24. Happy

37.9K 1.6K 143
                                    

Usłyszałem głośny huk i krzyki. Żyję?
Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak do pomieszczenia wbiega 5 facetów. Nie mogłem dokładnie spostrzec kto to był, bo oczy miałem zamglone. Ból pleców był tak ogromny, że nie miałem sił nawet na normalne oddychanie. Z trudem łapałem powietrze.
Nagle podbiegł do mnie ktoś i zaczął klepać po policzkach.
- Wstawaj – rozpoznałem głos Michaela i odetchnąłem z ulgą, że to nasi.
Gang Brazylijski przybył w porę, a ja miałem ochotę poryczeć się ze szczęścia. Wiedziałem, że teraz nie będzie łatwo, bo mam na karku jeszcze policję, a do tego Lily ma mnie gdzieś.
Kurwa, no właśnie, co z Lily?
- Lily – wymamrotałem i głośno wciągnąłem powietrze.
Musiałem uważać, żeby nie zakrztusić się własną krwią, co było cholerne ciężkie.
- Jest cała – powiedział Michael i poklepał mnie po plecach, a następnie rozwiązał.
Nie mogłem się ruszyć, więc po prostu siedziałem tak dłuższą chwilę i uspokajałem oddech. W pewnej chwili usłyszałem ciche kroki, które z każdą sekundą stawały się głośniejsze. Ktoś do mnie idzie?
Otworzyłem posklejane krwią i łzami oczy i zauważyłem Lily. O mój boże, jak ona wygląda.
Dziewczyna objęła mnie swoim drobnym ciałkiem i zaczęła szlochać. Jakim cudem ona chce mnie widzieć? Po tym wszystkim co miałem zamiar jej zrobić..
- Przepraszam – tylko to potrafiłem z siebie wydusić.
Dziewczyna  spojrzała na mnie oczami pełnymi łez i wpiła się w moje usta.
*
-Lily-
Przez całą drogę na lotnisko byłam przy nim. Nie mogłam patrzeć jak on cierpi, jego plecy były zmasakrowane. Całe szczęście, że chłopaki pozbyli się tych okropnych ludzi. Nigdy nie wybaczyłabym im czegoś takiego.
- Jak się czujesz? – zapytałam i przyłożyłam swoją dłoń do policzka Harrego.
Chłopak uśmiechnął się lekko i położył swoją dłoń na mojej, 2 razy mniejszej.
- Przepraszam – szepnął.
- Nie przepraszaj – mruknęłam i pocałowałam go w policzek – Wszystko już dobrze.
- A właśnie – odezwał się Michael, którego poznałam niedawno i odwrócił się w naszą stronę z uśmiechem – Mam dobrą wiadomość.
Skinęłam głową, na znak, żeby mówił dalej.
- Chłopaki załatwili sprawę z policją. Musisz potwierdzić, że wyjechałaś z Harrym na wakacje, a wtedy on zostanie uniewinniony.
 - Oczywiście, że tak zrobię – odparłam.
Byłam tak bardzo szczęśliwa, że nie jest już ścigany i w ogóle, że jest żywy. Nie zniosłabym widoku martwego Harrego i nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
*
Po wielu godzinach latania samolotem i jazdy autem, w końcu byliśmy w domu. Jeśli mogę tak to nazwać. Pomogłam Harremu wyjść i poprowadziłam go do domu. Wszystkie dziewczyny, wraz z Emmą przywitały nas przy wejściu, nawet Harry zdziwił mnie, bo uśmiechnął się do nich.
Oboje weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Louis, Zayn, Niall i Liam zjawili się w mgnieniu oka i zaproponowali pomoc.
- Zadzwonić do lekarza? – zapytał Michael – Ma naprawdę poważne rany na plecach.
- Chyba Lily sobie poradzi – powiedział Harry – Kiedyś już to robiła.
Puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Mimo, że to nie były dobre czasy dla nas, to miło przypomnieć sobie to, jak opatrzyłam mu rany po wyścigu.
- Jasne – zaśmiałam się i ruszyłam do łazienki po apteczkę, a Harry tuż za mną.
- Przyjdziemy jutro – krzyknęli chłopcy i wyszli z domu, zostawiając nas prawie samych.
Weszłam do ogromnej łazienki i nakazałam Harremu, żeby usiadł tyłem do mnie na skraju wanny.
- Wszystko przeze mnie, wiesz? – powiedziałam nagle i zamknęłam oczy, żeby tylko się nie rozpłakać.
- Wcale nie – odparł i odwrócił się w moją stronę.
Objął mnie ramionami i lekko kołysał.
- Gdybym nie uciekła od Ciebie to nie złapaliby mnie – mruknęłam.
- Ale być może nie bylibyśmy tutaj, tylko dalej krążyli po Nowym Jorku.
- Ale patrz ile się nacierpiałeś – szepnęłam i zaczęłam płakać.
Emocje sprawiły, że nie miałam już sił na nic. Obwiniałam siebie, bo Harry tak bardzo cierpiał, a ja nie mogłam nic zrobić.
- To nic w stosunku do tego, co Ty musiałaś tam czuć – złapał mój podbródek i uniósł do góry, abym na niego spojrzała – Nie wiem jak możesz na mnie patrzeć, po tym co usłyszałaś.
Zastanowiłam się chwilę i uśmiechnęłam pod nosem.
- Bo jesteś dla mnie ważny – stwierdziłam – Mimo tych złych rzeczy, które zrobiłeś i powiedziałeś to widzę w Tobie dobrego człowieka. Wiem, że możesz się zmienić i chcę Ci pomóc, bo widzę w Tobie kogoś wartościowego, Harry.
- Zmieniam się dzięki Tobie, Lily – odparł i przyparł mnie do ściany, zapominając o tym, że miałam go opatrzyć.
Spojrzał mi głęboko w oczy, a potem przywarł do mnie ustami.  


*wszystko się wyjaśniło, Harry żyje! :) taki krótki rozdział na poprawienie humoru :D
podoba Wam się? :* *

jeju tak bardzo mi się podoba to zdjęcie, które jest załączone do tego rozdziału :D

Sex House [book one] || Harry Styles [PL]  ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz