The Land of The North, pt.1
Yeosang przyglądał się z zaintrygowaniem Hongjoongowi pochłaniającemu w ekspresowym tempie świeżo upieczone mięso, które dosyć nieporadnie przygotował samemu, podążając za wcześniejszymi wskazówkami Sana z kilku dni wcześniej.
Choi wytłumaczył mu krok po kroku, jak powinien to zrobić i tym razem wilk poradził sobie niemalże perfekcyjnie z bacznym wzrokiem brązowowłosego, obserwującym każdy jego ruch.
No prawie perfekcyjnie. Wciąż gubił się i nie był do końca przekonany, które części zwierząt są jadalne, lecz przychylne (bądź też nie) skinienia głową nisko urodzonego wampira rozjaśniały każdą niepewność.
Mozolnie zapadał zmrok, słońce opadało nisko za linię koron ogołoconych z liści drzew, kradnąc wszelkie promienie słońca ślące chociaż odrobinę ciepła w ich stronę. Ciepła, którego Hongjoong potrzebował na miarę złota, szczególnie gdy dni stawały się coraz chłodniejsze, a leśna ściółka niemalże non-stop była wilgotna.
Yeosang pozwalał mu spać na sobie, aby tylko nie złapał żadnego piekielnego choróbska i nie ukrywał, że jego naturalna temperatura ciała (schowana pod dwoma warstwami grubych bluz z kapturem, gdyż oddał mu swoją poprzedniej nocy, aby nie odgryzł sobie języka, przez to, jak mocno zgrzytały mu zęby na mrozie) rozgrzewała jego martwe serce w dosyć specyficzny, lecz zarazem przyjemny sposób.
Hongjoong wydawał się nad wyraz delikatny i Yeosang miał wrażenie, że nawet najmniejszy podmuch wiatru byłby w stanie go złamać, rozkruszyć na drobny mak i rozsiać po całym kontynencie. Kang wręcz czuł potrzebę zajęcia się o wiele młodszym chłopakiem, o którym tak naprawdę za wiele nie wiedział, chociaż miewał wrażenie, że znał go jak własną kieszeń.
Uwielbiał ten śliczny błysk w jego przykrytych przez rozszerzone źrenice, błękitnych ślepiach, gdy rozkoszował się dziczyzną, wpychając niechlujnie kawałek po kawałku do i tak wypełnionych po brzegi policzków. Yeosang zastanawiał się, czy uda mu się do nich zmieścić coś więcej, zanim przełknie to, co już miał w buzi.
Hongjoong jadł łapczywie; teraz poczuł smak świeżego, prawdziwie soczystego mięsa, więc jego organizm pałaszował udo zachłannie i bez krzty umiaru, jakby nie dane mu było zaspokoić głodu od miesięcy.
Różowo włosy nie potrafił przywołać w pamięci, czy jego pupil miał równie ogromny apetyt w domu. Jakby wszystko wyparowało, chociaż minęło zaledwie kilka dni odkąd go opuścili. Odkąd zaatakowano posiadłość...
Seonghwa wyprowadził ich bezpiecznie i użyczył swej krwi, aby ukryć ich zapach i utworzyć pewnego rodzaju barierę ochronną wokół każdego z nich. To była jego specjalność.
Wampirza umiejętność, która nie jednemu mogłaby uratować życie, tak jak na dany moment im.
Jego kuzyn wykazał się szlachetnością oraz pomimo ich zgryzów, upewnił się, że on i Hongjoong będą cali i zdrowi z dala od wrogów, a potem wrócił się pomóc jego ojcu.
Yeosang zagryzł smętnie dolną wargę, aby uprzedzić ją zanim zaczęłaby drżeć i wlepił zamglony wzrok w tańczące przed nimi pomarańczowo-żółte ognie.
Gdyby tylko nie był bezużytecznym księciem, bez żadnych umiejętności, którego paraliżowało na samą myśl o walce, byłby w stanie pomóc im obronić posiadłość. Pokonać tego, który ośmielił się ich napaść i położyć kres buntowi.
Lecz on ukrywał się po lasach w towarzystwie równie bezużytecznego wilka i jedynego wampira, który mógłby coś zdziałać u boku hrabiego oraz Seonghwy; Sana, zmuszonego chronić jego żałosną osobę.
CZYTASZ
✔Blood's Fatum | HongSang
Hayran KurguATEEZ ff/ HONGSANG/ VAMPIRE/WEREWOLF au Yeosang mieszkał w starej posiadłości na klifie spory kawałek od najbliższego miasta. Jego ojcem był potężny hrabia Nomii, w okolicy znany, jako bezwzględny i wpływowy wampir, a nawet największy głupiec wiedz...