29. The Traces of the Royal Family, pt.9
Yeosang odczuwał niepokój. Pomimo gościnności drugiego wampira oraz ciekawskich spojrzeń Jongho podążających za nim, jak za najjaśniej świecącą gwiazdą, on wciąż nie czuł się z nimi komfortowo.
Nawet jeśli spór między ich grupą, a dwójką nastolatków z szybkimi paluszkami został zażegnany i Wooyoung maltretował ucho Hongjoonga swym nazbyt głośnym głosem, męcząc go ciężko zdobytymi artefaktami z targowiska u siebie w pokoju, z kolei Yunho i Mingi odzyskali swoją kartkę z rozrysowaną przez starego kronikarza drogą, a Junhyung raczył ich słodko pachnącymi naparami, które de facto parzył z owoców oraz kwiatów z własnego ogródka, coś było nie tak.
Yeosang mógł dramatyzować, nawet nie zaprzeczał, w końcu każdy z nich miał swoją zaufaną osobę u boku, więc mogli pozwolić sobie na chwilę odpoczynku, on sam zawsze mógł pójść ponaprzykrzać się Hongjoongowi, aby poczuć się nieco spokojniej, lecz nie chciał odciągać go od chłopaka młodszego jedynie o rok może dwa. Kim wyglądał na podekscytowanego nowo poznaną osobą i na pewno cieszył się przeokropnie ze względu na ich niewielką różnicę wieku.
Junhyung był wampirem, jak on. Powinno to ukoić jego nerwy, aczkolwiek Yeosang wciąż poddawał się objęciom dyskomfortu, przyglądając mętnym spojrzeniem różowemu aksolotlowi, który niczym w bezruchu siedział na dnie akwarium z głupkowatym a la uśmiechem przyklejonym do mordki skierowanym wprost na skonsternowanego Kanga.
Nie rozumiał, co było bodźcem pobudzającym jego aktualne samo poczucie, być może brak Sana u jego boku było kluczowym punktem zaczepienia, dopiero teraz do niego docierał fakt, że stracił jedyną osobę, która od dekad otaczała go bańką pewności siebie, pozwalała na rozluźnienie się na obcym terenie i zapewniała mu niezawodną ochronę niezależnie od sytuacji.
Yunho i Mingiego znał krótko, za krótko, aby całkowicie powierzyć im swoje zaufanie, z kolei Hongjoong może i był wilkiem pradawnej krwi, jak zwykli go nazywać, lecz był jedynie strachliwym nastolatkiem, którego co najwyżej trzeba byłoby chronić, przynajmniej Yeosang poczuwał się do chronienia go przed wszelką krzywdą tego świata.
Zgrzyt zastałych kości wzdrygnął jego ciałem nagle, wyrywając z odmętów widma niepokoju, leku i obaw, jakie ściskały jego wampirzy żołądek.
Powlókł wzrokiem za siebie, na najdłuższą z białych skórzanych kanap, gdzie dwubarwne ślepia obserwowały jego każdy ruch, swą niezwykłą barwą hipnotyzując Kanga.
Jongho podciągnął jedną z nóg do piersi i zastygł w bezruchu, spinając wszystkie mięśnie, kiedy został przyłapany na zmianie pozycji, podbródek kilka centymetrów nad kolanem.
Krótki pojedynek na speszone, ciekawskie spojrzenia odbył się niemo między nimi, Yeosang zastanawiał się, co takiego wzbudziło ciekawość nastolatka na tyle, aby porzucić swojego towarzysza i skupić się całkowicie na nowo przybyłym wampirze.
Jongho zdecydowanie nie był człowiekiem, jego aura nie pasowała do ludzkiej, nie był jednak wampirem ani wilkiem per se, jakby nie należał do żadnego ze znanych im gatunków, z wyrytych oficjalnie na Kamieniu Rodzaju lata temu.
Brunet tłamsił pytanie tkwiące na końcu jego języka, obawiając się odpowiedzi, nie chciał również wyjść na mało kulturalnego, za czasów mieszkania w posiadłości nie miewał z tym problemów, szczególnie w obecności Seonghwy, lecz teraz sprawy miały się inaczej.
Znajdowali się w Yinan, w zupełnie obcym mieście, w obcym domu i z obcymi ludźmi.
- Jesteście do siebie podobni – Junhyung wdrapał się na oparcie kanapy, jego uda po obu stronach Jongho, quasi budował mu opiekuńczą barierę.
CZYTASZ
✔Blood's Fatum | HongSang
FanfictionATEEZ ff/ HONGSANG/ VAMPIRE/WEREWOLF au Yeosang mieszkał w starej posiadłości na klifie spory kawałek od najbliższego miasta. Jego ojcem był potężny hrabia Nomii, w okolicy znany, jako bezwzględny i wpływowy wampir, a nawet największy głupiec wiedz...