- Harry chodź – upomniała mnie Lily i zaczęła ciągnąć za bluzę.
- Lily, mam do Ciebie wielką prośbę – powiedziałem i zatrzymałem ją, aby spojrzeć jej w oczy – Zanocuj dziś u mnie.
Dziewczyna zaśmiała się, ale gdy zrozumiała, że wcale nie żartowałem, spoważniała.
- Jak to? – zapytała zdziwiona.
- Po prostu zanocuj u mnie, tylko dziś – uśmiechnąłem się, aby brzmieć jak najbardziej wiarygodnie.
- Harry myślę, że to trochę za wcześnie.
- Będę spał na kanapie, obiecuję – przyłożyłem dłoń w miejscu, gdzie znajduje się serce, a drugą uniosłem w górę, na znak obietnicy.
-Harry przykro mi – westchnęła – ale powinnam już wracać.
Cholera. Przecież ten skurwiel, w każdej chwili może jej coś zrobić. To był kurwa pieprzony członek gangu z Kanady! Moja Lily mieszka pod jednym dachem z mordercą.
- Kurwa – wymamrotałem pod nosem i próbowałem wymyślić dobry plan, który sprawiłby, że ten cały Justin, czy jak mu tam, nie pojawi się dziś w domu Lily.
*
Odprowadziłem Lily pod same drzwi i nawet nalegałem, żeby zostać z nią przez kilka godzin, ale odmówiła. Gdyby wiedziała z kim mieszka, dawno leżałaby ze mną w moim łóżku.
Wystukałem szybko numer do Louisa i czekałem, aż odbierze.
- Co znowu się stało? – zaśmiał się.
- Jest problem – zagryzłem wargę i głośno odetchnąłem - Lily mieszka w domu z członkiem gangu z Kanady.
Przez chwilę słuchałem głośnego kaszlu Louisa, wyglądało na to, że musiał się czymś zakrztusić.
- Co kurwa?! - krzyknął nagle, a ja prawie straciłem słuch.
- Ciszej – opieprzyłem go i oparłem się o fotel w samochodowy – Ten jej przyjaciel miał kurtkę z ich logo. Jestem pewny, że jest członkiem gangu. Co ja mam do cholery robić? Na pewno wie kim jestem i będzie chciał jej coś zrobić.
- Ciężka sprawa, ale nie możemy tego tak zostawić – stwierdził, a ja przytaknąłem – Zajmiemy się nim.
- Jak?
- Podaj mi jego adres lub namiary, przyjedziemy i go skopiemy – powiedział, ale ja miałem już inny plan.
- Nie, Louis – odparłem – Ja to zrobię.
- Ale przyjedziemy. Nie możesz być sam, dobrze wiesz, że może być ich tam więcej – ostrzegł, a ja zdałem sobie sprawę, że mówi prawdę.
Może być tutaj cały gang i jeśli coś mu zrobię, oni mogą mi się odpłacić.
- Masz rację – przytaknąłem – Przyjedźcie na Kingsway, jestem w aucie i mam na niego widok. Chyba na kogoś czeka, więc musicie być szybko.
Louis powiedział, że będą jak najszybciej się da, a ja zacząłem obmyślać cały plan. W jaki sposób go zabiję, gdzie pochowam zwłoki i co powiem policji.
Musiałem go zabić, żeby nic nie zrobił Lily – nie wybaczyłbym sobie gdyby cos jej się stało.
*
Czekałem kilka minut, gdy nagle zobaczyłem z daleka postacie, zbliżające się w moją stronę. Już stąd mogłem stwierdzić, że to Louis i reszta, więc wyszedłem z samochodu i podszedłem bliżej do tego sukinsyna.
- Styles we własnej osobie – zaśmiał się.
- Dobranoc – wysyczałem i wymierzyłem mu pierwszy cios prosto w tą zjebaną mordę.
Lekko się zatoczył, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia, więc pozwoliłem sobie na kolejny, tym razem w nos.
Zacząłem okładać go pięściami z każdej strony, aż w końcu upadł na podłogę i zaczął zwijać się z bólu. Kopnąłem go z całej siły w brzuch, a potem znów moja pięść spotkała jego twarz.
- Spokojnie – usłyszałem głos Louisa, a następnie odciągnął mnie od niego.
Nie obchodziło mnie to co mówi, więc wyrwałem się z jego uścisku i rzuciłem na Justina. Jego twarz już nie przypominała jego twarzy, co bardzo mnie cieszyło.
- Odsuń się, zabijesz go – warknął Zayn i odepchnął mnie.
Niall i Liam odciągnęli mnie od niego i wepchnęli do auta.
- Mu już wystarczy – poinformował Niall i poklepał mnie po ramieniu.
- Wróci do niej – syknąłem – Jeśli coś jej zrobi, to pozabijam Was wszystkich, rozumiecie?
*
-Lily-Była już późna noc, a Lucy i Justina nadal nie było. Bardziej bałam się o Lucy, bo nie widziałam jej od kilku dni.
Siedziałam skulona na kanapie i oglądałam telewizję, gdy nagle usłyszałam trzask drzwi i głośne kroki. Wystraszyłam się, ale gdy usłyszałam głos Justina od razu do niego pobiegłam.
- Justin! – krzyknęłam, ale gdy go zobaczyłam dosłownie szczęka opadła mi do samej ziemi.
Wyglądał jakby przejechała go ciężarówka. Jego twarz była tak spuchnięta i zakrwawiona, że nie wyglądał jak on. Ubranie miał porwane i całe we krwi.
- Co do cholery Ci się stało? – zapytałam i dotknęłam dłońmi jego twarzy.
Chłopak syknął z bólu i oparł się plecami o ścianę.
- Pomóż mi - szepnął.
Oplotłam go ramionami i spróbowałam wnieść do łazienki. Niechlujnie usiadł na wannie i co chwilę skarżył się na okropny ból brzucha.
- Najpierw opatrzę Ci twarz – poinformowałam i wyjęłam z szafki pudełko z wodą utlenioną, plastrami i bandażami.
Wodą utlenioną odkaziłam rany na jego twarzy, a plastrami je pozaklejałam. Po obmyciu krwi, nie wyglądało to najgorzej.
- Podnieś koszulkę – poprosiłam i odwróciłam się, aby wyjąć z szafki jałową gazę.
Przy okazji wzięłam też dodatkowe opakowanie, a gdy z powrotem odwróciłam się w jego stronę, zamarłam.
- O mój boże – wyleciało z moich ust, gdy dokładnie przyjrzałam się jego odkrytemu torsowi.
Był dosłownie poszarpany. W niektórych miejscach miał obdartą skórę, co wyglądało okropnie. Z głębokich ran skapywała krew, która nie chciała przestać lecieć.
Nie widziałam nigdy kogoś, kto mógłby tak wyglądać. Wszystko wskazywało na to, że wdał się w jakąś bójkę lub po prostu przejechał go samochód.. Nie, to raczej bójka.
- Kto Ci to zrobił? – zapytałam i przemyłam wodą utlenioną rany, które ciągnęły się przez cały tors i brzuch.
Nagle Justin zaczął kaszleć. Schylił się w stronę wanny, a z jego gardła powoli wydostawała się krew. O cholera, a co jeśli coś w środku mu krwawi? Powinnam zadzwonić na pogotowie.
- Justin, zadzwonię po karetkę – powiedziałam i pomogłam mu wykrztusić krew, która zalegała mu w gardle.
- Nie – warknął – Dam radę.
Postanowiłam go nie denerwować, więc poszłam do kuchni i nalałam wody do szklanki, którą potem mu zaniosłam. Po kilku minutach było dobrze, więc znów wzięłam się za opatrywanie ran.
- Powiesz mi kto Ci to zrobił? – zapytałam.
- Pierdolony Harry Styles – wycedził przez zęby.
Zatkało mnie.
*chciałam Was bardzo przeprosić, że wczoraj nie było maratonu, ale muszę powiedzieć szczerze, nie byłam w stanie :D nie wnikajmy w to, tylko cieszmy się kolejnym rozdziałęm huhu.
OGÓLNIE CZY KTOŚ DOMYŚLA SIĘ GDZIE JEST LUCY? 8) *
CZYTASZ
Sex House [book one] || Harry Styles [PL] ✅
FanfictionNigdy nie kochał, nigdy nie był kochany, ale.. pokocha? >