Miłego wieczoru xx
Sylwester przyszedł już szybko, a co za tym idzie, Louis chciał zapytać Harry'ego oficjalnie o związek. Do tego podarować mu bransoletkę.
Ciągnął Harry'ego na imprezę sylwestrową, mimo iż ten był lekko uprzedzony po ostatnim wypadku, który pociągnął za sobą kolejne konsekwencje.
- A jeśli obiecam ci, że idziemy tylko na kawałek imprezy? - westchnął Louis, spoglądając na bruneta.
- Nie chcę Louis - stał uparcie przy swoim, ociężale robiąc kroki za alfą.
- Wejdziemy, napijemy się z Zaynem i potem zabiorę cię w inne miejsce - obiecywał - Nie pożałujesz.
- Nie lubię imprez - irytowały go ciągłe prośby i jeszcze to, że nie potrafił odmówić tym niebieskim oczom.
- Bo raz się zraziłeś, a one wcale nie są takie złe - sięgnął po dłoń Harry'ego - Obiecałem Zaynowi, że się z nim spotkamy.
- Mogliście na to wybrać bardziej cywizylowane miejsce - wydął dolną wargę.
- Jest sylwester, wszyscy którzy wrócili do Londynu zawsze się zbierają, żeby razem świętować - tłumaczył cierpliwie.
- Ja tam tylko wejdę na chwilę, rozumiesz Lou? - dał się jedynie na taki kawałek czasu przekonać.
- Dziękuję - odetchnął na te słowa, nie mógł olać najlepszego przyjaciela, a do tego musiał mu zapewnić towarzystwo na resztę wieczoru.
Doskonale wiedział, że na imprezach on sam czuje się bardzo pewnie i czuł się odrobinę źle dosłownie zmuszając Harry'ego do pójścia tam. Nie powinien tego robić.
Wyszli z pokoju zabierając kurtki ze sobą. Louis miał przygotowane pudełeczko z bransoletką, a w głowie cały plan. Trzymał mocno dłoń omegi, nie chcąc zostawić jej nigdzie nawet na moment.
W głowie planował to co powie, a śnieg głośno hałasował pod ich stopami. W tym roku mieli piękną zimę. Doszli do miejsca imprezy, gdzie zostawili kurtki i alfa ponownie trzymał Harry'ego bardzo blisko siebie. Napisał do Zayna, chcąc zorientować się gdzie ten się znajduje.
- Śmierdzi tu - Styles zmarszczył nos - Ktoś tu pali trawkę, gdzie ty mnie zabrałeś Louis.
- Do klubu studenckiego, tak jak obiecałem na chwilę. Mam tu misję do wypełnienia - powtórzył się - Zayn jest przy barze.
- Wciąż tu czuć narkotyki - przewrócił oczami, podążając za Louisem. Jego omega pragnęła uciec z tego miejsca.
- Damy radę przez chwilę - kierował się do baru, widząc już sylwetkę swojego przyjaciela.
Musieli przejść przez tłum ludzi, nie byli tu sami. Przepychali się przez tańczące osoby, a kolorowe światła przeszkadzały przy dobrym widzeniu. Zaraz stanęli przy barze, obok Malika.
- Cześć Zee - Louis podniósł głos, upewniając się że ciemnooki go słyszy.
Ten obrócił się, po tym jak upił łyka swojego alkoholu i zaraz na nich spojrzał.
- Widzę, że już się dobrze bawisz, a ledwo impreza się rozkręciła - pokręcił głową.
- A skąd wiesz kiedy się zaczęła? - powiedział głupio, unosząc brew - Ja już siedzę tu kilka godzin.
- Widzę właśnie - wypuścił powietrze - Nie ma opcji, że zostawię cię bez opieki tutaj, jak masz się tak bawić.
Ścisnął biodro Harry'ego, który jakby zapomniał o wcześniejszej zazdrości i spoglądał z zaciekawieniem w brązowe oczy.
CZYTASZ
Second Chanse || Larry
Hayran KurguLouis i Harry to małżeństwo z kilkunastoletnim stażem. Mają trójkę dzieci, dom w Londynie i bardzo stabilną sytuację. Jednak ich reakcje są mocno napięte, do tego stopnia, że Louis pewnego dnia wychodzi ze swoim przyjacielem Zaynem, aby napić się i...