Na końcu ważna informacja, miłoby było, jakbyście przeczytali.
Beginning of the end, pt.4
- Pies? – Yeosang wpatrywał się w zawartość pudełka z wysoko uniesionymi brwiami, skonfundowanie przywlekło za sobą na sankach kupę śnieżno-białych kulek uderzających boleśnie o jego skronie. Słodki zapach brzoskwiń włamał się do jego nosa, niosąc za sobą spokojną, zadowoloną aurę, jednocześnie zadziwiająco kojąc jego rozdrażnienie, po nieprzyjemnej rozmowie ze starszym kuzynem.
San dobrze wiedział, jak zamaskować emocje. Widział strach w oczach swojego brązowowłosego przyjaciela, kiedy Seonghwa ich obrażał, lecz jego ciało nawet nie zadrżało. Jakby usiłował przyjąć każdy pocisk wystrzelony z jadowitej paszczy z godnością, nie dając mu satysfakcji z wygranej nad niżej urodzonym wampirem. Stał się miedzianym posągiem, od którego twardej powłoki każda łuska odbijała się z charakterystycznym brzdękiem, wybijając wewnątrz nieatrakcyjną wnękę na pierwszy rzut oka niewidoczną z zewnątrz.
- Dostałeś psa, Yeosang – San pochylił się nad kartonem z zamyślonym wyrazem twarzy, analizując każdy najmniejszy szczegół futrzaka śpiącego w środku zwiniętego w małą puszystą kulkę, jakby nic na świecie nie mogło przerwać jego zdrowotnej drzemki. – Też chcę psa – brązowe ślepia uniosły się z maleńkiego stworzonka i wwiercały błagalnie w te niebieskie Kanga, gdy wargi były lekko wydęte, aby złapać przyjaciela na litość. – Daj mi go.
- Nie? – Yeosang wyrzucił sarkastycznie, jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie i ściągnął brwi, chcąc jakoś wybić ten pomysł z jego momentami głupkowatej głowy. Nie ugiąłby się niezależnie jak godnej pożałowania miny by na nim nie zastosował. Zbyt długo go znał, aby ulec, gdy San wyciąga najbardziej podstępne asy z rękawa. Każda szlachcianka czy szlachcic nabraliby się na jego maślane oczy i smutno wywinięte usta, lecz Yeosang, już dawno przestał być podatny na jego urok.
- Proszę, Yeoooo. Zawsze chciałem psa – San podskoczył kilka razy w miejscu z frustracji, jęcząc niczym małe dziecko w sklepie, chcąc wyłudzić słodycze, aczkolwiek różowowłosy trzymał się twardo przy swoim. Potrząsnął energicznie głową na boki i odepchnął delikatnie przyjaciela z cichym chichotem, upewniając się, że pudełko jest solidnie zabezpieczone ściśle przylegającymi do niego ramionami. – Yeo...
- Nie i nie mów na mnie Yeo – Kang prychnął, wykręcając się z kartonem w przeciwnym kierunku, gdy San wyciągnął palca wskazującego, by delikatnie dźgnąć owego szczeniaka w puchaty brzuszek. Nagły ruch rozkleił małe ślepia, których kolor przypominał przejrzystą wodę w basenie, wyglądającą na klarowny błękit, piękniejszy od tego zdobiącego rozciągający się nad ich głowami ocean dnia. Ledwo słyszalne pomruki załaskotały bębenki wampirów, kradnąc ich serca w ułamku sekundy, gdy dołączył do nich widok leniwie wystawionego malinowego języczka z boku czarno obrysowanego pyszczka, jakby goth dorwał go i wymalował mu wargi szminką równie ciemną, co jego dusza. Musieli przyznać, że teraz było to urocze, lecz w przyszłości najprawdopodobniej doda mu nieco pikanterii i odstraszy nachalne łapki nierozumnych dzieci, które nie biorą pod uwagę, że obcy pies nie zawsze musi być milusi i może w każdej chwili zacisnąć swoje szczęki na niczemu winnej rączce. To nie tak, że zrozumiałby słowa 'ja tylko chciałem pogłaskać'. Jeśli Yeosang odnalazłby się w takiej sytuacji i Hongjoong nie miałby najmniejszego zamiaru odpędzić od siebie wścibskich, małych diabełków, z całą pewnością zrobiłby to on sam. Niezależnie, jakie szkody by wyrządził. – Dobrze wiesz, że nie lubię zdrobnień – Kang popatrzył na niego spod byka, wpychając język w policzek. – I nie dotykaj go, jest mój.
CZYTASZ
✔Blood's Fatum | HongSang
FanfictionATEEZ ff/ HONGSANG/ VAMPIRE/WEREWOLF au Yeosang mieszkał w starej posiadłości na klifie spory kawałek od najbliższego miasta. Jego ojcem był potężny hrabia Nomii, w okolicy znany, jako bezwzględny i wpływowy wampir, a nawet największy głupiec wiedz...