21. Caught

42.4K 1.7K 115
                                    

- Kurwa, mów mi co mam robić! – krzyknąłem i szybko wbiegłem do auta.
Lily siedziała zdenerwowana i bawiła się pasmem swoich włosów.
- Zaraz zadzwonię do Liama, a Wy jedźcie w stronę lotniska.
Zrobiłem to co kazał. Jechaliśmy około 3 godzin, aż w końcu znaleźliśmy się w Doncaster, na lotnisku.
- Dlaczego tutaj jesteśmy? – zapytała Lily i wysiadła z auta.
- Musimy lecieć do Stanów  - odparłem i ruszyłem do kasy, po bilety.
- Wrócimy? – prawie płakała, no kurwa nie teraz błagam.
Nie mogłem patrzeć jak ona cierpi. Usiedliśmy razem na jakiejś ławce przy kasie i nałożyłem sobie na głowę kaptur.
- Ty też załóż – powiedziałem.
Oboje siedzieliśmy w ciszy, gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk mojego dzwonka.
- Macie coś?  - zapytałem.
- Liam był w tym aucie – poinformował Louis, a ja odetchnąłem z ulgą – Zaraz załatwię Wam jakiś lot.
*
Po kilku godzinach siedzenia na lotnisku, w końcu mogliśmy wsiąść do samolotu. Musieliśmy dolecieć do Nowego Jorku. Samochód został na parkingu, ale żeby uniknąć śladów po nas, przyjechał po niego Niall.
- I co będzie potem? – zapytała Lily siadając obok mnie w samolocie – Wrócimy, prawda?
- Tak, wydaje mi się, że tak. Na razie musimy być jak najdalej – uśmiechnąłem się.
Lily odwróciła się w stronę okna i zaczęła cicho płakać. Ja naprawdę nie wiedziałem co do cholery mam robić! Zostawić ją, pogadać? Jedynym normalnym wyjściem było pocieszenie jej, więc lekko podniosłem ją do góry i usadziłem na swoich kolanach. Dziewczyna przytuliła się do mojego torsu i złapała mojej koszulki. Nie obchodziło mnie to, że będę cały mokry od jej łez.
- Nie płacz, proszę – szepnąłem i pocałowałem ją w czoło.
-Lily-
Bardzo chciałam wrócić. Modliłam się, żeby to wszystko było snem. Żebym obudziła się w swoim łóżku po pracy i nigdy nie poznała Harrego. Jednak to było niemożliwe. Byłam tu teraz z nim i leciałam do Stanów. Sama, bo na Harrego nie miałam co liczyć.
Nawet nie zauważyłam, gdy posadził mnie na swoich kolanach i zaczął uspokajać. Pocałował mnie w czoło, co wywołało u mnie zdziwienie. Co z nim do cholery się stało?
- Chcę być w domu – wymamrotałam.
- Wiem, ja też bym chciał. Ale nie możemy.
Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
*
- Lily – Harry zaczął klepać mnie po policzku, więc obudziłam się – Jesteśmy.
Ziewnęłam i spojrzałam za okno. Nowy Jork. O jezuniu.
- Chodź.
Harry złapał mnie w talii i poprowadził do wyjścia. Wzięliśmy swoje bagaże i mogliśmy udać się w miasto.
- I co masz zamiar tu zrobić? Nie mamy nawet jak się poruszać – powiedziałam, ale Harry widocznie mnie nie słuchał, bo był odwrócony w przeciwną stronę.
- Pojedziemy do brata Nialla – odparł nagle – Da nam swoje auto.
Kiwnęłam głową i ruszyłam za nim. Chłopak prowadził nas do jakiegoś wielkiego sklepu.
- Musimy się trochę zamaskować – zaśmiał się.

Harry kupił nam okulary przeciwsłoneczne, żebyśmy mogli się zakryć. Trochę mnie to bawiło, no ale skoro już musiałam je nosić to trudno. Kręciliśmy się ciągle po mieście, bo było tak ogromne, że nie wiedzieliśmy gdzie iść. Brat Nialla mieszkał gdzieś w centrum, więc trudno było znaleźć odpowiednią ulicę.
- To tutaj – powiedział Harry i skierował nas w stronę ogromnego wieżowca.
Mogę się założyć, że miał ponad 20 pięter. Kuzyn blondyna musiał mieć naprawdę dużo pieniędzy.
Wjechaliśmy windą na górę i zapukaliśmy do mieszkania z numerkiem „98”.
Otworzył nam niewysoki, ciemny blondyn o niebieskich oczach. Był bardzo podobny do Nialla.
- Cześć Harry – uśmiechnął się i podał dłoń Harremu.
- Siema Greg, to jest Lily – odparł i wskazał na mnie.
Uśmiechnęłam się miło, a on odwzajemnił gest. Miał bardzo podobny uśmiech do Nialla, co bardzo mi się podobało.
- Słyszałem o wszystkim i z chęcią dam Wam moje auto, ale może najpierw coś zjecie, wypijecie?- zaproponował, a mój żołądek krzyczał „ tak! Harry, zgódź się” i ku mojej uldze Harry się zgodził.
Usiedliśmy w ogromnym salonie na kanapie, gdy nagle do pomieszczenia weszła jakaś młoda kobieta z dzieckiem na rękach.
- Ah tak, to jest moja żona Denise i mój synek Theo – poinformował nas Greg i usiadł na kanapie obok Harrego.
- Cześć – uśmiechnęła się i podała nam dłoń.
- Jestem Lily – odparłam i przesunęłam się trochę, aby Denise miała miejsce, jednak ona nie usiadła.
- Ja idę zrobić coś do jedzenia – powiedziała i odstawiła dziecko na podłogę.
Był to mały, słodki chłopczyk z blond włosami i niebieskimi oczami. Był bardzo podobny do Nialla.
- Theo, usiądź ładnie – poprosił go Greg.
Chłopczyk usiadł obok mnie i zaczął jeść ciastko, które trzymał w ręku. Był naprawdę bardzo słodki. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie równie miły i zabawny jak jego wujek.
*
Po zjedzeniu obiadu u Grega, ruszyliśmy w podróż.
- Tak właściwie to gdzie jedziemy? – zapytałam.
- Louis powiedział, że znajdzie nam hotel, w którym będziemy bezpieczni.
Skinęłam głową i odwróciłam głowę w stronę okna. Widoki były piękne. Miasto zachwycało i było wspaniałe samo w sobie. Fajnie byłoby kiedyś tutaj zamieszkać, ale to oczywiście niemożliwe przez Harrego.
Po 15 minutach jazdy do Stylesa zadzwonił telefon. Jestem pewna, że to Louis, który co kilka godzin do niego dzwoni.
- Ta? – wymamrotał.
Próbowałam usłyszeć co mówi Louis, jednak na marnę, bo radio było włączone i zagłuszało całą rozmowę.
- Co kurwa?! – krzyknął nagle, a ja prawie dostałam zawału.
Mógłby panować nad emocjami i nie drzeć mordy, wtedy kiedy nie trzeba.
- Louis, zrób z tym coś. Akurat teraz? Jestem sam, nie poradzę sobie.
Oh, chyba o kimś zapomniałeś drogi Harry.
- Dobra, cześć.
Zielonooki rozłączył się i spojrzał na mnie zdenerwowany. Oczekiwałam jakiś wyjaśnień, ale on tylko głęboko westchnął i znów skupił się na drodze.
- Nie powiesz mi o co chodzi? – zapytałam.
- Nie chcę żebyś się denerwowała, nie jest nam to potrzebne – wymamrotał i włożył papierosa do ust.
Wcześniej nawet nie zauważyłam, żeby gdzieś tutaj trzymał papierosy.
- Denerwujesz mnie paleniem, więc możesz powiedzieć o co chodzi, nie zrobi to żadnej różnicy – prychnęłam i odwróciłam się od niego.
Otworzyłam okno i zaczęłam głęboko oddychać świeżym powietrzem, żeby tylko nie czuć zapachu fajek.
- Powiem Ci w swoim czasie.
- Dobra – syknęłam – Nie mów, ale wysadź mnie.
- Chyba sobie żartujesz – zachichotał i zaciągnął się papierosowym dymem.
- Wysadź mnie, natychmiast! – krzyknęłam.
Zdziwił mnie, bo zatrzymał się i odblokował drzwi. Złapałam jeszcze moją walizkę z tylnych siedzeń i wyszłam z auta. Głośno trzasnęłam drzwiami i zaczęłam kierować się w stronę sklepu. Musiałam kupić gdzieś kartę do telefonu, żeby zadzwonić do kogokolwiek. Na szczęście dostałam od Emmy kiedyś 10 funtów i schowałam je do kieszeni spodni ,które spakowałam do walizki.
Zatrzymałam się na ławce przed sklepem i otworzyłam walizkę, w celu poszukiwań pieniędzy.
- Pomóc? – usłyszałam ochrypły głos tuż za mną i odwróciłam się.
- Nie – wymamrotałam szybko, gdy zauważyłam 3 mężczyzn.
Znalazłam pieniądze, więc zamknęłam walizkę i ruszyłam do sklepu. Mężczyźni poszli za mną.
Zaczęłam żałować, że wysiadłam z tego auta.
Miałam właśnie otwierać drzwi, ale ktoś mnie zatrzymał. Jeden z nich złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Styles ma gust – zaśmiał się, a razem z nim pozostali.
Skąd oni do cholery znali Harrego i wiedzieli o nas?
- Zostaw mnie – syknęłam i wyszarpałam się z jego uścisku.
- Nie tak prędko – powiedział i pchnął mnie na ścianę – Dzwońcie do Jacka.
Chwila, chwila.. do Jacka? Tego Jacka?

*dziś wybiło 10k wyświetleń, za co jestem Wam bardzo bardzo wdzięczna :') 
Jak myślicie co będzie dalej? 8-) Bo ja już nie mogę się doczekać, aż przeczytacie kolejne rozdziały - które pojawią się jutro lub pojutrze :* *

PS: Bardzo chciałabym, żeby każdy kto czyta moje ff skomentował ten rozdział :) Chciałabym wiedzieć ile osób jest ze mną! :D 

Sex House [book one] || Harry Styles [PL]  ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz