15. The Land of The North, pt.2

74 10 0
                                    

The Land of The North, pt.2




W chwili przekroczenia progu i zatrzaśnięcia się ciężkich drewnianych drzwi za nimi wszystkie ciekawskie ślepia spoczęły na ich nietypowym wyglądzie, zaś zapach chmielu oraz grillowanego mięsa uderzył w ich czułe nozdrza.

Większość masywnych sosnowych ław i stołów ustawionych dookoła sporego paleniska na środku pomieszczenia (otoczonego betonowymi blokami, aby czasem ogień nie połknął drewnianego parkietu) były zajęte przez, przynajmniej o połowę większych od Sana i Yeosanga razem wziętych, osiłków, w czapkach z futra norek na głowach oraz narzuconych wilczych płaszczach na ramionach, topory bądź strzelby przewieszone przez plecy czy oparte o nogi stołów.

Wszyscy z podejrzliwością i sceptycznością wpatrywali się w nowoprzybyłych i gdyby tylko spotkali się gdzieś w lesie, San był pewien, że nie obeszłoby się bez problemów.

Yeosang przełknął ślinę, stawiając krok w stronę Hongjoonga, który obserwował ich z równie ogromną obawą połyskującą w głębokich źrenicach.

San podszedł do wysokiej lady, różnego rodzaju trunki ustawione na półkach tuż za nią oraz mocno zbudowana kobieta o ciemnej karnacji i czarnych długich warkoczach, przerzuconych przez ramiona do przodu, przecierała ciężkie kufle do piwa lnianym fartuszkiem obwiązanym wokół jej zgniłozielonej sukienki.

- Szukamy pokoju – Choi oparł dłoń o krawędź lady i powiedział lakonicznie z wielką powagą w głosie.

- Nie ma. Wszystkie zajęte, spadajcie stąd – kobieta odparła oschle, nie podnosząc wzroku z polerowanego szkła.

Wówczas San sięgnąwszy do kieszeni kurtki, wyciągnął brązową sakiewkę, uniósł cynicznie jeden kącik ust, mrużąc oczy i z impetem położył ją na blacie, metaliczny wizg zwrócił uwagę zebranych w gospodzie, wiążąc im języki na supły.

- Zapłacę.

Kobieta uniosła głowę, lustrując z pożądaniem sakiewkę pełna dukatów i Yeosang chciał porównać, ją do Hongjoonga śliniącego się na widok ulubionych smakołyków, tyle że nie widział potrzeby uwłaczać własnemu pupilowi.

- Coś się znajdzie... Pozwólcie za mną – pani gospody odstawiła czyszczony kufel na blat, otrzepała swój fartuszek z niewidzialnego kurzu i niechętnie chwyciła pierwszy lepszy klucz spod lady, kierując się w róg pomieszczenia, gdzie znajdowały się skrzypiące, stare schody.

Cała trójka podążała za nią, San przełknął głośno ślinę, będąc w stanie odetchnąć z ulgą, że udało mu się ją przekonać.

Chwilę później stali przed kolejnymi drzwiami, nieco obdrapanymi tu i ówdzie.

- Jedna noc i ma was tu nie być – kobieta rzuciła oschle, przekręciwszy klucz w zamku i pchnąwszy po partacku drzwi do pomieszczenia, wyprostowała się, odwróciła do nich przodem, śląc nienawistne spojrzenie, po czym wsunęła nonszalancko klucz do kieszonki fartucha, dając jasno do zrozumienia, jak 'mile' widziani tutaj byli.

- Pieprzone szumowiny z Południa – burknęła na odchodne, a Hongjoong zmarszczył brwi, unosząc górna wargę, odsłaniając jego śnieżnobiałe kły i Yeosang był prawie pewien, że gdyby tylko mógł zawarczałby poirytowanie.

Pokój był bardzo ubogi. Podwójne łóżko z dwoma pierzynami oraz dwoma poduszkami odzianymi w szare poszwy z szorstkiego materiału oraz jedna sporawa skrzynia pod ścianą po prawej stronie i skóra dzika na środku drewnianego parkietu, jako mała dekoracja, która przyprawiała Yeosanga o gęsią skórkę.

✔Blood's Fatum | HongSangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz