Beginning of the end, pt.3
Seonghwa burknął, z niezadowoleniem spoglądając na tarczę ciemnobrązowego, wyrzeźbionego w drewnie, sporego zegara wiszącego na ciemnoszarej ścianie tuż koło ciężkich drzwi nad romańską komodą pozakrzywianą w odpowiednich miejscach, w tym samym kolorze co irytująco tykający przedmiot.
Nie cierpiał, gdy służba stawiała go na nogi, zanim jego prywatna kukułka wyskoczyła ze swojego domku i zaskrzeczała, oznajmiając szóstą rano. Nie chciał się nawet skupiać na sensie pospiesznych szeptów i dźwiękach szybkich kroków. Nie często ich sprzątaczki były takie poruszone. Zazwyczaj, gdy hrabia – jego wuj Minki wyprawiał skromne przyjęcie, liczące czasami po pięćset albo i więcej gości, w celu znalezienia potencjalnej kandydatki na żonę dla swojego syna, a jego znienawidzonego kuzyna Yeosanga. Jednak Park zostałby o tym poinformowany zaraz po zaplanowaniu takiej uroczystości, więc jego niewiedza tym razem ściskała boleśnie skronie, zmuszając go do rozmasowania ich palcami i przymknięcia oczu z głośnym westchnieniem. Nienawidził być trzymanym w niewiedzy.
Wstał z miękkiego materaca, następnie zaścielając masywne, podwójne łóżko granatową, bawełnianą kołdrą, którą zdążył wymiętosić przez sen. Nie rozumiał, jak Yeosang mógł spać pod satynową pościelą i gorzej, w satynowej piżamie. Samo dotknięcie tego materiału przyprawiało go o mdłości i nieprzyjemne dreszcze na całym ciele. To między innymi jeden z powodów, dla których nienawidził swojego kuzyna.
Podszedł do komody i wyciągnął biało-czarny golf z szuflady oraz czarne przylegające spodnie, po czym zniknął w łazience, aby wziąć szybki prysznic. Ubrał się, a następnie starannie wysuszył i ułożył ciemne kosmyki, zaczesując je do tyłu i zostawiając tylko jedno pasmo luźno opadające na czoło. Jego błękitne oczy uważnie skanowały całą jego szczupłą sylwetkę, chłonąc ogólny wygląd z cichym mruknięciem satysfakcji.
Wrócił do swojego pokoju, który był zdecydowanie o połowę mniejszy niż młodego Kanga, po czym chwycił czarne botki i wsunął je na otulone białymi skarpetkami stopy. Wyszedł z pomieszczenia z zamiarem udania się do swojego wuja z zapytaniem, o co cały ten harmider, lecz po chwili namysłu postanowił udać się pierwsze na dół do kuchni i nastawić wodę na kawę. Fakt, był wampirem, ale to nie znaczyło, że nie mógł pić kawy. Kofeina to jego płyn napędowy na kolejny nudny i frustrujący dzień. Przez ostatnie dwieście lat jedyne co robił, to jedzenie, czytanie, pomaganie Minkiemu z papierami i wychodzenie do miasta na spotkania biznesowe. Nie cierpiał tego, że musiał się udzielać w życiu wielkiego hrabiego, sprawującego władzę nad całym królestwem Nomii do czasu aż odnajdą zaginionego potomka prawdziwego władcy. Czemu Yeosang nie mógł się tym zająć, zamiast codziennie spotykać się z tym nisko urodzonym wampirem w lesie, robiąc, księżyc wie co? W końcu to powinien być obowiązek przyszłego hrabiego, nie jego osieroconego kuzyna.
Jego przydługie paznokcie stukały z niecierpliwością w biały marmur blatu beżowych szafek, gdy spokojną, niczym tafla jeziora w bezwietrzną pogodę, wodę podświetlały niebieskie, ledowe światełka.
Ile może gotować się głupia woda?
Seonghwa sięgnął dłonią w górę, by przeczesać krucze włosy, lecz szybko się powstrzymał, przypominając sobie, że dopiero co je ułożył i ta jedna czynność, którą ostatnio zaczął wykonywać odruchowo, spuściłaby jego starania w toalecie. Kilka służących minęło go, kłaniając się z radosnym 'dzień dobry, paniczu Seonghwa' na ustach. Ten tylko skinął głową, w myślach wywracając oczami tak daleko, jak tylko się dało.
CZYTASZ
✔Blood's Fatum | HongSang
FanfictionATEEZ ff/ HONGSANG/ VAMPIRE/WEREWOLF au Yeosang mieszkał w starej posiadłości na klifie spory kawałek od najbliższego miasta. Jego ojcem był potężny hrabia Nomii, w okolicy znany, jako bezwzględny i wpływowy wampir, a nawet największy głupiec wiedz...