***
Draco— No i?! — Naprawdę nie zamierzał czekać ani sekundy dłużej.
Dopadł Charlotte w chwili, gdy wyszła z windy w holu Ministerstwa Magii.
— No mów! — ponaglił blondynkę, która nawet na niego nie spojrzała, tylko przeglądała jakąś teczkę.
Kobieta jeszcze przez chwilę coś czytała, by w końcu na niego spojrzeć.
— Odesłali mnie.
— Co, kurwa? — Przystanął, próbując przeanalizować, co właśnie mu powiedziała. — Gdzie i po cholerę?
Trzy dni czekania na pieprzoną rozmowę, tylko po to, by teraz tak po prostu ją odesłać?!
— Nie mogą mnie zatrudnić w ministerstwie — powiedziała, chowając teczkę do torby.— To znaczy, po prostu nie ma tu dla mnie pracy, a na pewno nie takiej, jaką wykonywałam w MACUSA. Wasze Ministerstwo Magii jest o połowę mniejsze od Kongresu.
— Aha. — Pokiwał głową, nadal nie rozumiejąc, dlaczego jej nie przyjęli. — To, gdzie cię odesłali?
— Na jakiejś Pokątnej jest Biuro Pracy dla czarodziei. Pójdę tam i może coś mi dadzą.
Spojrzał za siebie w stronę windy, z której wylewali się zmęczeni życiem urzędnicy i przerażeni interesanci.
— Nadal nie rozumiem — mruknął, wsadzając ręce do kieszeni dżinsów. — Z twoim doświadczeniem powinnaś dostać pracę z palcem w dupie.
Przystanęła i odwróciła się w jego stronę.
— Draco, wiem, że próbujesz być miły, ale oboje wiemy, dlaczego tak naprawdę tak długo utrzymywałam się w MACUSA i jestem stuprocentowo pewna, że w braku stanowiska w waszym ministerstwie maczał palce Tomas.
— Myślisz, że...
— Ja to wiem, Draco. To mściwy człowiek. Szkoda, że tak późno otworzyłam oczy.
Znów ruszyli w stronę kominków.
— Zablokował ci karierę na innym kontynencie? — Miał ochotę zabluźnić, ale tak zaczynało go trząść, że po jednym słowie by się nie skończyło.
— Nie takie rzeczy robił.
— Chętnie bym posłuchał jakie — mruknął wściekle, stając w kolejce do kominka za jakąś starszą kobietą. — Może by tak połączyć siły i wysłać go w końcu w kosmos?
— Z daleka od Hermiony, co? — Lotte spojrzała mu w oczy z dziwnym błyskiem.
No, nie myślał teraz o Granger, ale... tak, to też.
— Radzę ci się pospieszyć, braciszku, bo znając Tomasa, wiem, że tak łatwo jej sobie nie odpuści. Nawet jeśli mu spieprzyła sprzed nosa.
— Spieprzyła?
— A nie? Przecież wszyscy zniknęli po tej cholernej imprezie. Granger zabawiła się w Kopciuszka, a Tom bardzo lubi gonić. Znaczy, do pewnego momentu.
CZYTASZ
Twój ruch / Dramione
Fanfiction- Ja? To moja wina? - spytał ochrypłym głosem. Przez ostatnie lata podróżował po świecie, wydając forsę na lewo i prawo - imprezy, dziewczyny, kilka mieszkań w największych, najbogatszych miastach, nie mówiąc o najnowszych modelach mioteł, a nawet m...