32. Nie, nie kupiłem ci żadnej zabawki erotycznej

1.9K 147 32
                                    

Tak, to już ostatni rozdział tego opowiadania. Ale koniecznie przeczytajcie do końca, bo na dole są ważne informacje 💚💙💚💙

- Musimy podjąć decyzję Harry, muszę ich jutro zarejestrować w urzędzie - westchnął Louis - Potrzebujemy tych imion, ostatecznej decyzji - alfa nie miał zamiaru iść spać, póki nie zdecydują.

- Harry odpoczywaj, Harry śpij, Harry nie martw się... A teraz rzucasz się na mnie z imionami Lou - brunet rozbawiony wyliczał.

- Bo chcę, żebyś miał decyzyjność w tym temacie - przewrócił oczami - Wziąłem wolne na jutro specjalne na ten urząd.

- Uch. Ciągle mi chodzi Luna po głowie, jeśli chodzi o naszą córkę - poddał się naporowi męża.

- Będzie Lena i Luna - pomyślał przez chwilę - Właściwie podoba mi się. Brzmi dobrze - zgodził się alfa - Co powiesz dla synka na Oscar?

- Oscar? Hm, brzmi miło w sumie. Mamy Oscara i Lunę - może i nie szukali głębiej, ale co się dziwić. Mieli na głowie wiele, a te imiona im się spodobały.

- Cudownie, będę mógł spokojnie jutro jechać bez wahania się - podsumował i rozluźnił napięte mięśnie.

- To prawda - ułożył głowę na ramieniu alfy - A teraz spać, te maluchy się nieprzewidywalne.

🐾🐾🐾🐾

Louis starał się dzielić czas między pracę, pomoc Harry'emu, a jeszcze czas na resztę szczeniaków. Nie spodziewał się, że to będzie tak ciężki czas, a niestety nie robił się młodszy.

Każdy dzień mimo wszystko wyglądał lepiej, a Harry sam już pracował, a raczej starał się to robić kilka godzin dziennie, leżąc w łóżku i mając przy sobie szczenięta.

Nie obeszło się bez odwiedzin ich rodzin, tylko Anne wcześniej widziała bliźniaki, a inni byli równie ciekawi jak się mają zarówno maluchy jak i ich rodzice.

Nie wliczając jeszcze rodzeństwa Harry'ego i Louisa, na szczęście podzielili ten czas odpowiednio na każdego, aby nie przepełniać budynku.

Alfa spełniał swoją obietnicę, nie było żadnych nadgodzin, denerwowania się czy znikania z domu na całe dnie. To było dużo lepsze życie dla nich.

Wszystkie szczenięta, a przede wszystkim Harry był spokojny, w domu panowała idealna atmosfera, nie licząc bitew najmłodszych szczeniąt na płacz.

Nim się obejrzeli byli krok od świąt Bożego Narodzenia. Louis miał zamiar spełnić jedno z marzeń z ich przeszłości. Musieli mieć psa i to konkretnego. Musiał być to Labradoodle i to czarny z białymi odmianami. Wiedział, że zadziwi całą rodzinkę, tym bardziej że odbiór miał umówiony w wigilię rano. Musiał znaleźć wymówkę do wyjścia z domu.

Z tym mogło być bardzo ciężko, ponieważ Luna i Oscar byli mieszanką wybuchową i mogli się dosłownie wszystkiego po nich spodziewać. Nie mógł nikogo wtajemniczyć w ten plan, bo nie byłoby przez to niespodzianki, hodowla była raptem pół godziny drogi od ich domu.

Na szczęście wpadł na świetny pomysł i ukrył prezent Maisona w bagażniku auta, tłumacząc się mężowi że będzie on gotowy dopiero w wigilie rano i musi po niego jechać, żeby ich synek dostał prezent świąteczny.

Myślał, że się popłacze, kiedy w ramionach miał dosłownie tą samą kulkę sierści, co w czasie swojej śpiączki. Nie wiedział, czy to nie było jakieś cholerne przeznaczenie.

Podziękował kobiecie, która była właścicielem hodowli i wrócił do domu. Było jeszcze przed południem i domyślał się, że zrobi niezłe zamieszanie w domu. W bagażniku trzymał wszystkie rzeczy dla psiaka, a on wiedział że jeszcze więcej roboty dał sobie i mężowi na kolejne miesiące, ale nie mógł się powstrzymać.

Second Chanse || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz