaniu? - zapytałem, bo już nie mogłem dłużej wytrzymać tej niewiedzy.

Melisa westchnęła ciężko i założyła ręce.

- Podczas przesłuchania do pomieszczenia wszedł drugi funkcjonariusz. Zajrzał w notatki tego, który  prowadził przesłuchanie i zaczął to komentować. Powiedział coś w stylu, że idąc do takiego miejsca, czego się spodziewała, że gdyby poszła do pracy do burdelu to też dziwiłaby się, że oczekują od niej seksu... To było po prostu obrzydliwe i widziałam, że przesłuchujący Ninę był tym równie mocno zażenowany oraz starał się go grzecznie wyprosić i zaraz to wszystko zdementował, ale mimo to wiesz... Niesmak pozostał. I nie dziwię się, że Nina źle to odebrała.

- Porozmawiałaś z nią o tym? Wyjaśniłaś, że to co zobił Alan było karygodne i to nie ona jest winna?

- Oczywiście, że tak - powiedziała z lekkim oburzeniem. - Ale jeszcze potrzeba czasu na przepracowanie tego.

- Rozumiem. Tylko dlaczego się rozpłakała jak mnie tylko zobaczyła? - zapytałem, na co Melisa wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.

- Ty jesteś ślepy, czy takiego udajesz? - Zmieszałem się kompletnie. Chyba pierwszy raz widziałem ją taką wściekłą. - Ona nie rozpłakała się dlatego, że cię zobaczyła! Nie rozpłakała się dlatego, że nie masz dla niej Tatusia! Rozpłakała się, bo nie chcesz jej na swoją little - powiedziała, zakładając ręce.

Zapanowała niezręczna cisza, podczas której nie mogło do mnie dotrzeć, że... naprawdę chciała mnie na Tatusia! Że chciała dyrektora, którego przecież się bała!

Dziwne ciepło zaczęło rozchodzić się od mojej klatki piersiowej po całym ciele, a uśmiech samoistnie pojawił się na twarzy.

Nie czekając na więcej słów od Melisy, poszedłem po Ninę.

Miała już oczka zaczerwienione oraz lekko podpuchnięte od łez.

Przykucnąłem przed nią uradowany, a ona patrzyła na mnie nieufnie, niepewnie, co jakiś czas pociągając noskiem.

- Już nie płacz, kwiatuszku. - Wyciągnąłem z kieszeni chusteczki, po czym ostrożnie wytarłem jej buzie. - Dużo miałaś dziś emocji, więc czas żebyś zjadła coś dobrego i odpoczęła nieco - dodałem zaraz, a następnie wziąłem ją na ręce.

Przytuliła się do mnie, wciąż pociągając nosem. Zaraz potem wyszedłem z gabinetu, żegnając się z Melisą machnięciem ręki.

Czułem jakby wstąpiła we mnie nowa energia, bo choć już kilka razy zostałem przez nią nazwany Tatusiem, to sądziłem, że robiła to raczej, ponieważ nie chciała do mnie mówić per ,,pan", albo... po prostu taki miała nawyk jako little. Nie sądziłem, że to mogło znaczyć, że... Chciała, abym był jej Tatusiem.

Kiedy tylko weszliśmy do mieszkania, zaproponowałem Ninie obiad, ale ona tylko pokręciła głową i oznajmiła, że chce na kanapę.

Spełniłem jej prośbę, ale kategorycznie oznajmiłem, że nie ma  opcji, żeby nic nie jadła tak długo, zwłaszcza, że ze stresu niewiele ruszyła śniadania.

Wolałem nie myśleć jak bardzo wstrząśnie nią zeznawanie w sądzie.

Okryłem Ninę kocykiem, po czym odgrzałem odrobinę zupy, którą przelałem do miseczki w króliczki i zaraz zaniosłem jej.

Na początku dalej grymasiła, że nie chce, ale widząc, że nie zamierzałem ustąpić, zaczęła grzebać w swojej porcji.

Nie miałem zbyt wiele cierpliwości, żeby patrzeć jak bawiła się jedzeniem,   jednak powstrzymałem się przed jakimś pouczeniem i załatwiłem to w inny sposób.

Zabrałem jej miskę, na co w oczach Niny pojawił się strach. Wiedziała, że to zachowanie mi się nie podobało. Może nawet spodziewała się kary, ale ja jedynie wciągnąłem ją sobie na kolana, wziąłem do rąk miskę i zacząłem ją mozolnie karmić.

Początkowo była wobec tego bardzo nieufna, ale już po kilku łyżkach, oparła głowę o moje ramię i ładnie otwierała buzię, żeby kolejne porcje zupy mogły trafić do jej brzuszka.

- Chyba jednak znalazłem dla ciebie Tatusia - oznajmiłem z uśmiechem, gdy tylko odstawiłem naczynie na stolik kawowy.

Oczka Niny podniosły się na mnie i patrzyły z niezrozumieniem.

- Ale musisz się zgodzić, żebym mógł nim zostać - dodałem zaraz, na co na moment zamarła, jakby przetwarzała to w głowie, po czym rzuciła się mi na szyję i z całych sił mnie uściskała.

To chyba oznaczało... że naprawdę tego chciała.

Moja zgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz