Luna

198 23 11
                                    

- To koniec! - krzyknął chłopak w moją stronę.

- Koniec? Bo twój kolega się do mnie dobierał? - zapytałam czując łzy napływające do moich oczu.

- OCZYWIŚCIE, wszystko to wina moich przyjaciół! 

- Czemu nie ma was na lekcjach? - Na korytarz wszedł profesor Slughorn przywołany naszymi krzykami. - Rozejść się do sal.

I to był ostatni raz kiedy widziałam się z chłopakiem.

- Płaczesz? - Luna weszła do mojego dorminatorium. Usiadła obok mnie na łóżku.

- Zerwaliśmy. - Wyjaśniłam krótko całe zajście.

- Przykor mi. - Dziewczyna przytuliła się  do mnie.

- Mi chyba nie. - Wytarłam rękawem policzek, po którym spłynęła mi łza.

- Dosłownie płaczesz. W jaki sposób nie jest ci przykro.

- Mam wrażenie, że jest mi przykro, bo powinno być, a nie dlatego, że czuję smutek.

- Czyli z przyzwyczajenia? - zapytała Luna.

- To moje pierwsze zerwanie, więc nie.

- To się poddaje.

- Chciałbym, żeby życie wyglądało tak jak w książkach - sapnęłam nagle. -  I nie mam na myśli książek, w których wszyscy bawią się podczas wielkiej balangi. Myślę raczej o takich książkach, w których chłopak spotyka dziewczynę opatuloną w masę swetrów i pijącą kakao. Rozmawiają o książkach i o różnych innych sprawach i całują się na deszczu. Myślę, że właśnie coś takiego byłoby dla mnie dobre.

Luna westchnęła. 

- A gdyby było na odwrót? - zapytała cicho. Spojrzałam na nią z niezrozumieniem, więc kontynuowała. - Gdyby to nie był chłopak? - Przyglądała się swoim dłoniom, aż wreszcie odważyła się spojrzeć mi w oczy. - Gdybym to miałabym być ja?

Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jej oddech na swojej skórze. Czułam zapach jej perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. Luna chyba pomyślał o tym samym bo jej usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowałyśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jej dłonie znalazły się na mojej tali i przyciągały mnie bliżej niej. Moje ręce owinęły się na jej karku, a palce wplotły się w jej włosy. Z czasem nasze warg zaczęły ze sobą w spół pracować, całowałyśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie.

 I nagle oderwałyśmy się od siebie. 

Obie ciężko oddychałyśmy. Ona jednak mnie nie puściła. Przytuliłam się do niej i położyłam głowę na jej ramieniu. Gładziła mnie po włosach jedną ręką, drugą cały czas mnie trzymała za talię, jak gdyby bała się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego robić. Czułam się bezpiecznie w jej uścisku.

one shoty [Harry Potter girls]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz