27. He must depart

39.1K 1.5K 148
                                    

Rano obudziło mnie stukanie do drzwi. Wyglądało na to, że Justina i Lucy nie ma, bo nikt nie otworzył. Niechętnie wstałam z ciepłego łóżka i zakładając po drodze kapcie, zeszłam na dół.
Ktoś nieźle dobijał się do mojego domu i jeszcze trochę, a rozwaliłby drewniane drzwi.
- Idę – burknęłam pod nosem i przekręciłam zamki w drzwiach, a następnie otworzyłam je.
- Hej piękna – uśmiechnął się Harry i posłał mi jeden z piękniejszych uśmiechów.
- Cześć – czułam, że się rumienię, więc odwracając jego uwagę od mojej osoby, wpuściłam go do środka.
- Jest ktoś? – zapytał, rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie. Chcesz coś do picia?
Chłopak pokiwał przecząco głową i rozsiadł się na kanapie.
- Zabieram Cię gdzieś – uśmiechnął się szeroko i poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłam tuż obok, a on położył swoją dłoń na moim kolanie.
- Gdzie? – zapytałam.
- Tajemnica – wytknął mi język, szybko pochylił się i cmoknął mnie w nos, co było bardzo urocze.
- Jesteś słodki – stwierdziłam i zachichotałam.
- Nie jestem słodki, Ty jesteś – odgryzł się.
*
Harry zakrył moje oczy bandaną i zakazał podglądać. Jechaliśmy dość długo i szczerze mówiąc powoli mi się to nudziło.
- Harry, ile jeszcze? – zajęczałam i opadłam na siedzenie.
- Nie marudź – zaśmiał się – Bądź cierpliwa, kochanie.
Nagle w moim brzuchu zalęgło się tysiące motyli. Pierwszy raz mnie tak nazwał i bardzo mi się to podobało. Nie wygląda na faceta, który mógłby mówić kobietom takie rzeczy, a jednak pozory mylą.
Uśmiechnęłam się pod nosem, co Harry chyba zauważył, bo położył swoją dłoń na moim udzie i zaczął kreślić palcem kółka. Ułatwiało mu to, że miałam sukienkę i miał do swojej dyspozycji moje nogi – jakkolwiek głupio by to nie brzmiało.
- Widzę, że Ci się już podoba, mimo że nie dojechaliśmy – wymruczał i przesunął swoją dłoń w górę, a ja szybko ją złapałam.
- Nie pozwalaj sobie – prychnęłam z rozbawieniem i potarłam palcami jego knykcie.
Zawsze lubiłam duże dłonie u facetów, a Harry zdecydowanie był ich posiadaczem. Moje dwie dłonie spokojnie zmieściłyby się w jego jednej. To było bardzo słodkie.
- Jesteśmy – usłyszałam i mało co nie pisnęłam z radości.
Miałam wielką ochotę wyjść z samochodu i zdjąć z siebie tą chustę. Po chwili Harry otworzył moje drzwi i pomógł mi bezpiecznie wyjść z auta.
- Nie znam się na tym, więc jeśli Ci się nie spodoba to mi powiedz – powiedział i wyczułam w jego głosie nutkę zdenerwowania.
Jeśli to był jego pierwszy raz, kiedy zabiera gdzieś dziewczynę, to cieszę się, że jestem nią ja. Harry stanął za mną i zaczął powoli rozwiązywać mi bandanę. Miałam wrażenie, że specjalnie to przedłuża, więc przywaliłam mu kuksańca w brzuch, żeby się pospieszył. Zachichotał pod nosem i w końcu zdjął mi materiał z głowy.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.
Staliśmy właśnie przed ogromnym znakiem z napisem „FUNFAIR”.  Uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam w jego stronę.
- Zabrałeś mnie do wesołego miasteczka? – zapytałam uradowana i zauważyłam jego zmieszanie.
Chyba źle odebrał moje pytanie. Zagryzł dolną wargę i odwrócił ode mnie wzrok. Pierwszy raz widzę go zakłopotanego.
- Harry, to wspaniale – oznajmiłam i rzuciłam mu się na szyję – Dziękuje.
Złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku i złapałam go za dłoń, ciągnąc w stronę wejścia.
- Naprawdę Ci się podoba? Nie miałem pojęcia gdzie Cię zabrać. Myślałem, że wolałabyś restauracje albo kino – wyjaśnił i zatrzymał się przed kasą.
- Wesołe miasteczko jest oryginalne i jest o wiele lepszym rozwiązaniem niż kino – przyznałam i korzystając z okazji, że jest o wiele wyższy, przytuliłam się twarzą do jego torsu.
Zawsze biło od niego takie ciepło, którego nie dało się opisać. Już dawno zapomniałam o wszystkim co miało miejsce w burdelu i chciałam na zawsze wymazać to z pamięci. Teraz jest lepszy czas dla nas i nie warto powracać do złych wspomnień.
- Może karuzela? – zapytał i wskazał na ogromny młyn, na który popatrzyłam z przerażeniem.
- Mam lęk wysokości – zagryzłam policzek od środka i spojrzałam mu w oczy.
- Przecież będę z Tobą – pocałował mnie w czoło i wziął się za kupowanie biletów, a ja postanowiłam trochę się rozejrzeć.
Wesołe miasteczko było przeogromne. Największą uwagę przykuwał diabelski młyn i karuzela łańcuchowa. Wokół biegały dzieci wraz ze swoimi rodzicami i muszę przyznać, że chyba jako jedyni przyszliśmy tu na randkę. Cóż, w sumie to chyba dobrze.
- Idziemy? – Harry przytulił mnie od tyłu i ułożył głowę na moim ramieniu.
Zaciągnęłam się przyjemnym zapachem jego perfum i bardziej wtuliłam się w jego tors.
- Tak – uśmiechnęłam się i oboje poszliśmy w stronę wielkiej karuzeli.
*
Mega mi się tutaj podobało, a najlepszym momentem było jedzenie waty cukrowej.  Harry pobrudził się jak małe dziecko i musiałam niemalże zlizywać z niego resztki cukru. Śmialiśmy się przy tym jak para nastolatków na placu zabaw, ale to było dokładnie to samo.  Byliśmy tylko trochę starsi i w wesołym miasteczku – na pierwszej randce. Szczerze mówiąc, dopiero zdałam sobie sprawę, że nie wiem ile Harry ma lat. Zabolało mnie trochę to, że nie mówi mi takich rzeczy, ale postanowiłam na razie zostawić ten temat w spokoju.
- Siedzimy tutaj 3 godziny – jęknął Harry i usiadł na zielonej ławce w ogrodzie – Wracajmy.
Prychnęłam pod nosem z rozbawieniem i zostawiłam go samego, ruszając w stronę jakiegoś straganu, który przyciągnął moją uwagę. Za ladą stał miło wyglądający chłopak. Na moje oko miał około 20 lat.
- Zagrasz?  - zapytał i szeroko się uśmiechnął, ukazując rząd równych, białych zębów.
- Nie wiem co trzeba zrobić – wzruszyłam ramionami – Pokażesz mi?
Chłopak kiwnął głową i dokładnie wytłumaczył mi zasady gry. Zadanie wyglądało na bardzo proste. Trzeba było trafić piłeczkami w 3 szklane butelki i sprawić, aby się przewróciły. Do wygrania było dużo maskotek i różnych zabawek. Stwierdziłam, że to dość dziecinne, ale w końcu kim jeszcze jestem jak nie dużym dzieckiem?
Skupiłam się na butelkach i wykonałam 3 rzuty. Dokładniej mówiąc 3 nietrafne rzuty. Chłopak zaczął się śmiać, a ja wraz z nim.
- Może następnym razem się uda – odparłam.
- Co się uda? – warknął Harry, a ja gwałtownie odwróciłam się – Co tutaj robisz?
Jego złość przeraziła mnie, ale też byłam zawstydzona jego głupim zachowaniem. Do jasnej cholery, o co mu chodzi?
- Gram, jakbyś nie zauważył – wywróciłam oczami i spojrzałam na chłopaka, który widocznie też się przestraszył – Przepraszam za niego.
 - Spokojnie – uśmiechnął się i podał Harremu piłeczki – Zagrasz?
Moje zawstydzenie wzrosło, gdy Harry wytrącił piłki z rąk chłopaka i złapał go za kołnierzyk od koszulki.
- Harry.. – szepnęłam i złapałam lekko jego bluzę, aby odciągnąć go w tył, jednak na marne.
- Zagram, ale na twojej twarzy – syknął – Obije Ci mordę i wygram, hm?
- Harry przestań – mruknęłam i spojrzałam ze współczuciem na chłopaka, który nieudolnie próbował wyrwać się z uścisku Harrego.
- Przepraszam, możesz mnie puścić? – zapytał, a Styles jak na zawołanie puścił jego koszulkę i pchnął w tył tak, że chłopak się wywrócił.
Tego było za wiele. Zawstydzona, a zarazem zła ruszyłam w stronę wyjścia. Harry oczywiście pobiegł za mną, ale byłam daleko i korzystając z tej okazji zaczęłam biec. Grzecznie podziękowałam pani kasjerce i wyminęłam furtkę, kierując się wprost do auta.
Na szczęście Harry jest tak roztrzepany, że zapomniał go zamknąć, więc otworzyłam drzwiczki i wsiadłam do środka.
Zielonooki podążył moim śladem i zrobił to samo, ale wsiadł na miejsce kierowcy.
- Dlaczego uciekłaś? – zapytał i gorzko na mnie spojrzał.
Jeszcze mi brakowało tego, żeby to on był na mnie zły. Ja w przeciwieństwie do niego umiem się zachować przy ludziach.
- Odpowiedz Lily – warknął i uderzył pięścią w kierownicę, co bardzo mnie zdenerwowało.
- Jak Ty się zachowujesz?! – krzyknęłam, nie kontrolując swojej złości – Jest mi za Ciebie wstyd, bo nie umiesz się zachować. Harry, Ty nie masz 10 lat! Zresztą nawet nie wiem ile masz, bo mnie o tym nie poinformowałeś.
- Perfidnie się do Ciebie przystawiał! – odkrzyknął i zaczął nienaturalnie ruszać rękami – Nie pozwolę na to, żeby jakiś koleś się tak na Ciebie gapił!
- Ma do tego prawo, bo i tak nie jesteśmy razem – parsknęłam i odwróciłam się w stronę okna.
- I nigdy nie będziemy – odparł, a mnie coś zabolało.
Coś, a dokładniej serce, które rozpadło się właśnie na miliony kawałeczków. Dlaczego musiał zepsuć tak wspaniały dzień? Z oczu mimowolnie zaczęły spływać mi łzy, mimo że tego nie chciałam. Nie chciałam być słaba i pokazywać mu, że mi na nim zależy. Nie mogę czuć do niego nic więcej poza przyjaźnią. Jeśli on mnie nie chce, nie mogę robić sobie nadziei. Ten chłopak natychmiast musi zniknąć z mojego życia.


*ale się porobiło :D jak Wam się podoba? jak myślicie kto miał rację i co będzie w następnym rozdziale? :) *
*rozdział niesprawdzany więc mogą być błędy* 

Sex House [book one] || Harry Styles [PL]  ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz