Luna

145 14 43
                                    

To już ostatni taki długi rozdział. Przynajmniej tak mi się wydaje.

- Expelliarmus! - krzyknęłam starając się wyrzucić w powietrze różdżkę nieznajomej mi dziewczynie. Nie udało się.

- Expelliarmus! - zawołała blondwłosa, a różdżka wypadła mi z ręki. - Spróbuj jeszcze raz tylko nałóż większy nacisk na "a" i powinno się udać - pouczyła mnie.

- Nałóż większy nacisk na a i powinno się udać - naśladowałam ją, wykrzywiając jej głos. Nienawidziłam jak ktoś mnie poprawiał.

Niechętnie podniosłam swoją zgubę z ziemi. Spotkałam się ze wzrokiem mojego przyjaciela, który z odległości pokazał mi kciuki do góry, zachęcając do dalszych ćwiczeń. Te zajęcia z Gwardii Dumbledora były bardzo wyczerpujące, ale lepsze od teorii książkowej Umbridge. 

- Expelliarmus! - usłyszałam za sobą głos Hermiony, a moja różdżka ponownie poleciała w powietrze.

Spojrzałam na nią z mordem w oczach, przez co wypowiedziała szybkie przeprosiny. 

- Jesteś już jedyną, której nie wychodzi to zaklęcie, a nie możemy w kółko powtarzać tego samego. Chcemy z Harrym przejść do następnego.

Niemrawo pokiwałam głową w odpowiedzi, na znak zrozumienia.  

- Zanim wprowadzą nowe zaklęcie, spróbuj na mnie jeszcze raz z tym co ci nie wychodzi - powiedziała blondwłosa dziewczyna odchodząc dwa kroki do tyłu, bym miała więcej miejsca na rzucenie czaru. Byłam pewna, że już sobie poszła ćwiczyć z kimś innym.

Przewróciłam oczami słysząc jej propozycję.

- Nie potrzebuję, by ktoś się nade mną użalał. Poradzę sobie - odburknęłam w jej stronę. Żaden Krukon nie będzie się mądrzył przy mnie. Odeszłam od niej, starając się wcisnąć w tłum ludzi którzy słuchali Harrego tłumaczącego nowe zaklęcie.

- Jak ty to robisz? - zapytałam Malcolma, gdy już znaleźliśmy się w pokoju wspólnym, po zjedzonej kolacji. - Te zaklęcie Expelliarmus. Nie wychodzi mi. 

- Wiem. Wszyscy stamtąd wiedzą. Byłaś jedną z lepszych z grupy. Większość zaklęć wychodziła ci za drugim czy trzecim razem, a to jedno totalnie ci nie wyszło.

- Super - mruknęłam przewracając oczami. - Daj mi jakieś rady, wskazówki, cokolwiek.

- Najzwyczajniej w świecie uwierz w siebie. Nie jest to trudne zaklęcie.

- Nie pomagasz.

- To poproś kogoś kto się zna na tym lepiej o porady. Jakiegoś Krukona najlepiej.

- Była taka dziewczyna, która proponowała mi pomoc, ale byłam dla niej nie miła. 

- Taka niska blondynka? Z rzodkiewkami w uszach? Z takimi kolorowymi spodniami? - zapytał zrywając się z krzesła. Gdy przytaknęłam pociągnął mnie za nadgarstek i pobiegł na korytarz. - Nie możesz obrażać Luny! 

- O co ci chodzi? - Zdenerwowana wyrwałam rękę z jego uścisku, gdy stanęliśmy przed drzwiami Wielkiej Sali. - Nie wiedziałam, że jest kimś dla ciebie ważnym.

- Nie w tym problem. Luna jest wyśmiewana wśród uczniów. Co prawda ma jakieś dziwne nawyki, ale to nie daje ludziom prawa do obrażania jej.

- Nigdy nie powiedziałam...

- Ale ona mogła pomyśleć, że tak jest. Dlatego masz ją teraz przeprosić. - Popchnął drzwi. - Ktoś widział Lunę Lovegood?! - krzyknął, zwracając na nas uwagę wielu uczniów i kilku profesorów. Na głowę Nicka czy on nie potrafi być bardziej tajemniczy?

one shoty [Harry Potter girls]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz