***
HermionaChyba pierwszy raz w życiu nie smakowało jej świąteczne śniadanie. Grzebała widelcem w potrawie, próbując zmusić się do przełknięcia chociaż kęsa, ale miała wrażenie, że zaschło jej w gardle.
Upiła kolejny łyk soku i znów utkwiła spojrzenie w talerzu.
No nie da rady.
Żołądek skurczył jej się do wielkości orzecha włoskiego.
Albo laskowego.
— Granger. — Niezadowolone mruknięcie Malfoya zmusiło ją do przeniesienia wzroku na jego osobę. Patrzył w jej stronę z miną mówiącą, że zaczyna przesadzać i jeśli czegoś nie zje, to sam w nią wciśnie, czy tego chce czy nie.
— Nie jestem głodna — odpowiedziała cicho na nieme pytanie w oczach mężczyzny. Odsunęła talerz, próbując ignorować miny przyjaciół.
— W ciąży jesteś? — Charlotte zapytała jakby od niechcenia między jednym kęsem bułki a drugim.
Tak po prostu.
— Co? Nie! — rzuciła szybko, czując jak policzki nabierają zdradliwego odcienia.
Merlinie, jeszcze tego by brakowało.
— Jak ty coś palniesz, Charlie, to... — Draco pokręcił głową i nie dokończył, ponieważ od strony Ronalda rozbrzmiał dziwny dźwięk.
Prychanie na zmianę z gulganiem.
Weasley przykładał chustkę do ust, a jego blada twarz była czerwona niczym buraczki, które stały przed nim na stole.
— A tobie co? Kość stanęła w gardle? — Malfoy uniósł jedną brew, wyraźnie ubawiony widokiem Rona, którego Harry walił raz po raz w plecy, aż ten niemal przyłożył czołem w talerz.
— N-nie. — Rudzielec w końcu odsunął chusteczkę. — Dzięki, stary — rzucił w stronę przyjaciela. — Po prostu wyobraziłem sobie za dużo, o wiele za dużo.
Nie.
Dość!
— Morgano! — krzyknęła, odstawiając szklankę z sokiem głośniej niż powinna. — Co wy się tak na mnie uwiesiliście?! Czy naprawdę nie mam prawa nie mieć apetytu? Co z was za ludzie!
Wytarła usta chusteczką i wstała, ignorując pytające spojrzenia przyjaciół i pani Malfoy.
— Nie mogę nic przełknąć, ponieważ piętro wyżej jest ktoś, kto przeżył piekło w swoim krótkim, beznadziejnym życiu i któremu nie umiem pomóc! Jak mogę jeść, wiedząc... Nieważne.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję, ruszyła do wyjścia z jadalni.
Nawet ten sok ciążył jej na żołądku niczym cholerny głaz.
— Granger!
Och nie.
Nie tym razem.
Przyspieszyła kroku, ale Malfoy nie dawał za wygraną i po chwili poczuła szarpnięcie za rękę. Obróciła się w miejscu, by od razu spojrzeć w jego pociemniałe oczy.
CZYTASZ
Twój ruch / Dramione
Fanfiction- Ja? To moja wina? - spytał ochrypłym głosem. Przez ostatnie lata podróżował po świecie, wydając forsę na lewo i prawo - imprezy, dziewczyny, kilka mieszkań w największych, najbogatszych miastach, nie mówiąc o najnowszych modelach mioteł, a nawet m...