Masz przeżyć

640 29 7
                                    

***
Draco


Miał nadzieję trochę się wyspać po tej dość... intensywnej nocy, jednak nie było mu to dane.

IM nie było to dane.

Gdy drzwi po raz kolejny zadrżały od uderzeń kobiecej ręki należącej do Charlotte McClain, Granger poruszyła się niespokojnie przy jego boku. Uchyliła wolno powieki z niezadowoleniem i spojrzała lekko nieprzytomnym wzrokiem w jego oczy.

— Co się dzieje? — Głos kobiety był seksownie zachrypnięty, a usta opuchnięte od intensywnych pieszczot i pocałunków.

Bardzo, bardzo intensywnych.

Zacisnął zęby, tłumiąc narastający dreszcz w okolicach lędźwi na wspomnienie...

— Moja droga siostra postanowiła wyważyć drzwi od mojej sypialni — odpowiedział spokojnie, wolną ręką odgarniając kosmyki z policzka Granger, a w drugiej dzierżąc papierosa. — Od jakichś pięciu minut wali w nie i podejrzewam, że też kopie, dając znać, że ma do ciebie sprawę. Tylko do ciebie.

— I dopiero teraz mi mówisz? Do tego tak spokojnie?! — Zerwała się, sprawiając, że kołdra zsunęła się z jej nagich piersi i zatrzymała w okolicach bioder.

O słodki Merlinie.

— Jeśli mówi, że to sprawa do ciebie — wydmuchnął dym ku górze, próbując ignorować wzrastające pożądanie — znaczy, że ani Silva, ani Obskurus nam nie zagrażają, czyli to nie jest aż TAK ważne.

— Draco! — Walnęła go dłonią w ramię, co ledwo poczuł, zawieszając wzrok między idealnymi wzgórkami biustu Granger. Zawieszone na łańcuszku srebrne kółko błysnęło delikatnie, gdy poruszyła się niespokojnie.

Tak, Draco.

Nigdy w życiu by nie pomyślał, że te dwa słowa, sprawią, że coś w jego czarnej duszy drgnie.

Nigdy by nie pomyślał, że te słowa, które zwiastowały koniec wolności, swobody i... cholera wie, czego jeszcze, będą dla niego tak ważne.

— Słucham? — Uniósł jedną brew, wiedząc, że ten iście ślizgoński uśmiech i lekka drwina w spojrzeniu topi jej gryfońskie serce jak lody na słońcu.

— Jesteś niereformowalny — rzuciła ze zdenerwowaniem, po czym wyślizgnęła się z łóżka, a jego oczom ukazały się pośladki i niebotycznie długie, szczupłe nogi kobiety.

Walenie w drzwi znów się wzmogło. Słyszał przytłumione słowa siostry, ale zaklęcie wyciszające rzucone na pokój sprawiało, że niektóre były niezrozumiałe.

— Granger, skarbie — mruknął, czując, jak napięcie w podbrzuszu zmusza pewną część ciała do stanięcia w pełnej, boleśnie palącej gotowości. — Mogłabyś miło powiedzieć McClain, że owszem, przyjdziesz, jeśli tak bardzo cię potrzebuje — nawet na moment nie spuszczał wzroku z idealnego ciała Granger, gdy ta szukała swoich ubrań po pokoju — ale za jakieś dwadzieścia minut?

Wyprostowała się gwałtownie, trzymając w ręku koronkowe, czarne coś, co, jak dobrze pamiętał, było majtkami i stanikiem. Stanęła zupełnie naga, posyłając mu wkurzone spojrzenie.

Twój ruch / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz