30. Chyba mamy pewnego siebie alfę.

1.2K 143 10
                                    



Maison zapukał do pokoju, w którym znajdował się gabinet rodziców. Mama mogła spokojnie tłumaczyć, a Louis szukać od nowa siebie. Tego, czy wróci w pełni do swojej starej pracy, czy może zaryzykuje i zrobi coś swojego.

Głowa loczków najpierw dostała się do pomieszczenia, a zielono-niebieskie oczka spoglądały to na jednego, to na drugiego rodzica.

- Mamo, tato? Mogę? - zwrócił ich uwagę na siebie.

- Śmiało Maison - zachęcił go Louis unosząc wzrok znad laptopa - Jakoś możemy ci pomóc? Czegoś potrzebujesz?

- Ty tato tak - przeszedł na stronę swojego ojca, do Harry'ego uśmiechając się tylko - Bo ja chcę te korki tato i strój. Zapisałeś mnie do grupy, a nie mam rzeczy - poskarżył się - Nie mam nawet torby na treningi.

- W takim razie zakupy, trzeba będzie się dostać pewnie bardziej do centrum - szatyn starał się ogarniać okolicę, ale nie był jeszcze wszystkiego pewien.

- Znajdziemy na internecie polecenia - usiadł na fotelu - Jestem podekscytowany! Ta grupa wydawała się bardzo miła i otwarta na mnie.

- To dobrze Mais, najważniejsze żebyś dobrze się czuł - Louis wpisał odpowiednią frazę w wyszukiwarkę i znalazł najbliżej położony sklep sportowy.

- Możecie też zajechać po zakupy przy okazji - Harry poprosił, zsuwając ze swojego nosa okulary - Lodówka woła pustkami.

- Zrobisz listę i mi ją podeślesz? Bo zaczniemy od rzeczy dla Maisona, a potem domowe zakupy - skinął szatyn, zamykając laptopa.

- Oczywiście, zaraz się za to wezmę kochanie - ukazał lekko dołeczek w policzku - A ty Maison pilnuj tatę, wiesz że czasem przecenia swoje zdolności po wypadku.

- Harry, bez przesady. Czuję się naprawdę dobrze, minęło już trochę czasu od wypadku - marudził Louis.

- Kocham cię i będę przesadzać ile trzeba - Harry nie przyjmował do siebie słów męża - Teraz proszę buzi i możecie iść.

- Kocham cię - powstrzymał się od przewrócenia oczami i połączył na moment ich wargi.

Louis zaraz mógł wyjść ze swoim szczeniakiem, nie mógł się doczekać, aż pomoże wybrać swojemu szczeniakowi wybrać najlepsze możliwe rzeczy.

Dojechali do odpowiedniego sklepu, gdzie Maison przymierzył tyle butów, ile chyba przez całe życie łącznie. Alfa szukał też opinii w internecie, chcąc by jego dziecko miało komfort przy każdym treningu.

- Tato, ale one są drogie - Maison przeraził się, kiedy spojrzał na cenę najlepszych ze wszystkich butów.

- Ale będziesz z nich korzystał, są wygodne, a nie może cię nic uciskać Mais - przypomniał mu szatyn - Po prostu je weźmiemy. Pakuj je zanim się rozmyślę.

- Dziękuję tato, jesteś najlepszy - chłopak podskoczył na swoim miejscu - Teraz został strój i torba.

- Powinno być już łatwiej - Louis sam czuł ekscytacje tymi zakupami - Sprawdźmy co mają nam do zaoferowania.

Szczeniak się wyszczerzył, a Louis czuł, że te zakupy nie będą go tak męczyć jak te ubraniowe. Wolał kupować przez internet dla siebie.

Torbę wybrali jak najbardziej praktyczną, a do niej wzięli jeszcze bidon na wodę. Strój alfa pozostawił do wyboru szczeniaka, ale dobrali jeszcze do niego odpowiednie skarpety.

- I teraz jestem gotowy na treningi! - Maison uścisnął ojca - Nie mogę się doczekać, chcę być tak dobry jak ty tato.

- Będziesz lepszy ode mnie, zapewniam cię - potargał lekko loczki chłopca.

Second Chanse || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz