Louis siedział przed laptopem kończąc swoją pracę dyplomową, nie było to łatwe zadanie przy ilości obowiązków, jednak dawał radę. Koniec studiów był w zasięgu jego ręki.Spojrzał w kalendarz, starając się być na czas z wysłaniem materiałów do swojego promotora. Jego wzrok przykuła aktualna data. Coś kojarzył w związku z nią, ale nie mógł do tego dojść. Olśniło go dopiero po chwili. Harry pod koniec drugiego roku studiów miał wypadek samochodowy, który skończył się złamaną nogą i obitymi żebrami. Nie mógł pozwolić na powtórkę tego wydarzenia. Zwłaszcza, że ten wciąż karmił ich syna i doskonale pamiętał, jak wielki mu to ból sprawiało przy każdym pojedynczym karmieniu. Wydawało mu się, że ten nawet cierpiał.
Na szczęście Toby spał w kojcu, więc mógł się szybko naszykować i zagarnąć szczenię, kiedy z ciężkim sercem jak najszybciej ruszał w stronę samochodu. Harry miał jeszcze piętnaście minut do końca swojego egzaminu, miał nadzieję że zdąży razem z Tobym odebrać go z uczelni.
- Błagam, oby nie wyszedł wcześniej - mówił już sam do siebie, kierując autem.
Chłopiec zachichotał, wpatrzony w swojego ojca. Louis wiedział, że przy szczeniaku musi mimo wszystko uważać przy jeździe. Tu nie chodziło tylko o jego bezpieczeństwo. Jego serce waliło jak szalone, panika przejmowała jego ciało. Zaparkował na uczelnianym parkingu i wyjął Toby'ego z fotelika, aby zaraz iść z nim w ramionach prosto do odpowiedniego budynku.
- Odbierzemy mamusię z uczelni, prawda? Na pewno się stęskniła i ucieszy się na twój widok. Jest piękna pogoda i to był dobry pomysł na małe wyjście z tobą - alfa mówił do szczeniaka.
To go naprawdę uspokajało, tak samo i jego wilka. Dobrze, że wiedział gdzie Harry miał swoje egzaminy i nie będzie się gubić na wydziale. Szybkim krokiem dostał się pod odpowiedni budynek, nie chciał wchodzić za bardzo do środka z Tobym, brał to za ostateczność. Cierpliwie czekał przy wyjściu i tak nie dostałby się do sali, gdzie omega pisała egzamin.
W końcu zauważył pierwszych schodzących studentów. Na ich twarzach igrały drobne uśmiechy albo pewności siebie, albo właśnie wręcz odwrotnie, strachu. I wtedy zszedł też i on. Jego mąż w towarzystwie brunetki, jak dobrze pamiętał, nazywała się Danielle i była znajomą z roku Harry'ego.
Alfa poczuł jak fala ulgi przechodzi przez jego ciało. Harry był kilka metrów od niego, cały i zdrowy. Tak powinno zostać. Wyglądał elegancko, brał poważnie całą otoczkę egzaminów na studiach.
Kiedy ich zauważył, na jego wargach zawitał zaskoczony, ale bardzo szczęśliwy uśmiech. Pożegnał się ze swoją znajomą i ruszył prędko w ich stronę.
- Lou. Toby - pocałował męża w wargi, a szczeniaka w czoło.
- Stęskniliśmy się za tobą i postanowiliśmy cię odebrać z egzaminu. Miałem dość siedzenia przy komputerze - wytłumaczył od razu alfa.
- I bardzo mi miło, wiesz? Od razu cieplej na sercu - przejął chętnie syna od alfy - Chcemy wracać do domu, czy może mój szalony mąż coś wymyślił innego?
- Moglibyśmy wrócić, żebyś się przebrał i pójść na spacer z Tobym? Wózek, park... Pogoda dziś sprzyja - zaproponował.
- Jestem bardzo na to chętny - spojrzał na ich szczęście - On tak szybko rośnie, Lou - poskarżył się, kiedy wychodzili z budynku.
- Mówiłem, że tak będzie. Nim się obejrzymy zacznie nam chodzić - zaśmiał się - Potem mówić, a nagle pójdzie do szkoły.
- Cii nie słuchaj go Toby. Mama cię nigdzie nie odda - śmiesznie zasłonił uszko szczeniaka, przez co ten się zaśmiał.
CZYTASZ
Second Chanse || Larry
FanfictionLouis i Harry to małżeństwo z kilkunastoletnim stażem. Mają trójkę dzieci, dom w Londynie i bardzo stabilną sytuację. Jednak ich reakcje są mocno napięte, do tego stopnia, że Louis pewnego dnia wychodzi ze swoim przyjacielem Zaynem, aby napić się i...