-Lily-
Powoli dochodziła 16, więc postanowiłam zejść na dół i poczekać trochę na Justina.
- Noo – usłyszałam jego głośne westchnięcie – Ładnie wyglądasz.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i podziękowałam. Bardzo chciałam być już na miejscu. Wyjście z Justinem to jedyny sposób, żeby zapomnieć na trochę o Harrym. Moja wyobraźnia nieraz żartowała i drwiła ze mnie, bo co chwilę widziałam go przed oczami. Wydawało się to takie realne, że kilka razy próbowałam go dotknąć, ale rozpływał się i już go nie było.
Mam wrażenie, że jestem w jakimś głupim programie typu „Mamy Cię!” i zaraz wyskoczą ludzie z kamerami i powiedzą, że to wszystko to jeden głupi żart. Powiedzą, że ten cały Harry i burdel to jedna wielka ściema. Niestety tak się nie stało.
- Możemy iść? – zapytał Justin wyrywając mnie z zamyślenia.
Kiwnęłam ochoczo głową i ruszyłam do drzwi. Po drodze ubrałam jeszcze buty, a na ramię zawiesiłam torebkę.
*
Po 15 minutach byliśmy na miejscu i zdziwiło mnie to, że Justin przywiózł mnie do najdroższej restauracji w mieście. Doceniałam to, że tak się starał, ale myślałam, że przyjacielski wypad będzie polegał na pójściu do baru, a potem spacerowaniu po parku. Myliłam się.
Jeśli byłaby to randka, to powiedziałabym, że już jest najgorszą jaką kiedykolwiek miałam. Nienawidzę takich oklepanych miejsc jak kino czy restauracja. Wolę, gdy facet wykaże się i zabierze mnie w fajne miejsce, które mi się spodoba. I tak dokładnie było z Harrym. Zabrał mnie na górkę, na której siedzieliśmy i patrzyliśmy na piękne widoki. To była udana randka, nawet jeśli była naszą ostatnią.
- Wszystko okej? – Justin machnął mi dłonią przed oczyma, a ja ocknęłam się.
Zdecydowanie za często myślę o Harrym, gdy mam zupełnie o nim nie myśleć. Cholera.
- Tak, jasne - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę drzwi restauracji.
Justin otworzył mi je jak na faceta przystało i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Po chwili kelner przyniósł nam dwie karty z menu.
- Na co masz ochotę? – zapytał, a ja nie do końca wiedziałam co odpowiedzieć.
Szczerze mówiąc miałam ochotę na hamburgera i duże frytki, ale raczej mu tego nie powiem, prawda?
Jedyne co może się tu równać z frytkami to krewetki w sosie tajskim z ziemniaczanymi rozetkami.
W końcu frytki to ziemniaki.
Zaczęłam wyszukiwać jak najmniej wykwintne danie, gdy po chwili do naszego stolika podeszła kelnerka.
Dyskretnie zlustrowałam ją od stóp do głów i stwierdziłam, że jest naprawdę bardzo ładna. Miała blond włosy, sięgające jej do piersi, naturalnie różowe usta i zielone oczy. Gdzieś już widziałam podobne. Harry. Jednak jej oczy totalnie nie mogły się równać z jego oczami. On miał najpiękniejsze.
Ubrana była w granatowe, dopasowane spodnie, marynarkę tego samego koloru i czarną koszulkę z kołnierzykiem i małym napisem „The Oxo Tower Restaurant”*.
- Czy mogę spisać zamówienie? – zapytała i zauważyłam, że lekko się uśmiecha.
- Poproszę sandacza w sosie śmietanowym, brokułami i warzywami na parze – odezwał się Justin, a ja kompletnie pogubiłam się w jego słowach.
- To samo – uśmiechnęłam się życzliwie i spojrzałam w kartę dań.
Wzrokiem odnalazłam owego sandacza i widząc jego cenę, miałam ochotę zmienić zamówienie, ale to byłoby niegrzeczne. Westchnęłam zażenowana i oparłam się o krzesło.
- Podoba Ci się tutaj? – zapytał, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię i mu nie odpowiadać, jednak postanowiłam być szczera.
- Nie chcę być niemiła – poinformowałam i spojrzałam mu w oczy - ale to nie są moje klimaty. Szczerze mówiąc, myślałam, że pójdziemy na spacer i na kawę, a Ty zabierasz mnie w takie drogie miejsce.
- Myślałem, że Ci się spodoba. To najlepsza restauracja w Londynie..
- I najdroższa – dodałam, przez co dziwnie na mnie spojrzał.
- No cóż, przepraszam. Starałem się.
- Wiem i doceniam to, jednak następnym razem pójdźmy po prostu do Starbucksa.
Kiwnął głową, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Harry-
Siedziałem na podłodze i kończyłem pić 6 piwo, gdy nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu. Przez ten cały alkohol wyostrzyły mi się zmysły, więc myślałem, że ogłuchnę gdy usłyszałem czyjś krzyk z przedpokoju. Głowa niemiłosiernie mnie bolała, więc zakryłem dłońmi uszy i opadłem na podłogę.
- Styles! – krzyknął Tomlinson, a ja myślałem, że zabiję skurwysyna – Co Ty tutaj do cholery robisz?
- Piję – wymamrotałem i pomachałem mu przed nosem butelką z piwem – Chcesz?
- Wstawaj – syknął i pociągnął mnie w górę, a następnie przeniósł na kanapę – Zayn mówił, że nie chciałeś przyjść na imprezę i wolałeś pić sam.
- To prawda – wyszczerzyłem się i już miałem brać kolejnego łyka, ale butelka została zabrana mi sprzed nosa.
Louis odstawił alkohol na stolik i usiadł obok mnie na kanapie.
- Co Ci jest? – zapytał, tym razem nie był już wściekły.
Zresztą ledwo widziałem, więc nie wiem jaki miał wyraz twarzy.
- Nie mogę się napić?! – krzyknąłem.
- Zwykle wolałeś chodzić z nami do klubu i pić wspólnie, a potem chodziłeś do Niny.. lub innej – odparł.
- Nie chcę żadnej innej, dobra? – odpysknąłem i oparłem się – Nie mam już nikogo.
- Lily dała Ci w kość? – zapytał i zaśmiał się pod nosem, a ja kopnąłem go z całej siły w piszczel.
- Kurwa, zabawne – prychnąłem.
- Powiem Ci coś, Harry.
Spojrzałem na niego i czekałem na najgorsze.
- Zakochałeś się.
-Lily-
Po skończeniu obiadu postanowiliśmy się przejść. Jestem pewna, że gdybym mu wcześniej o tym nie powiedziała, to nawet by na to nie wpadł.
- Łączy Cię coś jeszcze z Harrym? – zapytał Justin, a ja poczułam wzbierające we mnie emocje.
Wściekłość, smutek, radość, złość, szczęście, rozpacz. Wszystko naraz. Harry dawał mi tyle różnych emocji, że nie mogę tego nawet pojąć. Tym razem jednak górował smutek.
- Już nie, tak sądze – odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami, żeby wyglądać na obojętną.
Nie chciałam żeby myślał, że mi na nim zależy.
- Dlaczego? – zdziwił się.
- Zerwałam z nim kontakty po tym, jak Cię pobił. Jest zbyt.. agresywny i bipolarny.
- Bipolarny? – zapytał i usiadł na ławce pod wielkim drzewem, a ja tuż obok niego.
Schowałam ręce do kieszeni i spojrzałam gdzieś w dal, żeby na spokojnie mu to wytłumaczyć.
- Tak – kiwnęłam głową – Czasami jest oschły, niebezpieczny i chamski, ale potem może być radosny, miły i uroczy.
- Tak, wiem co to znaczy bipolarny, Lily – zaśmiał się – Chodzi mi o to, że nigdy nikt tak o nim nie powiedział. Zwykle mówi się, że jest po prostu niebezpieczny i aspołeczny. Bynajmniej jeśli chodzi o jakieś normalne relacje. Jedyni ludzie, którzy się z nim zadają na to jego banda, wiesz o kim mówię?
- Tak wiem – odpowiedziałam, myśląc o Niall’u, Zayn’ie, Liam’ie, Louisie i Luke’u – A skąd wiesz jak o nim się mówi? Skąd ludzie go znają?
- Umm, no wiesz – podrapał się po karku i spojrzał w ziemię – Słyszy się to i owo. Chodzą różne plotki.
Skinęłam głową i usłyszałam dźwięk telefonu.
- Zobacz – Justin uśmiechnął się i wskazał na wibrujący telefon w mojej kieszeni.
Wyjęłam iPhone’a i zauważyłam jedną wiadomość od Harrego.
Kocham Cię Lily
- O mój boże – zakryłam dłonią usta i z wrażenia upuściłam telefon na ziemię.
Justin podniósł go i przeczytał treść wiadomości, a następnie wybuchnął śmiechem.
- Wyznawanie miłości w sms, jakie to dorosłe – prychnął i wstał z miejsca, podając mi dłoń – Chodź, pójdziemy do domu.
*Hej kochani, pamiętajcie o komentarzach i votes, bo to mega nakręca do napisania kolejnych rozdziałów! :* Liczę na Was, a w zamian za te piękne 25k wyświetleń macie tutaj taki rozdział :)
Podoba Wam się?*
CZYTASZ
Sex House [book one] || Harry Styles [PL] ✅
FanficNigdy nie kochał, nigdy nie był kochany, ale.. pokocha? >