32. Nightmare

32.6K 1.4K 290
                                    

-Lily-
Obudziłam się strasznie zmęczona. Całą noc myślałam o tym co napisał Harry. Stwierdziłam, że on raczej nie bawi się w takie wyznania przez telefon i gdyby chciał to powiedziałby mi to prosto w oczy, ale potem doszło do mnie jak bardzo jest słaby w tych sprawach.  Ledwo daje radę z przytulaniem, a co dopiero byłoby z wyznaniem uczuć.
Moje rozmyślenia przerwał stukot z kuchni. Wygląda na to, że Justin wziął się za zrobienie śniadania i nie myliłam się. Po chwili znalazł się w moim pokoju, a  dłoniach niósł tacę z jedzeniem.
- O jezu – zaśmiałam się i odebrałam od niego drewnianą tackę – Dziękuję, nie musiałeś.
- Ale chciałem – powiedział i usiadł tuż obok mnie – Wyjdziemy dziś gdzieś?
-  Jasne, ale może wieczorem?
- 17 bądź gotowa – musnął mój policzek swoimi ustami i wyszedł z pokoju.
Z wielką ochotą zjadłam jajecznicę i kanapki przygotowane przez niego, a potem wypiłam świeży sok pomarańczowy.
Po śniadaniu zeszłam na dół, żeby odnieść tacę. Na blacie w kuchni zauważyłam karteczkę z informacją, że Justin będzie dopiero popołudniu.
Postanowiłam gdzieś wyjść, bo przecież nie będę siedzieć cały dzień w domu. Przebrałam się w moje wygodne jeansy i białą, zwiewną koszulkę. Już miałam brać się za makijaż, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Miałam ogromną nadzieję, że to Lucy, ale przecież nie pukałaby, prawda?
No właśnie – Lucy. Powinnam zadzwonić na policję, lub coś takiego, przecież nie ma jej w domu tyle dni.
Odetchnęłam głęboko i otworzyłam drzwi.
- Cześć – odparł Harry i bez mojego pozwolenia wszedł do środka, po drodze odwieszając bluzę na wieszak.
Co za dupek.
- Cześć? – odpowiedziałam trochę chamsko, bo nie oszukujmy się, ale cywilizowani ludzie nie wchodzą do innych jakby byli u siebie.
- Jest może Justin? – zapytał i rozglądnął się po kuchni i salonie.
 Pokręciłam głową przecząco, a on usiadł na krześle barowym.
- Wygląda na to, że muszę tu na niego poczekać – wyszczerzył się – Zróbmy coś.
- Żartujesz? Wynoś się stąd – warknęłam.
Spojrzał na mnie zdezorientowany, jakby od początku myślał, że wskoczę mu w ramiona i się zgodzę.
- Wchodzisz tu sobie jak do siebie i myślisz, że wszystko będzie dobrze? Natychmiast wyjdź – wskazałam palcem na drzwi wyjściowe i zmierzyłam go wzrokiem.
- Spokojnie, Lily – uniósł ręce w górę – Chciałem zobaczyć czy wszystko w porządku. Chociaż pogadajmy.
Stwierdziłam, że skoro i tak już mi przeszkodził to mogę poświęcić mu trochę czasu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję.
- Może być tak jak niedawno? – zapytał nagle i usiadł obok mnie – Chciałbym, żeby tak było.
- Nie może tak być – odparłam – Jesteś egoistycznym dupkiem.
Wiedziałam, że nie lubi, gdy ktoś go wyzywa, ale mówiłam dokładnie to, co miałam na myśli. Niech wie co o nim sądzę.
- Dlaczego tak myślisz? – spojrzał na mnie, a ja  odruchowo spuściłam wzrok.
Zamyśliłam się chwilę, bo tak naprawdę nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Bo pobiłeś Justina – wzruszyłam ramionami, a on wybuchnął śmiechem.
- Tylko to masz mi do powiedzenia? – zachichotał – Tylko dlatego mnie unikasz? To dziecinne.
Wkurzyłam się jego żartobliwym tonem, więc przekręciłam głowę w jego stronę i posłałam mu wściekły wzrok.
- Jesteś bipolarny – zaczęłam – Nigdy nie wiadomo co Ci strzeli do głowy. Jesteś niebezpieczny, ludzie się Ciebie boją, w tym ja.
Skłamałam, ale musiałam się jakoś bronić.
- Myślisz tylko o sobie – ciągnęłam, a on uważnie mnie słuchał – Wyznajesz uczucia przez telefon, co jest dziecinne i żałosne.
Prychnęłam, a on spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Wyznaję uczucia przez telefon? – zdziwił się i wyjął go z kieszeni – Przecież nie kontaktowaliśmy się ostatnio.
- Ja nie, Ty tak – odgryzłam się i zaglądnęłam mu w ekran.
Przeglądał wszystkie wiadomości, a gdy natrafił na moją, zaśmiał się.
- Lily, byłem pijany – powiedział i znów zachichotał.
Co go do cholery bawiło?
- Napisałem to, a szczerze mówiąc nawet tego nie pamiętam. Myślałaś, że Cię kocham?
Wybuchnął śmiechem, a moje serce pękło. Wcale nie dlatego, że mnie nie kocha, tylko dlatego, że mówi o tym jak o czymś oczywistym. Zrobił ze mnie głupią i śmieje się z czegoś, co uważałam za poważne.
Nawet nie kontrolowałam łez, które zbierały mi się w oczach i spływały po policzkach.
- Lily? – zapytał i uniósł mój podbródek do góry – Co jest?
- Wyjdź – powiedziałam i wstałam z kanapy.
Ruszyłam do przedpokoju i złapałam w dłonie jego bluzę, a następnie cisnęłam nią o podłogę.
- Wyjdź stąd! – krzyknęłam i otworzyłam drzwi, a chłopak podszedł do mnie i mocno przytulił.
Zaczęłam się wyrywać i szarpać, ale to nic nie dało. Był zdecydowanie za silny.
- Kurwa, puszczaj mnie! – wrzasnęłam i strzeliłam mu w twarz.
Sama byłam zszokowana swoim zachowaniem, ale przy nim nie kontrolowałam swoich emocji. On, równie jak ja, był zaskoczony i posłusznie wyszedł z domu, zabierając bluzę z podłogi.

Zaczęłam głośno płakać i z bezsilności opadłam na podłogę. Nigdy nikt tak bardzo nie zranił mnie, jak Harry robił to praktycznie codziennie. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak takie słowa mogą boleć.
Myślałaś, że Cię kocham?
Jego śmiech rozbrzmiewał w mojej głowie, która zaczęła już pulsować od nadmiaru płaczu.
Jak mogłam się w nim zakochać? Kocham go, a on mnie wyśmiał. Potraktował mnie jak naiwną dziewczynę, którą rzeczywiście byłam.
Naiwnie myślałam, że może się zmienić dla mnie i naiwnie się w nim zadurzyłam. Co gorsza, nie pozwalał mi o sobie zapomnieć, bo ciągle pojawiał się gdzieś obok.
Dlaczego to zawsze ja muszę mieć pod górkę? Tak bardzo chciałabym być jak najdalej od niego.

*

O 16:30 byłam już w pełni gotowa do wyjścia z Justinem. Jakoś się ogarnęłam, a po moim płaczu nie było ani śladu. Zadowolona z siebie, z wielkim bólem w sercu, usiadłam na fotelu i czekałam na Justina, który pojawił się w domu niedługo później.
- Jedziemy? – zapytał i przytulił się do mnie.
- Myślałam, że pójdziemy – mruknęłam i wzruszyłam ramionami.
- Alee, no wiesz – podrapał się po karku i przeczesał włosy – To dość daleko.
- No dobrze.

-Harry-

Jak ja do cholery mogłem coś takiego powiedzieć? Jestem kurwa najgorszym skurwysynem na tym świecie! Gdybym mógł, samemu sobie wjebałbym tak mocno, że wylądowałbym w szpitalu. Prosiłem już nawet Zayna o wpierdolenie mi, ale nie zgodził się.
Jestem ostatnią pizdą. Nawet nie wiedziałem, że to tak głupio zabrzmi.
Myślałaś, że Cię kocham?
Kurwa. Nie to miałem na myśli. Chciałem zapytać o coś w stylu „Myślałaś, że wyznam Ci miłość przez głupiego sms?”, ale kurwa wyszło jak zwykle. Teraz to już w ogóle nie będzie chciała mnie widzieć, a miałem jej tyle do powiedzenia. Kurwa, kurwa, kurwa.
Jest dla mnie ważna.
Nie wyobrażam sobie wyjść gdzieś bez niej.
Nie wiem, kim bez niej jestem.
Ona mnie zmieniła.
Od tak dawna nie pieprzyłem się z nikim i szczerze mówiąc nie mam na to ochoty.
JA KURWA PO PROSTU JĄ KOCHAM I SAM W TO NIE WIERZĘ.
*

-Lily-

Wypiliśmy pyszne frappucino w Starbucksie i oboje wsiedliśmy do auta.
- Zabiorę Cię gdzieś – uśmiechnął się i odpalił silnik.
Odwzajemniłam ten miły gest i wygodnie rozsiadłam się w fotelu. Była 20 i powoli zaczynało się ściemniać, więc zamknęłam oczy i zaczęłam wyobrażać sobie mnie i Harrego.

Razem w mieszkaniu. Na kanapie, oglądających film. Przytulam się do niego, a on szepcze mi do ucha, jak bardzo mnie kocha. Delikatnie całuję go w usta, lecz on jest gotowy na więcej. Ja również, więc siadam na nim okrakiem i obejmuję dłońmi jego szyję. Oboje całujemy się, a nasze języki toczą ze sobą walkę. Oczywiście wygrywa, co zbywam lekkim uśmiechem. Ocieram się o niego i słyszę jego stłumiony jęk. Prosi mnie o więcej, więc schodzę dłońmi do jego spodni. Rozpinam rozporek i nagle go nie ma.
Harry zniknął, a wokół jest nicość.

Z przerażeniem otwieram oczy i uświadamiam sobie, że nie jestem w aucie. Jestem w ciemnościach i słyszę jedynie oddechy. Swoje i.. kogoś. Tak naprawdę nie wiem kogo.
Co do cholery się stało?! Dlaczego nie jestem w samochodzie?
Nagle ktoś wchodzi do pomieszczenia i zapala światło, a ja mogę dokładnie mu się przyjrzeć. Justin.
Dopiero zauważyłam, że siedzę na krześle i jestem związana. Nie mogę ruszyć żadną częścią ciała, co jeszcze bardziej mnie przeraża.
- Obudziliśmy się? – zapytał Justin i podszedł bliżej do mnie.
Kucnął i wziął w swoje palce mój podbródek, a następnie go uniósł, abym na niego spojrzała. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, ale był inny niż te, które zwykle widziałam.
- Co ja tu robię? – zapytałam i zaczęłam szarpać nogami i rękami – Justin, pomóż mi.
Chłopak zaśmiał się, a ja odwróciłam wzrok i dopiero zauważyłam osobę siedzącą obok mnie.
Była związana w ten sam sposób co ja i ciężko oddychała. Z jej ust skapywała krew, a oczy miała sine. O mój Boże. Lucy. 

*Dobiliśmy do ponad 27k wyświetleń, a Sex House jest już na #74 miejscu w kategorii fanfiction! 
JESTEM DUMNA! :D

A co do rozdziału to komentujcie i klikajcie votes :* Mam nadzieję, że wprowadziłam trochę emocji :) *

Sex House [book one] || Harry Styles [PL]  ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz