* * *
Draco— Zawiodłam się na tobie, synu.
Niby tylko kilka słów, a poczuł się jak największy skurwiel i w pełni na to zasłużył.
— Nic nie powiesz?
A co miał powiedzieć? Przecież miała rację.
Zawiódł własną matkę. Tak naprawdę po prostu perfidnie ukrył przed nią prawdę.
— Dobrze. To może inaczej. — Narcyza przesunęła dłonią po włosach i znów splotła je przed sobą. — Wracamy do Londynu.
Uniósł głowę i gdyby nie stał tak blisko biurka Pieprzonego Prezesa, upadłby na ryj.
— Słucham? Nie mogę wracać. Mam pracę i...
— Rozmawiałam z Longmanem i Tomasem.
Kurwa, co?!
— A co Silva ma z tym wspólnego? — warknął, czując, że jeszcze chwila, a straci resztki jakiejkolwiek samokontroli, której jeszcze trochę miał po wyjściu Pieprzonego Przewodniczącego MACUSA... z Granger.
Ciągle widział przed oczami ten dziwny uśmiech skretyniałego kutafona, gdy ten przepuszczał Rozczochraną przez drzwi. Był jakiś sztuczny i wkurzający zarazem, w dodatku posłany w jego kierunku!
No tak, przecież Silva przyłapał ich na gorącym uczynku. Całował Granger, gdy prezesik wparował do swojego gabinetu z jego matką.
Jakby wiedział...
Tak, na pewno wiedział.
— Zapewni pannie Granger należytą ochronę, a ty... wracasz ze mną do domu, synu.
Jasne.
Zapewni.
Ostre pieprzenie, a nie ochronę!
— Nie mogę! — krzyknął, waląc ręką w blat biurka. — Nie mogę jej tu zostawić. Nie z... nim!
Nie z tym facetem, który tylko czekał, żeby dostać Rozczochraną w swoje oślizgłe łapy.
Narcyza nawet nie drgnęła.
Przez kilka chwil milczała, patrząc na niego dziwnie spokojnie.
Za spokojnie.
A potem się odezwała:
— Rozumiem, Draco, że zostawienie za oceanem kogoś, na kim ci zależy, nie jest dla ciebie komfortowe...
Tego było za wiele.
— Nie zależy mi na niej — przerwał wypowiedź matki — to moja praca i muszę...
— Nie musisz. Tak jak powiedziałam, rozmawiałam z ministrem. Jesteś zwolniony z obowiązku chronienia panny Granger. Wracasz do pracy w Londynie.
Co?!
Ale...
— Dlaczego? — spytał wypranym głosem.
Gdzie podziała się ta cholerna pewność siebie, która zawsze miał?
— Potrzebuję cię, synu. Czeka nas bardzo ciężki okres w życiu. Cięższy niż do tej pory.
— Chyba bardziej już nie może być — mruknął do siebie, ale zamknął się, widząc chłodne spojrzenie matki.
— Chapman sprawdził dla mnie kilka dokumentów, ale nie ma w nich nic o... — zamilkła na chwilę. W końcu odchrząknęła i dokończyła: — Charlotte McCain.
CZYTASZ
Twój ruch / Dramione
Fanfiction- Ja? To moja wina? - spytał ochrypłym głosem. Przez ostatnie lata podróżował po świecie, wydając forsę na lewo i prawo - imprezy, dziewczyny, kilka mieszkań w największych, najbogatszych miastach, nie mówiąc o najnowszych modelach mioteł, a nawet m...