The fall of the Kangs, pt.6
Zrujnowany. To było idealne określenie tego, co zastali po powrocie z miasta. Gdy wdrapali się przez sporych rozmiarów okno do pokoju Yeosanga, ich oczy rozszerzyły się do rozmiarów monet pięciozłotowych, skanując całe pomieszczenie. Bordowa pościel, elegancko spoczywająca na wygodnym łóżku teraz była rozrzucona po kątach i w kawałkach, wielki miękki materac, wytargany z ram i rozcięty na samym środku, jakby ktoś wbił w jeden róg sztylet i przeciągnął aż do drugiego naprzeciwległego, tworząc ogromną dziurę. Szuflady komody stojącej przy drzwiach były powysuwane, dwie zostały wyciągnięte i połamane leżały pod ścianą, ich zawartość w nieładzie na drewnianej podłodze, zupełnie jakby ktoś cisnął nimi ze złości. Nawet delikatne tiulowe firanki znad jego łóżka bądź te zwisające z karnisza nad ogromnym oknem, które pozostawili otwarte po ich wyjściu, były w kawałkach.
- Yeosang – San ścisnął pocieszająco ramię niespokojnego przyjaciela, uważnie lustrując każdy zakamarek, a nóż dostrzegłby jakiś znaczący szczegół, który pomógłby im w całej zagadce. Ktoś wyraźnie przeszukiwał pokój starszego i kto wie, czy wciąż nie był gdzieś w pobliżu. – Powinniśmy powiedzieć twojemu tacie.
- A co z Joongiem? Jeśli się dowie – młody Kang powiedział nerwowo, spoglądając na zmartwiony wyraz twarzy chłopaka o brzoskwiniowych włosach. Kto mógłby tak zdemolować pomieszczenie i z jakiego powodu? Yeosang lustrował wnętrze dobrze znanych mu czterech ścian z przerażeniem w oczach, gdy nagła myśl, że podczas ich nieobecności ktoś postanowił zaatakować hrabiego, jego ojca, przebrnęła przez jego umysł. Na korytarzach była cisza, quasi cały budynek był dawno opuszczony i znaleźli się w ruinach, niegdyś gwarnego zamczyska. Czyżby się nie mylił i ktoś rzeczywiście zamordował wszystkich w posiadłości? To nie mogła być prawda, Minki był jednym z najpotężniejszych wampirów w okolicy, nie mógłby polec ot, tak. Nagle jego oddech stał się płytki, kłapał buzią niczym ryba, lecz nie mógł złapać powietrza, jakby się topił, chociaż nie znajdował się w wodzie i miał wrażenie, że ściany się do niego zbliżają, że chcą go zmiażdżyć i pozostawić jedynie płaskiego naleśnika.
- Yeosang, Yeosang, posłuchaj mnie! – San chwycił jego ramiona, stając naprzeciw niego i patrzył w jego spanikowane, żarzące się lśniącą bielą oczy. Młodszy wampir od razu wyczuł niepokój starszego i doskonale zdawał sobie sprawę, co takiego zagnieździło się w jego małej głowie. Nie winił go, sam zareagowałby podobnie, gdyby ktoś włamał się do jego domu. Pierwszą rzeczą, jaką chciałby sprawdzić, byłoby bezpieczeństwo jego rodziców. – Pójdziemy poszukać twojego ojca, jestem pewny, że nic mu nie jest. Jest silnym wampirem, tak? Chodź, Yeosang.
- Joongie... – Yeosang skinął głową, przełykając głośno ślinę, po czym odwrócił się, poszukując wzrokiem swojego towarzysza, którego ciepło na pewno przyniosłoby mu ukojenie, którego teraz potrzebował bardziej niż wszystkiego innego na świecie, aczkolwiek Hongjoong był zajęty, chodząc od mebla do mebla i obwąchując wszystko, co tylko się dało z kolosalnym skupieniem zawartym w głębi oceanu jego bystrych oczu i nawet nie zwrócił uwagi na żałosne wołanie jego wampira, którego gałki oczne powoli pokrywała cienka warstwa błyszczących szkiełek.
- Hongjoongowi nic nie będzie, najpierw znajdźmy twojego ojca, Yeosang – San chwycił jego blade lica w swoje chłodne dłonie i zwrócił jego uwagę na siebie. Starszy ledwo kontaktował, zbyt przejęty losem swojego ojca, a brak zainteresowania ze strony młodego chłopaka, pogrążonego w swoim mini śledztwie niczego nie ułatwiał. Właśnie z tego powodu San nigdy nie odstępował go na krok, gdy opuszczali posiadłość. Yeosang nie był w stanie się obronić, ani nawet myśleć racjonalnie, gdy emocje nakładały mu klapki na oczy, a panika zarzucała ciemną kurtynę, odcinając go od prawdziwego życia. Dobrze wiedział, że jedynym, którego można byłoby obarczyć winą za to, jaki był młodszy Kang był sam hrabia. Za wszelką cenę starał się chronić swojego syna, nie pozwalając mu brać udziału w sprawach królestwa, zaglądać do dokumentów, a w szczególności trenować. Choi nie za bardzo pojmował, przed czym starał się go ochronić, aczkolwiek sądząc po sytuacji, w jakiej się właśnie znaleźli, coś było na rzeczy. Zwłaszcza że gdy opuścili pomieszczenie, dłoń Yeosanga zamknięta w tej Sana, wszystko wyglądało w porządku. Portrety na ścianach nawet nie przekrzywione, rośliny na swoich miejscach wciąż spokojnie rosły, racząc oczy przechodniów żywą zielenią. Jedynym zaskoczeniem był brak służby krzątającej się po korytarzach.
CZYTASZ
✔Blood's Fatum | HongSang
FanficATEEZ ff/ HONGSANG/ VAMPIRE/WEREWOLF au Yeosang mieszkał w starej posiadłości na klifie spory kawałek od najbliższego miasta. Jego ojcem był potężny hrabia Nomii, w okolicy znany, jako bezwzględny i wpływowy wampir, a nawet największy głupiec wiedz...