Louis otworzył oczy, w pokoju było całkowicie jasno, a na nim leżał Harry. Brunet cały czas spał, co potrafił rozróżnić po regularnym i spokojnym oddechu.Uśmiechnął się w duchu, widząc świeży znak na karku młodszego, a ciężar chłopaka był bardzo przyjemny na nim. Chociaż nie mógł się doczekać aż Harry ponownie przytyje, ponieważ boczki dodawały mu dodatkowego uroku.
Miał ochotę obudzić omegę, jego ruja poszła w niepamięć dzięki połączeniu. Wiedział jednak, że Harry potrzebuje odpoczynku i to porządnego.
Długo nie musiał czekać na pierwsze ruchy świadczące o budzeniu się Harry'ego. Najpierw zauważył mocniej zaciskające się powieki, jakby proszące o więcej snu, a potem mniejsze ciało zmieniło lekko pozycję, finalnie jego oddech przyśpieszył.
- Dzień dobry - zachrypnięty głos Louisa rozbrzmiał w pokoju, gdzie było całkowicie cicho do tej pory.
Szatyn miał cichą nadzieję, że tym razem obejdzie się bez ataku paniki Harry'ego oraz strachu przed tym co zrobili. Nie chciał ponownie tego przechodzić. Przeniósł delikatnie dłoń na plecy młodszego i zaczął okrężnymi ruchami je masować, jednocześnie dając mu swój zapach, co powinno trochę pomóc.
Zielone oczy na nim wylądowały, widział w nich niepewność oraz to, że ten analizował całą sytuację w swojej głowie.
- Połączyłeś nas? Dlaczego? - wydostało się z pomiędzy różowych warg.
- Byłem w rui, ale w zasadzie nie żałuję - od razu zaznaczył - Po prostu czułem, że to właściwe, wiem że powinienem zapytać...
- Powinieneś - odpowiedział cicho, układając dłoń na środku klatki piersiowej Louisa - Przez to twoim obowiązkiem jest dbanie o moje bezpieczeństwo i dobro, tak jak później naszych szczeniąt, jak nawalisz nie będzie zmiłuj.
- Jestem świadomy konsekwencji - skinął - Ale to konsekwencje, których chcę. Będę dbał o ciebie i o twoje bezpieczeństwo, nie dam cię skrzywdzić.
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów, przeszło mu przez myśl pytanie. Czy ich dotrzymał? Przecież... Ostatnie miesiące w jego małżeństwie były tragiczne, kłócił się ciągle z Harrym, czasem mając kilka dni odskoczni, gdzie obaj ponownie czuli się jak zgrana rodzinka.
To mocno go uderzyło, przecież on i Harry przeszli razem tyle różnych chwil, dali sobie radę z gorszymi czasami. Nie raz było ciężej niż mieli przed jego wypadkiem, a jednak coś nie zagrało. Te myśli zajęły go mocno.
- Jeśli nawalisz, w przyszłości zagryzę cię - zagroził Styles - Wziąłeś sobie ceniącą dobro omegę.
- Jestem alfą słowa - przypomniał Harry'emu - Potrafię być prawdziwym alfą, nie miałem wielu partnerów, ale dam z siebie wszystko.
- Oby tak było, nie chcę kończyć na zrywaniu więzi, wierzę że w jakiś dziwny sposób twój alfa wiedział co robi podczas rui.
- Obaj nie chcemy przechodzić zerwania znaku - nigdy w czasie swojego wieloletniego związku, żaden z nich nie miał nawet myśli o tym.
- Okej - zastanowił się chwilę, nim pochylił się po pocałunek - I jak my teraz pojedziemy na święta?
- Nie wiem, to może nie być łatwe - mruknął - Nie byłem w domu rodzinnym od początku roku akademickiego, moja mama jest prawdopodobnie wściekła o to.
- Ja mam bardzo zły kontakt z rodzicami, ale jeżdżę na święta ze względu na Gemmę, moją siostrę - położył głowę na ramieniu Tomlinsona.
- Ja mam dużą rodzinę, całkiem zgraną i jeszcze jest jedna rzecz... Mam urodziny w wigilię - odparł.
CZYTASZ
Second Chanse || Larry
FanficLouis i Harry to małżeństwo z kilkunastoletnim stażem. Mają trójkę dzieci, dom w Londynie i bardzo stabilną sytuację. Jednak ich reakcje są mocno napięte, do tego stopnia, że Louis pewnego dnia wychodzi ze swoim przyjacielem Zaynem, aby napić się i...