Nina
Było mi strasznie głupio, a z drugiej strony nadal nie do końca im ufałam. Przecież równie dobrze mogli po prostu kłamać, a ja nawet nie miałam jak tego zweryfikować.
Szłam grzecznie za rękę z dyrektorem i czułam się dziwnie, że w zasadzie dopiero dziś, dowiedziałam się, że nazywał się Vincent. To było dla mnie niesamowicie znajome imię, ale ten człowiek, nie mógł być Vincentem, którego znałam przed laty.
Kiedy dotarliśmy do drzwi, jego mieszkania, uniosłam nieznacznie wzrok, żeby sprawdzić, czy był zły.
Wyglądał na takiego. Miał wypisane na twarzy, rozczarowanie moim zachowaniem, a jak przystało na aniołkowatego maluszka, zaraz zaczęły dręczyć mnie wyrzuty sumienia.
Chciałam w jakiś sposób wymusić na nim, żeby powiedział, że wszystko było w porządku, ale on zaraz po wejściu, nie zwracając na mnie uwagi, wyciągnął laptopa i zajął się sobą.
Zrobiło mi się bardzo przykro, więc zamierzałam zrobić coś, za co by mnie chociaż pochwalił. Może chociaż pogłaskał po włoskach z lekkim uśmiechem, jak czasem to robił. Z taką radością w oczach, na widok której od razu robiło mi się cieplej na serduszku.
Padło zatem na posprzątanie kuchni. Gramoliłam się, rozładowując zmywarkę i co jakiś czas spoglądałam na dyrektora z nadzieją, że na mnie spojrzy z tym uśmiechem pełnym dumy, ale nawet na moment nie podniósł na mnie wzroku.
Gdy skończyłam, stanęłam przed nim, czekając aż coś zagada, albo chociaż każe zająć się sobą, ale on wybrał to milczenie oraz odtrącenie, które jedynie pogarszałk moje samopoczucie.
- Dlaczego nade mną stoisz? - zapytał nagle, ale dalej patrzył w komputer.
- Tatusiu, zrobisz mi kaszkę? - Chciałam zabrzmieć uroczo, niewinnie, żeby wreszcie stopić lód, którym obrosło jego serce, ale kiedy dłuższą chwilę nie reagował, zwątpiłam, że w końcu wstanie i mi ją zrobi.
Ku mojemu zdziwiniu, jednak zdecydował się na odstawienie laptopa i poszedł do kuchni.
To była moja okazja, więc podeszłam do niego, podnosząc ręce do góry, co miało być jasną sugestią, że chcę na rączki, ale dyrektor zachował się tak, jakby tego wcale nie zauważył.
- Tatusiu? Pójdziemy na plac? - Zdesperowana sięgałam po wszystkie możliwe sposoby nawiązania rozmowy.
- Raczej nie. - Zalał kaszkę, po czym postawił butelkę naprzeciwko mnie i wrócił do laptopa.
Nie sądziłam, że jako dorosły, będzie stosował takie niepoważne taktyki, więc w końcu z bezradności rozpłakałam się.
Vincent dalej początkowo był niewzruszony, ale kiedy naprawdę zaczęłam zanosić się szlochem, usłyszałam jak wstał i zaraz zostałam wzięta na ręce.
- Fajnie to tak, nie wiedzieć na czym się stoi i być odtrącanym w milczeniu? - zapytał, na co mocno go ścisnęłam oraz pokręciłam głową. - Fajnie, czy nie? - powtórzył pytanie.
- N-nie - wyszlochałam żałośnie, na co dyrektor wziął butelkę i poszedł ze mną na kanapę.
Usiadł, lulając mnie przez kilka chwil, a gdy trochę się uspokoiłam, podał mi butelkę.
- Niech to będzie dla ciebie lekcją, że tak jak tobie nie było przyjemnie, tak i mi nie było przyjemnie, gdy się tak zachowywałaś. Zwłaszcza, że naprawdę nie zrobiłem nic złego, ani nic złego nie miałem na myśli.
- Przepraszam - powiedziałam płaczliwie, na co mężczyzna uśmiechnął się lekko i zaraz podsunął pod moje usta gumową końcówkę butelki, a ja zaczęłam ją ssać.
- Już dobrze mała, ale na następny raz, proszę, żebyś mówiła mi o wszystkim. Przez takie sytuacje dochodzi jedynie do niedomówień i pogarszania się sytuacji, a gdybyś mi powiedziała o swoich wątpliwościach, spokojnie mógłbym je wszystkie rozwiać. Możemy się umówić, że już nie będzie żadnych tajemnic, gdy coś będzie cię niepokoiło? - zapytał, na co zaraz przytaknęłam, wtulając głowę w jego ramię. - To super. Nadal chcesz iść na plac zabaw? - Pokiwałam głową jeszcze energiczniej. - To jak zjesz, przebierzesz się w jakieś wygodne spodenki i pójdziemy - oznajmił, więc z radości, że już nie planował mnie odtrącać i karać za moje nienajlepsze zachowanie.
Swoją drogą... poczułam potrzebę porozmawiania z nim o tym, co go interesowało. Choć może on już nie był tym zainteresowany.
Melisa powiedziała, że dyrektor zawsze chciał być widziany jako obrońca little oraz być lubianym przez nie, aby zawsze mu ufały. Zależało mu, żeby być tak postrzeganym, nawet jeśli czasem musiał wcielić się w rolę Tatusia i dać jakiemuś maluszkowi karę. W gruncie rzeczy przecież miał do tego pełne prawo, bo każda little przed wstąpieniem do programu ustalała zasady, a w jednym z punktów było, że dyrektor ma prawo spełniać rolę Tatusia, gdy opiekun jest w pracy, a little w szkole i występuje taka potrzeba.
- Tatusiu? - Wyciągnęłam butelkę z ust.
- Tak? - Spojrzał na mnie dobrotliwie, na co od razu zrobiło mi się ciepło na serduszku.
Podobało mi się mówienie do niego Tatusiu. I coraz częściej myślałam, jakby to było, gdyby... na przykład mnie pocałował.
- Co, mała? - zapytał, gdy wciąż milczałam, zawstydzona przez własne myśli.
- Bałam się, bo rozmawiałam z wieloma wykładowcami i oni mi nie pomogli. Rozmawiałam o tym też z koleżankami, obmyślając plan ucieczki. Przed tem jednak planowałam jeszcze do pana pójść, jako mojej ostatniej, jedynej nadziei, mając w pamięci pierwsze przemówienie, które wygłosiłeś na rozpoczęciu. Ale odradziły mi to, nie wspominając o tym, że przed rozmową z nimi, cię nie zastałam. Powiedziały, że jesteś staszny, że dajesz potworne kary i nawet nie pozwalasz się wytłumaczyć, a co najgorsze, że nie kończysz kar wcześniej, nawet jeśli little nie daje już rady. - Spojrzałam niepewnie w jego oczy, a gdy milczał, zaraz poczułam, że muszę mówić dalej. - Znaczy... teraz już wiem, że byłeś w zasadzie jedyną osobą, która zainteresowała się moją sprawą i chciała pomóc, ale wtedy naprawdę im uwierzyłam oraz się bałam, że uznasz, że zmyślam, bo jestem tylko małą little. Z resztą Alan też powtarzał, że nikt mi nie uwierzy i przecież przekonałam się, że miał rację... - Zaczęłam się tłumaczyć, czując, że popełniłam błąd, mówiąc mu o tym.
- Już spokojnie. - Przygarnął mnie do siebie i zaczął lulać uspokajająco. - Domyśliłem się, że to było powodem. Większość little mimo wszystko ma ze mną styczność podczas kar, ale przebiegają one zgodnie z podpisanymi zasadami oraz innymi ustaleniami. Jeśli trafia do mnie jakaś little mam pewne procedury. - Przejechał gumową końcówką butelki po moich ustach, więc zaraz zaczęłam znów pić kaszkę. - Na przykład jeśli sama przyzna się, za co do mnie trafiła, kara jest zdecydowanie mniejsza. To sposób, aby little potrafiły ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. Taka nagroda za szczerość, żeby nie bały się kar, a przez to nie kłamały ani nie zrzucały winy na kogoś innego. I... nie wiem co miały na myśli twoje koleżanki, ale zawsze daję szansę na wytłumaczenie się, czy... wyrażenie swojego punktu widzenia. Jeśli little żałuje, wie, że nie powinna zachować się w jakiś sposób, kara ponownie podlega zmniejszenium. Potem w zależności od tego co nabroiły i tych czynników łagodzących, ustalam wysokość kary i informuję o niej. I jestem bardzo czujny podczas dawania jej. Nie jest to łatwe, bo nie jestem w stanie znać granic little, dlatego też przypominam im zawsze o haśle bezpieczeństwa i przerywam zawsze, gdy zauważę, że little potrzebuje odpoczynku, a już na pewno, gdy użyje hasła. Rozumiem, że nie wspominają tego dobrze tych wizyt, ponieważ no... co tu dużo mówić... to kara i nie ma być przyjemna, ale wszystko przebiega zgodnie z zasadami oraz umowami, na które się zgodziłyście. Nigdy nie chciałem, ani nie chcę krzywdy żadnej z was i uwierz mi, że wolałbym, abyście wszystkie były grzeczne i nigdy nie trafiały do mnie za karę.
CZYTASZ
Moja zguba
Storie d'amoreOpowiadanie to jest w klimacie DDlg, aczkolwiek nie przedstawia dobrego obrazu tej relacji. (Przynajmniej nie zawsze) Jest to historia o Ninie, która decyduje się wziąć udział w projekcie ,,Szczęśliwy Daddy -> Szczęśliwa Little". Projekt polega na t...