The Trace of The Royal Family, pt.7
- Co? – Yeosang z Mingim spytali jednocześnie, Hongjoong zlustrował go zmartwionym spojrzeniem.
- Kartka, nie mam jej – spanikowanie przeplatało się w głosie Yunho, jego dłonie po raz setny upewniały się, czy aby na pewno nie przeoczył skrawka papieru w jednym z zakamarków materiału jego odzienia.
- Zgubiłeś ją? Yunho... - Yeosang zabrzmiał o wiele słabiej niż normalnie, obawa wyraźna w jego tęczówkach, wytrącając z nich niebieski pigment niezauważalnie.
Jeżeli przepadła kartka, mogli nigdy nie trafić do domu wędrowca, a co za tym idzie, szansa na odnalezienie prawowitego potomka ludzkiego gatunku malała niemalże do zera. Nie mogli pozwolić sobie na takie straty, Yeosang potrzebował swojego powodu do życia, jeśli nie da rady odnaleźć, kogo szukają i odnowić paktu, jego istnienie zostałoby pozbawione całego sensu.
Stracił już praktycznie wszystko...
- Nie wiem, jeszcze niedawno sprawdzałem i miałem ją w kieszeni, ale potem ten chłopak... - blondyn urwał nagle, jego ręce zastygły w powietrzu na swej drodze do kieszeni narciarskich spodni, kiedy fala realizacji obmyła wybrzeże jego roztrzepanych myśli. - To on! Mingi, to ten chłopak, który na mnie wpadł.
Yunho rzucił rychło, pewność w jego głosie wyczuwalna w samych czubkach palców, jego ton obniżony, zdeterminowany.
- Uważasz, że ukradł kartkę? Yun, to dziecko, wątpię, aby... - Mingi złapał go za ramię, pokrzepiająco gładząc odzianą w kubrak strukturę, chcąc złagodzić niepokój swojego partnera.
- Panowie, jeśli dobrze rozumiem, wpadł na was chłopak, tak? Ciemniejszej karnacji, blond włosy, szare oczy? – mężczyzna wtrącił nagle, dłonie na wysokości głowy, podkreślając jego pokojowe nastawienie, pytanie wyrolowało się z jego języka gładko i bez większych problemów. Jakby nie miewał trudności z rozjuszonymi klientami, wręcz przeciwnie, wydawał się obyty w ich zachowaniu.
Całkowicie opanowany, mowa ciała otwarta oraz ani trochę nie podsycająca wystarczająco napiętej atmosfery.
- Skąd to wiesz... - Yunho spytał, pytanie zanikło na jego wargach, gdy nie miał pojęcia, jak zwracać się do nawigatora.
- Kim Junhyung, albo Junji, jak zwał tak zwał – Junhyung przybył mu na ratunek, domyśliwszy się jego problemu, po czym kontynuował, jak gdyby nigdy nic. - To miejski złodziejaszek. Odkąd przybył tu na jednym ze statków jedyne co robił, to kradł. Co się dało. Jedzenie, słodycze, potem, jak już podrósł, pomniejsze dobra, dla zysku, dla zabawy.
- Czyli to był on.
- Bardzo prawdopodobne, szczerze, to powiedziałbym, że to mógł być on w dziewięćdziesięciu procentach. Nawet nie wiecie, ile węgla przez niego straciłem, a te kamienie, którymi przykładam mapy? – Junji wskazał gestem dłoni na stanowisko, przy którym ówcześnie pracował. - Ukradł mi trzymaki do tego, więc muszę sobie radzić. Do tej pory nie wiem, gdzie je pochował.
- Hongjoong mówi, że zapamiętał jego zapach, znajdziemy go – Mingi powiedział nieco ponad szeptem wprost do ucha Yunho, posyłając mu podnoszące na duchu spojrzenie, po czym kiwnął porozumiewawczo w stronę Yeosanga, pewny, że jego czuły słuch również wyłapał jego słowa. – Zostańcie tu.
- Poradzicie sobie sami? – Kang skakał poszarzałymi w emocjach oczami z Hongjoonga na Mingiego i na odwrót, tylko po to, aby Kim podszedł do niego i chwycił bok jego okrytej kruczymi włosami głowy.
CZYTASZ
✔Blood's Fatum | HongSang
FanfictionATEEZ ff/ HONGSANG/ VAMPIRE/WEREWOLF au Yeosang mieszkał w starej posiadłości na klifie spory kawałek od najbliższego miasta. Jego ojcem był potężny hrabia Nomii, w okolicy znany, jako bezwzględny i wpływowy wampir, a nawet największy głupiec wiedz...