10. Proszę, nie zostawiaj mnie, nie dam rady sam

1.3K 167 25
                                    


Louis siedział jak na szpilkach, minął już jakiś czas i Harry powinien być w ciąży. Alfa był lekko przerażony, bo brunet powinien mieć pierwsze objawy. Tak się zorientowali, że jest w ciąży. Wymiotował i kręciło mu się w głowie, a teraz? Omega była pełna energii i wyciągała go na spacer przy każdej możliwej okazji, wykorzystując pogodę, która była naprawdę korzystna.

Alfa nawet nie chciał myśleć, co będzie jeśli Harry nie zaszedł w ciąże. Tęsknił za swoimi szczeniakami. Pilnował, żeby prezerwatywy były ostatnim o czym myśleli.

Nie rozumiał tego. Czy to była jakaś kara za namieszanie przyszłości? Czy może czegoś nie zrobił, czego w tym momencie kompletnie nie pamiętał.

Był dosłownie nieobecny w ostatnich dniach, do tego stopnia że Harry już się wkurzał, że ten go nie słuchał. Nie powinien mieć pretensji do Harry'ego o nic, przecież to nie była jego wina. Postanowił kupić mu kwiaty, powinien przecież być dla Harry'ego tak jak mu obiecywał.

Wyszedł do kwiaciarni, gdzie znalazł tulipany. Wziął ich dużo i w różnych kolorach, aby cieszyły oko omegi.

Miał nadzieję, że poprawią humor Harry'ego, który musiał znosić jego własne emocje. Wiedział, że stres braku objawów ze strony omegi wpływał też na niego. Louis doskonale wiedział, że był bardziej nadwrażliwy, wredny czasami.

Pokręcił głową. Do tego wizyta w domu rodziców omegi nie doszła do skutku, za to jedynie przeszli się po miasteczku i Harry pokazał mu swoje ulubione miejsca.

Louis od razu wrócił do akademika i zastał w pokoju Harry'ego, który wyglądał na przestraszonego tym, że alfa wrócił do pokoju.

- Lou? Już nie masz zajęć? - powiedział neutralnym tonem głosu, na koniec lekko uśmiechając się.

- Nie, już skończyłem. Mam dla ciebie kwiaty, byłem nieznośny w ostatnich dniach i wiem o tym. Chciałem ci to choć trochę wynagrodzić i przeprosić oczywiście - podszedł z kwiatami.

- Och, są piękne - rozpromienił się i sam zrobił dwa kroki do starszego. Nachylił się w stronę bukietu i momentalnie pobladł.

- Harry? - Louis przestraszył się, bo brunet nagle wyglądał na chorego.

- J... - pokręcił głową i przyciągając dłoń do warg, uciekł do ich małej łazienki, pozostawiając za sobą zdziwionego i analizującego wszystko Louisa.

Alfa powąchał kwiaty i nie zauważył w nich nic dziwnego, były świeże, a zapach naprawdę delikatny. Dopiero po chwili połączył fakty i uśmiechnął się szeroko, to mogło być to co męczyło go od kilku dni. Odłożył kwiaty i przeszedł do łazienki, aby wesprzeć Harry'ego.

Sięgnął po jego loki, aby mu nie przeszkadzały przy torsjach. To mogło być ich szczenię, ich pierworodny synek. Tak bardzo tęsknił za Tobym.

- Już po wszystkim? - dopytał, gładząc plecy partnera.

- Chyba tak, coś ty za kwiaty kupił Louis? - jęknął w głos, zaciskając dłonie na muszli.

- Zwykle, w kwiaciarni. Tej kampusowej - wyjaśnił - Nic nie czuć w nich specyficznego.

- Ale one brzydko pachną Lou i zrobiło mi się niedobrze, najlepiej zabierz je z pokoju - mamrotał, po chwili wstając, czując że nie ma ochoty zwracać dalej i spuścił wodę.

- Zaraz je wyniosę, oddam Liamowi może - mruknął - Zrobię może herbatę? Zrobi ci się lepiej?

- Z cytrynką? - zrobił maślane oczy w stronę swojego chłopaka, nim podszedł do zlewu.

Second Chanse || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz