Mrugnąłem oczami, żeby upewnić się, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Na krześle pod ścianą siedziała Lily. Pobita, poszarpana i w porwanych ubraniach. Koszulka, którą miała dziś na sobie, przypominała szmatę do podłogi, a nie odzież. Z nosa ciekła jej strużka krwi, tak samo jak z łuku brwiowego. No kurwa, tego było za wiele.
Bez wahania kopnąłem ogromne drzwi i wszedłem do pomieszczenia, w którym stali Lucas, Paul i Mark. Wszyscy ubrani w te swoje jebane stroje z logiem gangu.
- Co to ma kurwa być?! – krzyknąłem i rzuciłem się w ich stronę z pięściami.
Mark złapał moje nadgarstki i przywalił mi kolanem w brzuch. Nie dawałem za wygraną i szarpałem się ile tylko mogłem. Lily nawet nie patrzyła na mnie, podejrzewam, że ledwo żyje.
- Co Wy jej zrobiliście? – warknąłem i wskazałem na niewinną Lily.
Moją Lily.
- Spokojnie Styles – zaśmiał się Paul, a coś we mnie po prostu pękło.
Wyszarpałem się z uścisku Marka i rzuciłem z pięściami na Paul’a. Obijałem mu mordę z każdej strony, jednak po chwili ktoś mnie powstrzymał.
- Oh, Harry nie denerwuj się – chichot Lucasa był ostatnim co usłyszałem, zanim wstrzyknęli mi jakieś gówno w żyłę.
*
Z trudem otworzyłem oczy i zauważyłem, że nadal jestem w tym pieprzonym magazynie. Okropnie bolały mnie wszystkie mięśnie i kości. Próbowałem poruszyć rękami, ale były przywiązane do tyłu krzesła, na którym siedziałem. Naprzeciwko mnie, dokładnie w takiej samej pozycji, siedziała Lily.
Ocknęła się i patrzyła w ziemię. Ile bym teraz dał, żeby ją przytulić.
- Ktoś tu się obudził – powiedział wesoło Paul i wszedł z hukiem do sali.
- Wypuść ją, rozumiesz?! – krzyknąłem i splunąłem na jego buty.
Wiedziałem, że był zdenerwowany, ale nie okazywał tego. Próbował być poważny, ale coś mu kurwa nie wychodziło. Plunąłbym na niego jeszcze sto razy, jeśli byłoby trzeba.
- Harry, Harry, Harry – pokręcił głową i złapał mój podbródek w dwa palce – Kiedy stałeś się taki opiekuńczy? Przecież to tylko jedna z Twoich dziwek.
Paul zaśmiał się, a ja ponownie splunąłem na niego. Tylko, że tym razem na twarz.
Facet nie ukrył zażenowania i przywalił mi prosto w policzek. Najbardziej bolało to, że nie miałem jak się obronić. Nie miałem jak pomóc Lily i to wkurwiało mnie jak cholera.
- Twoja panienka wyjdzie cało – odparł i podszedł bliżej do Lily, a we mnie coraz bardziej się gotowało – Ale jest kilka warunków.
Dotknął palcem jej wargi i zjechał niżej. Jego obrzydliwe dłonie obmacywały jej ciało, a ja do cholery nie mogłem nic zrobić.
- Nie dotykaj jej – syknąłem.
- Dlaczego? Chyba od tego są dziwki, prawda? – nie krył uśmiechu i znów krążył dłonią po dekolcie Lily.
- Ona nie jest dziwką – warknąłem – Zabij mnie, zrób ze mną co chcesz, ale jej kurwa nie dotykaj!
Jedyną odpowiedzią Paula był głośny śmiech. No kurwa, z chęcią powiesiłbym go za jaja na latarni.
- Pamiętasz co mówiłeś? – zapytał, a ja kompletnie nie widziałem co ma na myśli – Posłuchaj malutka.
Lily pociągnęła nosem i spojrzała na Paula. Jej oczy były przekrwione, a policzki i nos rozgrzane. Na pewno płakała i to wszystko przeze mnie.
- Styles miał zlecenie, żeby znaleźć dziewczynę – zaczął, a ja poczułem jak odpływa ze mnie krew.
Nie, on kurwa nie może jej tego powiedzieć.
- Ani mi się waż – syknąłem.
- Oh słuchaj dalej – zwrócił się do Lily, która cierpliwie go słuchała – Miał ją zatrudnić w burdelu. Pracowałaby miesiąc, a następnie Harry miał posunąć się do czegoś okropnego.
- Nie! – krzyknąłem, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- W piwnicy zebrałoby się 6 facetów, których miał już wynajętych – powiedział i tym samym spojrzał na mnie – Harry, gdzie oni są? Nadal czekają na ofiarę?
- Mów – szepnęła Lily, a moje serce rozpadło się na malutkie kawałeczki.
- Lily, błagam, nie słuchaj go – wymamrotałem przez łzy.
-6 obleśnych, napalonych facetów, wiesz? – zaśmiał się – Harry zamknąłby Cię w metalowej klatce, którą trzyma w schowku, w piwnicy z innymi pierdołami jak kajdanki, bicze, skórzane pasy.
- Paul – wyszeptałem i kompletnie opadłem z sił.
Sznur boleśnie wbijał mi się w dłonie i stopy, a przez ciągłe szarpanie się narobiłem sobie głębokich ran. Nie miałem już sił na krzyczenie, na błaganie. Chciałem umrzeć, żebym nie musiał słyszeć tej marnej historii.
- Miałaś być przywiązana do łóżka, żebyś nie mogła się ruszać. Do klatki w kolejce ustawiłoby się tych 6 facetów, rozumiesz? – zaśmiał się głęboko, a ja spojrzałem na twarz Lily, która nie wyrażała nic innego jak ból i strach.
Wszystko kurwa przeze mnie. Nie powinno jej tam wtedy być. Nie powinna mnie poznać. Nie ona.
- Każdy po kolei gwałciłby Cię – wysyczał i uniósł jej podbródek do góry – Ten który doprowadziłby Cię do śmierci, wygrałby kupę kasy. Niezły interes, co?
Nie mogłem tego słuchać.
- Nie mogłabyś się ruszyć, ani nawet mówić. Zakneblowałby Cię, wszystko miał dokładnie zaplanowane.
- Nie.. – szepnęła Lily.
Spojrzałem na nią. Łzy powoli skapywały jej pod nogi i mieszały się z krwią, która spływała jej po czole.
- Lily, to nie było tak – powiedziałem w końcu.
Dziewczyna nie odezwała się. Nie mogłem znieść tego, że mnie nienawidzi. Jedyna osoba, którą byłem w stanie obdarzyć jakimś uczuciem nienawidzi mnie.
- Zabij mnie – wydusiłem nagle – Paul, zabij mnie, proszę.
***-the narrator-
Trzech potężnych mężczyzn stało wokół krzesła Stylesa. Długo nie zastanawiali się co mają z nim zrobić. Najlepszym wyjściem było po prostu zabicie go. Jego dziwka cały czas płakała, spoglądała ukradkiem na tą drastyczną scenę i nie mogła uwierzyć, jak znalazła się w takiej sytuacji.
Jeszcze kilka miesięcy temu, gdyby ktoś powiedział jej, że więziona w opuszczonym magazynie będzie musiała patrzeć na scenę śmierci, wyśmiałaby go.
Niestety wszystko dzieje się teraz, naprawdę.
Lily ze łzami w oczach patrzyła na cierpienie Harrego. Przywiązany do krzesła, bezbronny i błagający o śmierć. Mimo, że miał do niej takie zamiary, nie czuła do niego nienawiści.
Paul raz po raz uderzał skórzanym pasem po plecach Harrego. Jego jęki i wrzaski nie miały końca. Podłoga cała była zalana krwią i łzami. Mark i Paul mieli całkiem dobry plan śmierci Stylesa.
Chcieli wykończyć go, a gdy już całkiem opadnie z sił, sprzedadzą mu kulkę w łeb.
- Trzymasz się jeszcze? – zadrwił Paul i po raz kolejny przyłożył chłopakowi pasem w plecy.
Wymiotowanie krwią, było odpowiednim znakiem, że czas skończyć jego cierpienie. Paul wyciągnął zza pasa czarny pistolet. Przeładował go i przyłożył do skroni wycieńczonego Harrego.
- Do zobaczenia – zaśmiał się i w całym magazynie rozbrzmiał głośny huk.
Wtedy Lily zrozumiała.. kochała Harrego Stylesa.*i kolejny dzisiaj! nie mogłam się powstrzymać :*
podoba Wam się?
KOMENTUJCIE :* *
CZYTASZ
Sex House [book one] || Harry Styles [PL] ✅
FanficNigdy nie kochał, nigdy nie był kochany, ale.. pokocha? >