The Traces of the Royal Family, pt.3
Yeosang nie powinien być zaskoczony, kiedy przywitał go widok dwóch gigantów owiniętych wokół siebie, niczym giętkie łodygi bluszczu na wąskim łóżku po drugiej stronie pokoju, ich długie kończyny pomieszane w dzikim tańcu, nie wiadomo, gdzie zaczynała się czyja noga bądź ręka.
Aczkolwiek nie to było przyczyną posypującą różowym pudrem lica Yeosanga, lecz licznie bordowe plamki wyścielające jego długą szyję w wielu miejscach oraz świeżo zaschnięta krew na jego odsłoniętym przez zsunięty kołnierz koszulki ramieniu, w tym samym miejscu, w którym ówcześnie widniała jego partnerska blizna.
Niemniej jednak jego oczy były napuchnięte oraz zaczerwienione. Jak mocno musiał płakać, aby było można poznać się, nawet gdy spał?
Yeosang obawiał się, iż to jego wina, iż zawinił i uraził go czymś nieświadomie. Kto wie, może złamał jakieś bardzo ważne tradycje i prawa wilczych watach, a Hongjoong wykłócając się wszystko jedynie pogorszył? A może to Mingi zrobił coś nie tak podczas ich wieczornej przechadzki uprzedniego wieczora?
- Przestań obczajać mojego partnera, krwiopijco, ja też umiem gryźć – Mingi chłapnął szczękami ostrzegawczo, żartobliwość zazgrzytała między jego zębami, dłoń nieświadomie zaciągnęła biały, luźny materiał z powrotem na ramię blondyna.
- Spadaj Mingi – Yeosang wymamrotał, zbyt zaspany, aby wyjść z jakąkolwiek ripostą na jego poranny humor.
-Trzymałeś ręce i zęby przy sobie, czy mam obudzić Yunho? – szarowłosy wilk zaśmiał się dźwięcznie, jego niski, cichy głos buzował w piersi, niczym szum spokojnego morza u podnóży znanego mu klifu.
- Wydaję mi się, że to ty nie potrafiłeś trzymać rąk, a tym bardziej zębów przy sobie – Yeosang odgryzł się z kocim uśmiechem, Hongjoong do tej pory smacznie chrapiący za jego plecami, uderzył czołem o jego łopatki pretensjonalnie, aczkolwiek jego ramię kontrastująco zacisnęło się wokół talii wampira, dłoń ponownie wsunęła się pod koszulkę.
- Jak ci się podoba moje dzieło? Piękne, nie? – Mingi, z dumnym wyrazem na pociągłej twarzy, przejechał delikatnie opuszkiem palca wskazującego po odsłoniętym boku wytatuowanej bolesnymi pocałunkami szyi Yunho, który zamruczał niezadowolony i poruszył ramieniem, o mało nie zgniatając ciepłego paliczka.
- Nie zrobiłeś mu krzywdy, prawda? – Yeosang obrócił się na plecy i ostrożnie podsunął w górę łóżka, aby oprzeć się o drewniane zagłowię. Głowa Hongjoonga momentalnie powędrowała na jego wygodne udo, dłonie złożyły się, jak do modlitwy pod jego licem.
Nie spał, lecz nie spieszyło mu się otwierać oczu.
- Nie śmiałbym. Nie radził sobie z instynktami, więc pomogłem mu rozładować emocje. Nie martw się, to nie przez was – Song zapewnił, jego usta rozdziawiły się szeroko w niemym ziewnięciu.
- Wolałbym być częścią dyskusji, jeśli dotyczy ona mojej osoby, Mings – Yunho wymamrotał w jego czarny podkoszulek, zamlaskał kilkukrotnie i westchnął leniwie, zero zgryźliwości w jego tonie.
Mingi musnął przelotnie wargami jego rozgrzane czoło.
- Yeosang – Yunho podniósł się nieco niechętnie i usiadł na krawędzi łóżka, jego białka pokryte czerwonymi pajączkami, zmęczenie podkrążyło napuchnięte oczy, aczkolwiek wydawał się o wiele spokojniejszy, jego ciepła barwa głosu powróciła na swoje miejsce. – Przepraszam za swoje zachowanie. Nie byłem przy zdrowych zmysłach. Mój wilk przywłaszczył sobie wszelkie prawa wobec Hongjoonga i był nadopiekuńczy. Nie chciałem, aby to się stało, przepraszam. Za ignorowanie cię, po tym jak... Zemdlał, również.
CZYTASZ
✔Blood's Fatum | HongSang
FanfictionATEEZ ff/ HONGSANG/ VAMPIRE/WEREWOLF au Yeosang mieszkał w starej posiadłości na klifie spory kawałek od najbliższego miasta. Jego ojcem był potężny hrabia Nomii, w okolicy znany, jako bezwzględny i wpływowy wampir, a nawet największy głupiec wiedz...