* * *
Draco– Trzy koszulki, bluza, skarpetki – mamrotał, rzucając za siebie wymieniane rzeczy.
Każda z nich za pomocą bardzo krótkiego, ale użytecznego zaklęcia, trafiała do otwartej walizki, która połykała je niczym najsmaczniejsze kąski, za każdym razem potężnie bekając.
– Weź i się w końcu zamknij – warknął w stronę kufra.
Jednak ten nic sobie z tego nie robił, pochłaniając kolejne trzy pary bokserek, które właśnie wrzucił do środka.
– No, chyba wystarczy. To tylko cztery dni z Granger. A dla niej starał się nie będę. Po moim zakichanym trupie.
Chwycił różdżkę z zamiarem zamknięcia walizki, ale przypomniał sobie o najważniejszym.
Zdjął z wieszaka jeden z lepszych garniturów – znaczy ten za kilka tysięcy galeonów, a nie za kilkaset – i dodał do pozostałych rzeczy.
Przecież musi jakoś wyglądać na spotkaniu z Charlotte McClain.
A na pewno na kogoś na wysokim poziomie majątkowym. Żeby sobie nie pomyślała, że trafiła na zwyczajnego plebsa. W końcu to jego ojciec miał coś wspólnego z jej wychowaniem, więc był niemal stuprocentowo pewny, że wpoił dziewczynie podobne zasady.
A pierwsze wrażenie było najważniejsze.
Zawsze!
Opadł na fotel, zgarniając z niskiego stolika magiczną mapkę Nowego Jorku.
Siedziba MACUSA mieściła się niedaleko Central Parku i hotelu, w którym mieli się zatrzymać.
Adres McClain też był w pobliżu.
– Lepiej być nie mogło – mruknął z zadowoleniem.
Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to załatwi swoje sprawy już pierwszego, ewentualnie drugiego dnia. Pójdzie, zobaczy, pogada i oczywiście wybada, czy dziewczyna wie o majątku Malfoyów i czy w ogóle jest możliwość, że ma do niego pełne prawa.
Jeśli nie, i okaże się, że Charlotte jest dość ładna, to pozna ją nieco bliżej.
Jeśli tak… to już inna bajka.
Jeszcze przez kilka minut studiował mapę, tak by zapamiętać drogę do domu McClain. Nie chciał wyciągać jej przy Granger, bo zapewne za bardzo by się zainteresowała i wepchnęła swój nos tak głęboko, że pewnie wpadłaby w to cała.
W końcu to Granger.
Ta sama – Wiem To Wszystko Ale Chcę Wiedzieć Więcej Nawet Jakbym Miała Zdechnąć – która lata temu swoim upierdliwym zachowaniem wkurwiała go do granic wytrzymałości.
Oczywiście pomijając status jej krwi, bo to był już temat na inne rozmyślania.
No, ale wracając, do jej wścibstwa, będzie musiał się niesamowicie namęczyć, żeby nawet przez sekundę się nie zainteresowała nie swoimi sprawami.
– Vingardium Leviosa – mruknął, posyłając mapę do otwartej walizki, po czym wykonał kolejny ruch, zatrzaskując jej wieko.
CZYTASZ
Twój ruch / Dramione
Fanfiction- Ja? To moja wina? - spytał ochrypłym głosem. Przez ostatnie lata podróżował po świecie, wydając forsę na lewo i prawo - imprezy, dziewczyny, kilka mieszkań w największych, najbogatszych miastach, nie mówiąc o najnowszych modelach mioteł, a nawet m...