*czytamy notkę pod rozdziałem :* *
- Nie! – krzyczę i wpadam w szał.
Pobudzona zaistniałą sytuacją podchodzę do Justina i uderzam go w twarz. Pistolet wylatuje mu z dłoni i ląduje tuż obok moich stóp. Podnoszę go i celuję w bezbronnego chłopaka.
- Lily, odłóż to – syczy, ale ja mam go w dupie.
Jestem gotowa zabić go za to co zrobił. Z oczu lecą mi już łzy, które nie są oznaką słabości. Są po prostu z miłości do Harrego. Justin wszystko spieprzył i zapłaci za to.
- Dlaczego to zrobiłeś?! – krzyczę i przybliżam pistolet do jego twarzy.
- On żyje – szepcze i kiwa głową w stronę Harrego.
Jestem pewna, że to jakaś gra z jego strony, więc ani na sekundę nie spuszczam z niego wzroku.
Nagle słyszę kroki, dochodzące z korytarza. Ktoś wpada do pomieszczenia i powala Justina na ziemię.
- Odłóż to – mówi Louis i wyciąga dłoń po pistolet, który mu podaję.
Chłopaki zajmują się Justinem, a ja podbiegam do Harrego. Nie kontroluję już nawet łez, które spływają po mojej twarzy, jednak coś zauważam.
Harry oddycha. O mój Boże, on oddycha. Uśmiecham się pod nosem i wtulam w jego twarz.
- Harry – łkam i całuję go po czole.
- Lily, zabierzemy go do szpitala, odsuń się – Liam obejmuje mnie ramieniem i odsuwa tak, żeby Louis i Zayn mieli dostęp do Harrego.
Biorą go na ręce i wynoszą z pomieszczenia.
- Gdzie go trafił? – pyta Liam i patrzy na mnie ze współczuciem.
- Nie wiem – wzruszam ramionami i ocieram łzy – Ale oddychał.
Liam uśmiecha się, a ja wraz z nim i wychodzimy z magazynu.
*
Siedzę przy Harrym na krześle i modle się, żeby nic poważnego mu nie było. Lekarz powiedział, że niedługo powie mi co się stało, więc cierpliwie czekam.
- Lily? – głos Harrego wyrywa mnie z zamyślenia.
Odwracam się w jego stronę i widzę jak przeciera oczy. Usta ma uformowane w szeroki uśmiech, z dodatkiem dwóch, słodkich dołeczków. Kocham go, jeju jak ja bardzo go kocham.
- Dobrze się czujesz? – pytam i zaczynam bawić się jego lokami.
Zwijam małe sprężynki na palce i głaszczę go po głowie. Widocznie podoba mu się to, bo przymknął oczy i cicho mruczy.
- Uznam to za tak – chichoczę, a chłopak wraz ze mną.
- Kiedy mogę stąd wyjść? – wzdycha i opada na poduszki – Chodź.
Odsuwa kołdrę i klepie miejsce obok siebie. Z wielką ochotą kładę się obok niego i wtulam twarz w jego tors.
- Nie wiem – mówię szczerze – Lekarz ma potem coś powiedzieć.
- Obiecaj mi coś – mamrocze, a ja spoglądam na niego.
Wyraz twarzy ma bardzo poważny, co trochę mnie niepokoi.
- Co?
- Nigdy, przenigdy mnie nie zostawisz – mówi i nie ma w tym ani trochę kłamstwa.
Mówi całkiem poważnie i szczerze.
- Ja.. – przerywam i uśmiecham się pod nosem – Dobrze.
- Zależy mi na Tobie, Lily – całuje mnie lekko w czoło i otula ramieniem.
Uśmiecham się na tą chwilę. To miłe, słyszeć, że komuś zależy na Tobie. Komuś, kogo kochasz.
*
-Harry-
Tak, jestem pewien. Cholernie mi na niej zależy. To fakt. Chciałem ją przelecieć i zostawić, ale teraz to wszystko idzie w niepamięć. Mogę czekać na tą chwilę wieczność, oby tylko była ze mną.
Po godzinie do sali wchodzi lekarz. Uśmiecha się pod nosem na nasz widok i siada na krześle. Lekko unoszę się w górę i pytam co ze mną jest.
- Nic poważnego – informuje i kątem oka spogląda na Lily – Został Pan postrzelony w nogę i na całe szczęście usunęliśmy kulę. Noga będzie zdrowiała do miesiąca i proszę się nie przemęczać.
Kiwam głową.
- Kiedy mogę wyjść? – pytam, a lekarz śmieje się.
- W takim wypadku, może Pan wyjść już za 3 dni.
Co? Oczywiście, że nie będę siedział na dupie w szpitalu przez 3 dni. Mam tyle rzeczy do zrobienia i nie zmarnuję ani godziny.
- Chcę wypis – mówię i wstaję z łóżka – Nie mogę tyle tu być.
- Jest Pan gdzieś umówiony? – pyta, a ja zaciskam pięści.
Co go to, do kurwy nędzy obchodzi? Jak ma swoje życie to niech się nim zajmie.
- To nie jest informacja dzięki której zmieni się Pana życie – syczę – Po prostu chcę stąd wyjść. Najlepiej zaraz.
Lekarz cmoka i spogląda w papiery, które trzyma.
- No cóż. Może pan poprosić o wypis, ale wydaje mi się, że dla własnego dobra powinien Pan tu zostać.
- Ja wiem co dla mnie najlepsze i proszę o wypis – przewracam oczami i podchodzę do okna.
Lekarz wychodzi w mgnieniu oka, a ja odwracam się w stronę Lily.
- Jak Ty się zachowujesz? – pyta i marszczy brwi – Nie bądź taki niemiły, Harry.
- Kurwa. Wtrąca się w nie swoje sprawy – warczę i uświadamiam sobie, że nie powinienem.
- Nie Harry – kręci głową – Nie chcę tu być, jeśli masz taki być. Wychodzę.
Nie pozwalam jej na to i staję w drzwiach.
- Lily, nie wychodź.
- Daj mi wyjść! – krzyczy i ma zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale zatykam jej usta swoimi.
Oczywiście odwzajemnia pocałunek.. kto by pomyślał. Śmieje się w myślach i przyciskam ją do ściany.
Gdy odrywamy się od siebie by zaczerpnąć powietrza, zdobywam się na odwagę.
- Zostań moją dziewczyną – łapie jej podbródek i każę spojrzeć na mnie.
Dziewczyna nie wygląda na zaskoczoną, wręcz przeciwnie. Wywraca oczami i wyrywa się.
- Nie – odpowiada, a ja czuje wzbierającą we mnie złość, jednak wiem, że nie mogę wybuchnąć.
Z całych sił zaciskam pięści i staram się brzmieć jak najmilej.
- Dlaczego? Nie podobam Ci się? – pytam i wskazuję na swoje ciało.
Lily zaczyna się śmiać i głęboko wzdycha.
- Nie zostanę Twoją dziewczyną tutaj. Nie w szpitalu, nie gdy jesteś w tym stanie, nie gdy tak się zachowujesz.
- Dobrze – uśmiecham się – Rozumiem. Szykuj się na jutro.
Puszczam jej oczko i wracam do łóżka, zostawiając ją zdezorientowaną.
ZAŁOŻYŁAM NOWE FF I ZAPRASZAM WSZYSTKICH :*
FF NAZYWA SIĘ "PSYCHOLOGIST" I MOIM ZDANIEM, MA LEPSZĄ FABUŁĘ ITD NIŻ SEX HOUSE :D ZNAJDZIECIE JE NA MOIM PROFILU :*
A co do rozdziału to jest krótki i bezsensowny. Nie mam już kompletnie pomysłów na dalsze rozdziały, więc pomóżcie :( Co ma się dalej stać? Mogę się zasugerować Waszymi komentarzami.
i przypominam o votes :*
CZYTASZ
Sex House [book one] || Harry Styles [PL] ✅
FanfictionNigdy nie kochał, nigdy nie był kochany, ale.. pokocha? >