10. The fall of the Kangs, pt.5

134 11 0
                                    

The fall of the Kangs, pt.5




Yeosang spoglądał na swoje lustrzane odbicie ze ściągniętymi w konsternacji brwiami, gdy nieco przyblakłe niebieskie tęczówki, niemalże podchodzące pod szare lustrowały wciąż zaczerwienioną skórę, na której powoli zasklepiały się niezbyt ładne strupy. Poprzedniego dnia, gdy Hongjoong go ugryzł, ból był o wiele gorszy, niż gdy złamał mu trzy żebra, wskoczywszy na niego z rozbiegu kilka tygodni wcześniej. I jak kości zrosły się w ciągu kilku godzin, tak ta rana dopiero po nocy przestała krwawić. Nie umiał tego wyjaśnić. Odkąd wilk zatopił w jego ciele swoje kły, dziwne mrowienie wędrowało pod jego porcelanową skórą, a oczy przestały błyszczeć jaskrawą bielą i powoli wracały do swojego błękitnego odcienia dopiero teraz, gdy z niepokojem starał się ocenić, co jest z nim nie tak zamknięty w swojej klimatycznej, ceglanej łazience.

Z głośnym westchnieniem, zakrył ramię, puszczając kołnierz cienkiej, luźnej, białej bluzy z nieco przydługimi rękawami i zgasiwszy światło, opuścił pomieszczenie, aby zacisnąć w zawodzie usta w cienką linię, gdy spotkał się z Hongjoongiem siedzącym na kolanach przed ogromnym oknem, opierającym ciężar ciała na rękach podpartych na podłodze i z (czego Yeosang kompletnie się nie spodziewał, uznając, że w swojej dwunożnej postaci jest o wiele mądrzejszy), językiem tworzącym mokre ślady na przejrzystej powierzchni.

- Hongjoong, nie! – zaskoczony wilk, podskoczył w miejscu, odwracając się gwałtownie i gdy tylko ujrzał swojego właściciela, szeroki uśmiech wkradł się na jego malinowe usta. Ignorując oparte na biodrach dłonie swojego właściciela i karcące spojrzenie, jakim go uraczył, dźwignął się do pionu i wciąż nieco pokracznie, Chwiejąc się na boki, podszedł do niego, oczekując swojego codziennego buziaka i słodkiego „dzień dobry", lecz gdy Yeosang uniósł brew, nie odwzajemniając jego radości, wargi wykręciły się w smutną podkówkę, a ślepia rozszerzyły się w niezrozumieniu i obawie. – Ile razy ci mówiłem, że nie wolno lizać szyb? Nie jesteś zwykłym psem, masz rozum, używaj go.

Hongjoong spuścił głowę, czując nieprzyjemne szczypanie pod powiekami, nie był tępy. Rozumiał wszystko, co mówił do niego Yeosang i myśl, że go rozzłościł czymś, co było dosyć normalne w jego czworonożnej formie, była zbyt przytłaczająca, ściskając jego bezużyteczne gardło w nieprzyjemnym uścisku. Jeśli tak miało teraz wyglądać jego życie, wolałby wrócić do bycia zwykłym zwierzątkiem domowym, przynajmniej wtedy jego struny głosowe działały tak, jak powinny, co było frustrujące i cisnęło niechciane łzy do jego oczu. Nie potrzebował ich, będąc wilkiem i tak Yeosang go nie rozumiał, potrzebował ich teraz, potrzebował ich, aby móc przeprosić człowieka stojącego przed nim z niezadowoleniem emanującym od niego na kilometr.

- Idź wypłukać buzię – Yeosang westchnął bezradnie, widząc, jak chłopak zagryza dolną wargę z całych sił, aby czasem nie pozwolić nawet kropli słonej cieczy uciec z kącika jego głębokich oczu. Kang nigdy nie złościł się na niego za lizanie szyb. Zawsze karcił go, odciągając od okna, a dwie sekundy później mógł zagłaskać go na śmierć. Może to był jego błąd, lecz teraz musiał uczyć się z nim żyć od nowa, gdyż Hongjoong nie miał pojęcia, jak przybrać drugą postać z powrotem, co pewnie z chęcią by zrobił, ponieważ byłoby mu o wiele łatwiej. – Potem pójdziemy, kupić ci coś do jedzenia.

Wampir wskazał kciukiem na uchylone drzwi do łazienki, obserwując reakcję wilka, który jedynie uniósł głowę, wyraźnie usatysfakcjonowany i po raz kolejny zaczął wwiercać swoje ślepia ze zniecierpliwieniem w starszego, który nie rozumiał, o co tym razem chodziło.

- Co? – różowowłosy ściągnął brwi w konsternacji, prosząc jakiekolwiek tylko bóstwa ludzie sobie wymyślili, aby Hongjoong magicznie odzyskał głos i przestał bawić się z nim w zgadywanki, licząc, że samym wzrokiem i maślanymi oczkami uda mu się dotrzeć do Yeosanga. Hongjoong, wydął dolną wargę, wypuszczając ciężki haust powietrza przez nos, gdy jego ręka powędrowała w górę, a palec wskazał środek jego przysłoniętego brzoskwiniową grzywką czoła, co tylko mocniej wytrąciło starszego z równowagi. – głowa – Kang rzucił sucho, chcąc zakończyć te bezsensowne kalambury, lecz wiedział, że była to jedyna droga komunikacji z niemym młodszym. Sama myśl, że to wszystko jego wina zsyłała nieprzyjemny dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa. Wówczas Hongjoong rozejrzał się po pokoju, quasi w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy, która ułatwiłaby mu wyrażenie swoich myśli w dosyć prosty sposób. Nagle jego niebieskie, jak sam ocean ślepia spoczęły na bladej twarzy, wykrzywionej w niezrozumiałym i zniecierpliwionym grymasie, po czym ten sam palce wskazał różowe usta Yeosanga, który cofnął głowę odrobinę, zaskoczony. – usta? Joong słuchaj, wiem, że chcesz mi coś powiedzieć, ale ja naprawdę-

✔Blood's Fatum | HongSangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz