5. Mój Harry.

1.5K 191 17
                                    



- Zabrałem ciebie Zayn, bo jesteś omegą i mi pomożesz, a przynajmniej miałem taką nadzieję - westchnął Louis, chciał kupić coś ładnego dla Harry'ego i potrzebował oka Malika.

- Nie jesteście nawet w związku, a ty już szalejesz - objął się szczelniej kurtką - Ale masz szczęście, że Harry'emu dobrze z oczu patrzy. Przed wybraniem prezentu, zastanów się co on naprawdę lubi i co mu będzie pasować.

- Nie jesteśmy, ale traktuję to poważnie Zee, liczę że niedługo będziemy w nim - mruknął - Myślałem o czymś z biżuterii, jak bransoletka?

- Jasne, biżuteria brzmi super, ale wiesz jak od cholery jest ich? Delikatna, bardziej zjawiskowa. Srebrna, posrebrzana, złota, pozłacana... Nie wspominając o tych fikuśnych wzorkach.

- Dlatego jesteś tu ze mną - przypomniał - Coś drobnego, nie mam zbyt wiele na koncie - to był kolejny cudowny minus w jego studenckim życiu.

- Żebym jeszcze znał się na tym gównie - spiorunował wzrokiem Louisa i jako pierwszy wszedł do jubilera, przed którym stali i rozmawiali.

- Jak zawsze pomocny - alfa nie mógł się powstrzymać od komentarza.

Przywitali się i przeszli od razu do gablotki z bransoletkami oraz łańcuszkami, których było całkiem sporo. Pamiętał, że Harry nosił ten prezent przez długie lata, nim wylądował w szkatułce z obietnicą oddania go ich pierwszej urodzonej omedze. Wzrokiem przebiegał po błyskotkach, aż w końcu zauważył tą konkretną na co odetchnął. Przyciągała wzrok tak samo mocno, jak za pierwszym razem, drobna z kryształkami i różowym złotem.

Prędko zawołał sprzedawcę i nie żałował ani jednego funta wydanego na tę bransoletkę, mimo że już odkładał pieniądze na koncie, wiedząc co przyniesie czas, a do czego tym razem celowo doprowadzi.

- Jest piękna, prawda? - spojrzał na Zayna, oczekując jego opinii.

- Nie w moim stylu, to różowe złoto mnie gryzie, ale czuję że twój Harry może to pokochać - odparł.

- Mój Harry - uśmiechnął się - Mam nadzieję, że będzie dobrze - rzucił, nie chcąc pokazywać zbytniej pewności siebie.

Zaraz otrzymał spakowaną biżuterię i zapłacił za nią, nim obaj skierowali się ku wyjściu z budynku. Pożegnali się ze sprzedawcą i uderzyło w nich zimne, grudniowe powietrze. Skierowali się na ścieżkę do akademika, którą szli powolnie, nigdzie się nie spiesząc.

- Liam zaprosił mnie na randkę - Zayn wypuścił nagle z siebie, potrzebując się wygadać.

- Zgodziłeś się? - Louis liczył, że tym razem ta odpowiedź będzie brzmiała inaczej.

- Poprosiłem o chwilę namysłu - spojrzał w niebieskie oczy - Nie spodziewałem się, że coś do mnie ma.

- Co ci szkodzi spróbować? Mówiłeś, że nie jest w twoim typie, ale może jakbyś go lepiej poznał? - zasugerował lekko.

- Myślisz? - zagryzł dolną wargę - Nie jestem idealną omegą, nie wiem dlaczego na mnie spojrzał przychylnym okiem.

- Oj Zayn, spotkaj się z nim to się dowiesz - rzucił - Malik taki nieśmiały? Pierwszy raz na oczy widzę... - nie powstrzymał się od komentarza.

- Zamknij się Louis, ty jesteś pantoflarzem dla omegi - szturchnął bok Tomlinsona dość mocno, przez co pakunek z biżuterią mu spadł na śnieg.

- Jeśli cokolwiek się z nią stało, nie wypłacisz się stary - schylił się Louis - Wiem, że jesteś spłukany prawie jak ja.

- Taa, fajki to drogi nałóg - potarł swój kark, zrobiło mu się odrobinę głupio.

- Dlatego warto rzucić - spojrzał poważnie na przyjaciela - Masz szczęście, że jest cała.

Second Chanse || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz