* * *
HermionaSiedziała tu od dobrej godziny, próbując na wszelkie sposoby zmienić temat rozmowy na pracę, jednak siedzący naprzeciw niej brunet wydawał się w ogóle tego nie zauważać.
Albo zauważał, dlatego ciągle zmieniał wątek na coś zupełnie nie o pracy.
Pytał ją o wszystko, łącznie z nauką w Hogwarcie, przyjaźnią z Harrym, no i oczywiście dokładną historią pokonania Voldemorta.
Nie, żeby wydali jakąś książkę o tym.
Gdzieżby...
A tak naprawdę, to wydali i to nawet kilka!
Kilka cholernie dokładnych w szczegóły prac.
- No i puff - machnęła ręką - był i umarł - dokończyła opowiadanie o kresie istnienia Toma Riddle'a.
- Tak po prostu? - Brunet wyglądał na zaskoczonego takim obrotem spraw, jakby opisana w książkach finałowa walka Voldemorta z Harrym była literacką fikcją, a nie prawdą.
- Czy ja wiem, czy po prostu? - Oparła głowę na dłoni, drugą ręką przesuwając palcem po brzegu kieliszka, z zapewne horrendalnie drogim czerwonym winem. - Jeśli spojrzeć od początku, to trwało siedemnaście lat.
Siedemnaście lat pełnych strachu, cierpienia i niepotrzebnych śmierci.
- Naprawdę niesamowite. - Tomas upił łyk swojego wina, nawet na moment nie spuszczając z niej wzroku. - Dziękuję, że mi odpowiedziałaś.
Przecież sam chciał.
- Masz ochotę na deser? - spytał.
- Och, nie dziękuję. - Wyprostowała się, patrząc na pusty talerz, na którym jeszcze pół godziny temu były krewetki. - Najadłam się.
- To może zatańczymy?
Gdyby w tej chwili piła, na pewno zaczęłaby się krztusić i pluć alkoholem. Jednak opatrzność nad nią czuwała i mogła bezpiecznie oddalić kieliszek, który właśnie był w drodze do ust.
Taniec?
Ostatni raz tańczyła na ślubie Billa i Fleur.
Zerknęła ze strachem w stronę tej części restauracji, gdzie na niewielkim parkiecie w rytm spokojnej melodii poruszało się kilka par wyglądających na zżyte małżeństwa.
A oni pasowali tam, jak pięść do nosa.
- Może jednak poproszę ten deser? - Jednym haustem wypiła resztę trunku. - I jeszcze kieliszek wina.
Silva uniósł dłoń i dokładnie po pięciu sekundach przy ich stoliku pojawił się kelner, który obsługiwał ich od początku randki.
Randka.
Poruszyła się, kamuflując wzdrygnięcie.
- Zimno ci? - Brunet zmarszczył brwi, przyglądając jej się uważnie, po czym nagle zerwał się z miejsca, zsunął z ramion marynarkę i zarzucił na jej plecy.
CZYTASZ
Twój ruch / Dramione
Fanfiction- Ja? To moja wina? - spytał ochrypłym głosem. Przez ostatnie lata podróżował po świecie, wydając forsę na lewo i prawo - imprezy, dziewczyny, kilka mieszkań w największych, najbogatszych miastach, nie mówiąc o najnowszych modelach mioteł, a nawet m...