* * *
DracoPrzecież to nie mogło być takie trudne.
Musiał po prostu przejść przez ten cholerny, zatłoczony hol, udając, że wcale nie przyszedł tu do pracy, potem przez kilka długich sekund wytrzymać w windzie z tłumem przepoconych facetów i zmęczonych życiem kobiet i dotrzeć do biura Ministra. Nie ważne, że Główna Głowa zajmowała pokój na pierwszym piętrze, winda i tak błądziła po wszystkich poziomach, jakby bawiło ją wprowadzanie w błąd swoich pasażerów.
Tak, jak wcześniej ustalił, musiał przebrnąć przez hol, wytrzymać w windzie i dopaść Ministra, bo właśnie u niego miał pracować.
Zacisnął pięści, próbując ignorować mijających go ludzi. Wiedział, że sprawiał wrażenie kretyna, stojąc pośrodku korytarza i patrząc bezmyślnie przed siebie.
Wziął głęboki oddech, dopiął guzik marynarki, wyprostował się, próbując wyglądać na zupełnie opanowanego i wyluzowanego. Przecież przyszedł tu tylko w interesach. Bo niby w jakiej innej sprawie?
Może praca?
On?
Draco Malfoy?
Syn Tego Lucjusza i Tej Narcyzy?
Potomek najstarszego magicznego rodu?
Niemożliwe.
A jednak.
Pokręcił głową, spychając wewnątrz siebie swoją cholerną arystokratyczną dumę. Musiał schować ją głęboko, najgłębiej jak się dało, byleby tylko nie wylądować pod mostem.
Wizja spania w syfiastych, zapuszczonych hotelach, sprawiały, że zaczynało swędzieć go całe ciało.
Pierwsze kroki w stronę gigantycznej fontanny wykonał niczym źle zaprogramowany robot. Szedł sztywno, jakby wsadził mu ktoś kij w tyłek. Szczerze, to nawet się tak czuł, a ten kij wsadziła mu jego własna, rodzona matka.
– Kurwa, ogarnij się – warknął do siebie, w ostatniej chwili powstrzymując się przed trzaśnięciem dłonią w twarz. – Jesteś Malfoyem. Malfoyem!
Zignorował pytające spojrzenie stojącego obok faceta w wypłowiałym garniturze, który sprawiał wrażenie jakby miał za chwilę zejść z tego parszywego świata.
Już chciał się obrócić w prawo, żeby jednak skierować się do tej cholernej windy, gdy mężczyzna chwycił go za przedramię.
– Może pan wie, którędy do Urzędu Patentów Absurdalnych?
– A czy ja wyglądam na informację? – syknął, wyrywając rękę z uścisku nieznajomego. – W ogóle taki jest? – dodał po chwili, unosząc brwi.
Całe szczęście facet nie zamierzał kontynuować rozmowy i bez słowa obrócił się do innej zdezorientowanej osoby, która stała i gapiła się bezmyślnie na fontannę.
Zajęło mu kilka sekund spięcie wszystkich mięśni i zmuszenie się do dotarcia do windy.
W ostatniej chwili zablokował zamykające się drzwi i wsunął do wnętrza małego pudełka, w którym całe szczęście był tylko jeden facet i dwie kobiety, w tym jedna młoda, ruda i nawet ładna. Szczupłe, i zapewne jędrne, ciało opinała idealnie dopasowana ciemnozielona garsonka, a stopy wsunięte były w niebotycznie wysokie, czarne szpilki.
Bezczelnie uwiesił wzrok na nieznajomej, sprawiając, że dziewczyna utkwiła w nim brązowe spojrzenie.
– Malfoy – odezwała się, sprawiając, że zrobił krok w tył, wpadając na ściankę. – Z łaski swojej, przestań się we mnie wgapiać, jakbyś pierwszy raz widział kobietę na oczy.
CZYTASZ
Twój ruch / Dramione
Fanfiction- Ja? To moja wina? - spytał ochrypłym głosem. Przez ostatnie lata podróżował po świecie, wydając forsę na lewo i prawo - imprezy, dziewczyny, kilka mieszkań w największych, najbogatszych miastach, nie mówiąc o najnowszych modelach mioteł, a nawet m...