The Traces of The Royal Family, pt.5
Yunho pozostawał och-jakże wierny swoim obietnicom. Gdy tylko opuścili dworek diuka udali się na to samo targowisko, co dzień wcześniej z Mingim, gdzie nabyli ich pasujące do siebie skórzane kubraki.
Tym razem wydali jednego srebrnego dukata na dwie pary granatowych narciarskich spodni, materiałem oraz grubością identycznych do tych pozostałej dwójki, jedynie ich barwa odróżniała je od siebie.
Starszy mężczyzna o przyjemnym wyrazie pomarszczonej facjaty gawędził z Yunho, jakby odnalazł dawno zaginionego wnuka i chciał nadrobić stracone lata, buzia kłapała mu bezsensownie, niczym u spragnionego świeżego powietrza karpia, wynurzającego swój łeb z mętnego jeziora.
Dopiero Mingi, wywróciwszy oczami, odciągnął na zabój miłego blondyna od sprzedawcy, zbyt poirytowany ich denną wymianą zdań oraz zniecierpliwiony. Jakby nie było dotrą do Yinan około trzeciej, więc nie zostanie im zbyt wiele dnia na poszukiwania, a żaden z nich nie ukrywał swej nieprzychylności co do dłuższego niż wymagany pobytu w mieście portowym, gdzie rzekomo nadnaturalni padali trupem, gdy tylko zostawali wykryci.
Yeosangowi nie umknęła iskierka ciekawości pomykająca w błękitnych ślepiach Hongjoonga co jakiś czas, popychająca jego ciało w niecierpliwy taniec wokół wysokiej osoby Yunho.
Na początku jedynie podążał za nim, niczym zagubiony ciekawski szczeniaczek, jego oczy pełne niewypowiedzianych pytań, potem ciągle zerkał znacząco na jego przyjazny profil, a gdy to nie pomogło, dźgał go palcem w ramię bądź szturchał łokciem.
Kang nieraz zastanawiał się, czy jakaś niema konwersacja albo chociażby nękanie słowne biednego Junga odgrywały się poza świadomością jego wampirzego umysłu i jakby miał być całkowicie szczery, jego odpowiedź brzmiałaby „jak najbardziej".
Yunho co chwila wzdychał podirytowany, jego nozdrza rozszerzały się przezabawnie, a oczy wędrowały na sam tył głowy za każdym razem.
- Yeosang! – Kang podskoczył w miejscu, zaskoczony nagłym jękliwym piskiem blondyna, Mingi zagryzał wargę u jego boku, ramiona podrygiwały niekontrolowanie. – Powiedz mu coś, jest nieznośny.
- Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz – Yeosang odparł, niewinnie, szerokimi oczami przyglądając się naburmuszonemu grymasowi kreślącemu swoje rozczulające kręgi na buzi Hongjoonga, jego wzrok utkwiony na profilu Yunho.
- Krwiopijca nie słyszał waszej kłótni – Mingi wtrącił, głos zachrzęścił w piersi, zwalczając niekontrolowany śmiech starający się wyrwać na powierzchnię.
- Co ty nie powiesz, Mingi – Yunho warknął, przelewając swą frustrację na niczemu winnego Songa, niczym Zeus, ciskał w niego niewidocznymi dla gołego oka błyskawicami.
- Po prostu im powiedz. Hongjoong ma rację, obiecałeś im, jakby nie było.
Mingi stwierdził nonszalancko, wygrzebując zagubiony pod jego paznokciem paproch, przy okazji zapewne sprawdzając czy cała niesmaczna krew ówcześnie zgromadzona po zastraszaniu starego kronikarza czasem nie zapodziała się gdzieś w kącikach.
Jung zatrzymał się nagle, jego dłonie zaciśnięte w pięści po bokach, kiedy spuszczał w zażenowaniu głowę, czubki butów obklejone drobinkami śniegu o wiele ciekawsze od jego towarzyszy.
Hongjoong wyczuwszy jego niepokój, wsunął swoją o wiele mniejszą dłoń w tę jego, jednocześnie pomagając mu ją rozluźnić.
- Nie zrobiłem tego, bo obawiam się swoich instynktów. Kiedy wchodzę w kontakt z krwią, nie potrafię się powstrzymać, mój wilk rozerwałby gardło temu starcowi, nim zdążyłby odpowiedzieć na nasze pytania.
CZYTASZ
✔Blood's Fatum | HongSang
FanfictionATEEZ ff/ HONGSANG/ VAMPIRE/WEREWOLF au Yeosang mieszkał w starej posiadłości na klifie spory kawałek od najbliższego miasta. Jego ojcem był potężny hrabia Nomii, w okolicy znany, jako bezwzględny i wpływowy wampir, a nawet największy głupiec wiedz...