-Harry-
Śpię na kanapie. Nie chcę już widzieć Lily i ona pewnie mnie też. To co zrobiła jest nieodpowiedzialne i zastanawiam się nad karą, którą by jej dać.
Rano budzą mnie kroki. Otwieram oczy i widzę Lily w mojej koszulce, która cichutko schodzi po schodach.
Nawet na mnie nie patrzy. Wchodzi do kuchni i otwiera lodówkę, z której wyciąga jajka i jakiś boczek.
Mam cichą nadzieję, że dla mnie też coś przygotuje.
Wzdycham i zerkam na jej zgrabny tyłek, który idealnie porusza się w prawo i lewo, podczas gdy ona miesza łyżką jajka na patelni. Ugh. Jestem tak cholernie szczęśliwy, że jest tylko moja i nikt inny nie może patrzeć na nią w ten sposób.
Gdy kończy gotować, nakłada na talerz porcję i kieruje się w stronę schodów. Kurwa. Mam sobie sam robić śniadanie?
Niechętnie wstaje z kanapy i ruszam do kuchni. Co prawda umiem gotować, ale nie chce mi się.
- Tak, przyjadę — słyszę i gwałtownie odwracam się do tyłu.
Na schodach siedzi Lily i rozmawia przez telefon. Gdzie ona chce jechać?! Jeśli rozmawia teraz z Justinem, lub obojętnie jakim facetem, to obiecuję, że zamknę ją w domu i nigdzie nie wypuszczę.
- Do zobaczenia — uśmiech na jej twarzy nie znika, nawet gdy patrzy na mnie.
- Kto to był? — pytam.
- Lepiej nie rozmawiaj z małym dzieckiem — wzrusza ramionami i spogląda na mnie spod byka.
Czyli co? Teraz ona zgrywa wielce obrażoną? Ja jej kurwa dam. Odechce jej się udawania takiej suki.
- No tak, zapomniałem — syczę — Nigdy nie chciałem mieć bachora w domu, więc możesz wyjść.
Uśmiech z jej twarzy znikł, a między oczami pojawiła się zmarszczka.
- Słucham? — pyta z niedowierzaniem.
Ha, mam ją.
- To co słyszałaś — uśmiecham się i odwracam, aby dokończyć przygotowywanie śniadania.
- Jesteś dupkiem — szepcze i słyszę jak wbiega na górę.
Śmieję się cicho pod nosem. Strzeli focha na góra 10 minut, a potem przybiegnie do mnie, żeby się przytulić. Znam te wszystkie kobiece foszki.
Po 15 minutach mój omlet jest idealnie gotowy do zjedzenia, więc nakładam go na talerz z różnymi owocami i ruszam do salonu.
Po chwili słyszę głośne kroki. A nie mówiłem, że wróci?
Lily schodzi ze schodów, ale nie do końca sama. W ręku trzyma pełną torbę podróżną, a na nogach ma już buty. Co do cholery..
- Gdzie Ty się wybierasz? — pytam i odkładam talerz na stolik.
- Nigdy nie chciałeś mieć bachora w domu — powtarza moje słowa i spogląda na mnie — Więc nie będziesz miał.
Wychodzi za drzwi, a ja siedzę tak jak siedziałem. Kompletnie nie wiem co przed chwilą się stało, ale wiem, że muszę coś z tym zrobić.
Szybko wstaję i ruszam za nią, ale jest już poza domem. Otwieram drzwi i zauważam, że jest niedaleko.
- Lily! — krzyczę — Wracaj do cholery!
Nie odzywa się tylko nadal idzie przed siebie. No kurwa, nie mogę pozwolić na to, żeby sobie poszła. Przecież ona nie ma gdzie iść, a na każdym kroku może czaić się ten pierdolony skurwiel.
- Kurwa mać — syczę i biegnę do niej.
Staję naprzeciwko i łapię ją za ramiona.
- Puszczaj mnie! — wrzeszczy i zadaje mi mocny cios w brzuch.
Nie powiem, że nie bolało.
Syczę z bólu, ale nie jestem wkurzony. Miała do tego prawo.
- Lily, nie idź, błagam — mówię i zdaję sobie sprawę, że jeśli ode mnie odejdzie, to nie dam sobie rady.
- Nie, Harry! — krzyczy — Tyle się nacierpiałam przez Ciebie, a o burdelu już nie wspominając. Naskoczyłeś wczoraj na mnie z byle powodu, a dziś upokorzyłeś i nie chcę tego dłużej ciągnąć!
Widzę, że jej oczy zaszły łzami, ale nie jest sama. Moje też powoli zachodzą mgłą, a po policzkach spływają mi łzy rozpaczy. Nie teraz, proszę, nie teraz.
- Wiem. Przepraszam z całego serca. Lily, dobrze wiesz, że bez Ciebie nie dam sobie rady. Zostań ze mną, proszę — jęczę i upadam na kolana.
Łapię ją za dłoń i całuje jej wewnętrzną cześć.
- Nie znamy się długo, zrobiłem Ci tyle złego, ale wiem jedno, Lily. Zależy mi na Tobie, rozumiesz? Zależy mi na Tobie jak na nikim innym. Daj mi szansę.
Nie kontroluję już łez. Mam je w dupie. To nie prawda, że tylko pedały płaczą. Faceci też mogą płakać, jeśli mają do tego powód. A ja mam naprawdę ogromny powód — właśnie odchodzi ode mnie jedyna kobieta, na której mi zależy.
- Nie wierzę Ci — szepcze i wyrywa swoją dłoń.
- Uwierz — błagam — Lily, kurwa, tak bardzo mi na Tobie zależy. Obiecuję, że już Cię nie zawiodę. Wiem, że wyglądam teraz żałośnie, ale mam to w dupie.
Dziewczyna wzdycha i kręci przecząco głową, a moje serce rozpada się na kawałki.
- Daj mi czas, Harry — mamrocze i odchodzi.
Zostawia mnie całkowicie samego. Nie mam nikogo, nie mam nic.
Żałośnie upadam na ziemię i zanoszę się żałosnym płaczem. Tylko tyle mogę, bo jestem żałosnym człowiekiem, który na nic i na nikogo nie zasługuje.
________________________________
Cześć kochani :* Wprowadzam 'nowe zasady'.
Następny rozdział pojawi się, jeśli będzie 50 votes! :*
Mam nadzieję, że trochę Was zaskoczyłam tą sytuacją :D
CZYTASZ
Sex House [book one] || Harry Styles [PL] ✅
FanfictionNigdy nie kochał, nigdy nie był kochany, ale.. pokocha? >