Rozdział 25

3.3K 81 4
                                    

Vincent

Z początku, po tym jak wyszliśmy z łazienki, Nina wciąż była zawstydzona. Trzymała się mocno mojej ręki, a jej rumiana buzia była skierowana do podłogi.

Rozumiałem, że było to dla niej wstydliwe, ale chciałem, żeby jak najszybciej przestała o tym myśleć i nie robiła z tego jakiegoś wielkiego halo. Wolałem raczej, aby podeszła do tego jak do zwykłego skorzystania z toalety.

- Może najpierw zakupy, a potem lody, co? - zaproponowałem, na co przytaknęła natychmiast.

Zabrałem zatem Ninę do sklepu z ubraniami i powiedziałem, że może wybrać wszystko, co kolwiek jej się spodoba.

Chciałem też w ten sposób coś sprawdzić.

Początkowo nieśmiało przyglądała się ubraniom, ale po takiej zachęcie zaczęła podchodzić do każdego wieszaka i przyglądać się różnym częściom garderoby.

- Mogę to? - Spojrzała na mnie, pokazując zwykłą granatową bluzę.

- Co tylko ci się podoba - powtórzyłem,  po czym podsunąłem do niej koszyk, żeby wrzuciła tam bluzę.

- Chcę ją jeszcze przymierzyć, zanim się zdecyduję - oznajmiła nim włożyła ją do koszyka.

- Dobrze - powiedziałem, obserwując dalej co wybierała.

Za każdym razem pytała, czy może dane ubranie wziąć, co bardzo mi się spodobało. Choć nie do końca podobało mi się to, że wybierała same ciemne, depresyjne kolory. Wolałem stereotypowe little. W różowej sukieneczce, białej, pudrowo różowej, a nie czarnej. Ale nie zamierzałem się wtrącać, bo nie miałoby sensu, żebym wymuszał od niej chodzenie w ubraniach, które totalnie do niej nie przemawiają i nie czułaby się w nich dobrze.

Po półgodzinnej przechadzce po sklepie, miałem wypchany cały koszyk.

- A coś takiego ci się nie podoba? - Chwyciłem wieszak ze swetrową, pudrowo różową sukieneczką.

Zmarszczyła nosek, co już dało mi znak, że to nie były jej klimaty, ale mimo to powiedziała, że może to przymierzyć.

Postanowiłem zatem zaproponować jej jeszcze kilka innych opcji, licząc, że na coś się zdecyduje, a zatem  będziemy mieli pewien kompromis.

Nina poszła do przymierzalni, a ja usiadłem na pufie i czekałem aż wyjdzie, żeby mi się pokazać.

Zaczęła od swojego zestawu ubrań i o dziwo... podobała mi się nawet w ciemnych kolorach. Wręcz wyglądała przesłodko w luźnej, ciemnej bluzie, trochę tak jakby zabrała ją starszemu bratu, a to dodawało jej uroku.
Ale i tak najsłoszą kruszynką była w delikatnej białej bluzeczce z napisem Daddy's girl oraz różowej spódniczce w kratę.

Normalnie aż mnie zatkało z wrażenia, na widok tego jak ślicznie wyglądała.

Wyraźnie początkowo nie była przekonana do tego stroju, ale chyba, kiedy zobaczyła mój uśmiech, to sama poczuła się lepiej i strój jej się spodobał.

Ostatecznie opuściliśmy sklep z dwiema pełnymi siatkami, oboje zadowoleni z zakupów.

***

- Tylko powoli, żeby ci nie spadła ta gałka - powiedziałem, patrząc jak Nina z szerokim uśmiechem lizała swojego czekoladowego loda.

Usiedliśmy na ławce, delektując się zimnym deserem, a Nina z radości machała nóżkami, zapominając o nieprzyjemnym poranku i patrzyła tęsknie w kierunku placu zabaw.

- A będę mogła pójść się pobawić?

- Oczywiście! Tylko najpierw zjedz - powiedziałem i sam nie przestawałem się cieszyć, że miała się lepiej.

Naprawdę największą krzywdą dla Tatusia powinmy być łzy jego maleństwa. A ja nienawidziłem tego szczególnie, ponieważ DDlg nie powinno unieszcześliwiać ani Tatusia ani córeczki.

Kiedy skończyła jeść, dostała pozwolenie, żeby pójść się bawić, więc zaraz ruszyła pędem w kierunku placu zabaw.

W tym czasie ja pilnowałem jej i układałem sobie plan rzeczy, które będę musiał zrobić, gdy już wrócę do pracy. Miałem trochę zaległości przez te kilka dni wolnego, które chciałem spędzić z Niną. Potrzebowała tego. I naprawdę czułem dumę, widząc ją szczęśliwą i wiedząc, że nie znienawidziła DDlg przez tego kretyna. To mogła być naprawdę piękna relacja, o ile obie strony wiedziały, na czym polegało.

- Nina! Trzymaj się drabinek, gdy wchodzisz tak wysoko! - zawołałem, widząc jak chciała przejść z jednej strony na drugą drabinki i to jeszcze zrobić to bez trzymanki.

Posłuchała, ale zaraz znów ich puściła, chwiejąc się na nogach.

- Nina! - zawołałem ostrzegawczo, więc chyba nie chcąc się narażać, zeszła z drabinek i poszła z drabinek na huśtawkę, która akurat się zwolniła.

Miałem nadzieję, że po powrocie do szkoły, nie spełnią się moje obawy względem tego, czego się obawiałem. Mianowicie liczyłem, że dostatecznie wytłumaczyłem jej, że nie będzie traktowana wyjątkowo tylko dlatego, że zajmował się nią dyrektor placówki. Ani, że nie będzie budziła niczyjej wątpliwości moja bezstronność. To mogłoby zadziałać nie tylko na moją niekorzyść, ale także   całej placówki.

Poza tym na moich barkach teraz spoczywał obowiązek sprawdzenia, czy innym little nie działa się krzywda, bo może ona odważyła się coś z tym zrobić, a jakaś bidulka znosiła okrucieństwa przekonana, że tak powinna robić little.

Moja zgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz