16. The Land of The North, pt.3

76 9 0
                                    

The Land of The North, pt.3




San owijał blade palce wokół szklanego kufla z piwem korzennym, które zamówił chwilę po tym, jak zszedł na dół i zajął miejsce przy pierwszym wolnym stoliku w rogu gospody. Jego długa biało-brązowa grzywka zakrywała wąskie oczy, gdy uszy nasłuchiwały i starały się wyłapać coś przydatnego z chaotycznego gwaru wszystkich tu obecnych.

Wiekszość była jedynie mało zrozumiałą pijacką paplaniną, niektórzy plotkowali o mało ważnych dla wampira tematach, ich ciężki akcent utrudniał mu nieco zadanie; Goście gospody, jakby wiedzieli, iż Choi słuchał uważnie każdego słowa, upewniali się, aby każdą obelgę w stronę przybyszy z Południa wypowiedzieć wystarczająco głośno oraz wyraźnie.

- Jaróz, widziałem dwa wielgachne wilki niedaleko posiadłości diuka – San wstrzymał oddech, skupiając się na zachrypiałym głosie mężczyzny, zapewne przepitym już ilością alkoholu, jaki spożywał. Odwrócił głowę nieco w bok, kątem oka spoglądając na dwóję kompanów, jeden zarzucił ramię na szyję „Jaróza", nachylając się nad jego uchem. – Wyobraź sobie, ile za nie dostaniemy. Ze skóry jednego z nich wyjdą ze dwa palta dla uroczej panienki z dworku.

- Dawno nie ubiliśmy żadnego, zaczynałem myśleć, że dawno się stąd wyniosły. Diuk nie odmówi wilczego futra – odezwał się Jaróz z paskudnym uśmiechem, wykrzywiającym jego przerywane odrażającą blizną usta.

Diuk...

Jeśli mieliby kogoś pytać o prawowitego następcę tronu, to okoliczny diuk był idealnym punktem początkowym w ich podróży.

San zastukał kilkukrotnie w szklany kufel, wciąż pełny, jego malinowe wargi nie zanurzyły się w gorzkim płynie nawet na sekundę. Wsparł dłonie na stole i wstał nagle, zdeterminowanie wypełniło jego źrenice, gdy przekroczywszy ciężką ławę podążył w stronę dwóch łowców, po czym dosiadł się do nich z fałszywą pewnością siebie.

Palce obu dłoni splótł razem, łokcie oparł o drewniany blat, aby ukryć ich drżenie i spojrzał kompanowi Jaróza prosto w dosyć ładne zielone oczy.

- Czego?! – zawarczał zielonooki, jego krzaczaste brwi ściągnięte zastraszająco, usta wygięte w niezadowolonym grymasie.

- Nie ma potrzeby się denerwować, panowie, przypadkiem usłyszałem waszą rozmowę i wzbudziliście moje zainteresowanie – San odparł nonszalancko, uprzejmy ton oraz wyniosłe słowa, wytrąciły podminowanych mężczyzn z równowagi. – Również mam sprawę do szanownego diuka, byłbym wdzięczny, gdybyście wskazali mi kierunek. Nie napomnę nikomu o waszych wilkach, oczywiście.

Jaróz spojrzał twardo na Sana, potem na kolegę i przez moment zapanowała między nimi cisza, jedynie intensywna wymiana spojrzeń między obcą Choi'owi dwójką, jakby niemo dyskutowali o kolejnym ruchu.

- Jakąż to sprawę może mieć taki chłoptaś, jak ty do szanownego diuka?

San poczuł ich przeszywające spojrzenia na sobie i wypuścił drżący oddech prosto z płuc, łapiąc się na braku pomysłu.

Robiąc niezauważalny okrąg palcem wskazującym, złapał kontakt wzrokowy z kolegą Jaróza, zawieszonym w czasie i odetchnął z ulgą.

Cała gospoda ucichła i wstrzymała wszystkie czynności, pozwalając wampirowi zastanowić się, nad własną odpowiedzią.

Miał jedynie dziesięć sekund, zanim jego umiejętność się wyczerpie, więc tak szybko, jak wykonał nieznaczny ruch palcem, zaszedł w głowę, co takiego wydawałoby się wystarczająco neutralne, aby byli skorzy wskazać mu drogę.

✔Blood's Fatum | HongSangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz