Rozdział 29

15.9K 961 13
                                    

Pakując ubrania na kilka dni do znoszonej torby podróżnej wymyślam coraz bardziej bezsensowne wymówki, dzięki którym powinnam zostać w domu. Mam świadomość, że ucieczka od problemów nic nie da ale strach przed spotkaniem z Haydenem rośnie z każdą chwilą. Przez ostanie dni żyłam w ciągłym letargu bo wciąż myślę o spotkaniu z Haydenem. Wielokrotnie wmawiałam sobie, że potrafię okazać obojętność ale to na nic. Pozostaje mi tylko unikanie go i trzymanie się blisko Thomasa. Jeśli Thomas wciąż chce żebym mu towarzyszyła. Po obiedzie rozstaliśmy się w chłodnej atmosferze. Byłam i jestem zła na niego za udział w intrygach Maksymiliana ale nie powinnam być tak nie miła. Właściwie to nie zdziwię się jeśli Thomas zmieni zdanie i nie będzie chciał mi towarzyszyć na uroczystości ślubnej. Mogę tylko mieć nadzieję, że nie jest człowiekiem pamiętliwym i nie zostawi mnie samej. Jego towarzystwo doda mi odwagi, nawet jeśli zostało zaaranżowane przez Maksymiliana.
Wzdycham z irytacją. Nagle żadna z niewielu sukienek jakie posiadam nie pasuje żeby ją włożyć podczas pobytu wśród wysokourodzonych mieszczan. Po posiadłości będzie się krzątać mnóstwo krewnych książąt. Zapewne będą patrzeć na mnie z góry. Może dlatego zaczynam myśleć jak ludzie pokroju Glorii? Przecież wygląd nie jest ważny. Chyba zaczynam popadać w paranoję.
Zamykam torbę ostatecznie, żeby znów nie zastanawiać się nad jej zawartością. Zegarek wskazuje prawie północ ale jestem zbyt zdenerwowana aby zasnąć. Będę miała sińce pod oczami ale kładąc się do łóżka wciąż myślę o jutrzejszym dniu. Jak będzie wyglądało spotkanie z Haydenem? Czy będę umiała zachować obojętność? Jak on się będzie zachowywał?
- Kochanie?- drzwi się uchylają i głowa taty pojawia w wąskiej szczelinie.- Nie możesz spać?
Siadam w wygodnej pozycji i potakuję. Tata wchodzi do wnętrza pokoju z kubkiem w dłoni.
- Wypij to- prosi. Marszczę brwii czując dziwny, niezbyt zachęcający zapach.
- To napar z ziół- tłumaczy tata.- Pomoże ci zasnąć.
- Pachnie niezbyt dobrze. Pewnie jest też obrzydliwe w smaku- marudzę.
- Ale jest skuteczne- zapewnia tata.
No tak. Im gorsze w smaku tym lepsze w działaniu.
Biorę kubek z jego rąk i upijam kilka łyków. Napar jest jeszcze gorszy niż sądziłam. Mam wrażenie, że tata dodał do niego cały zapas cukru jaki mamie udało się zgromadzić na czarną godzinę. A przecież ostanio ceny za żywność znacznie wzrosły.
- Wypij wszytko- nakazuje tata. Z jękiem obrzydzenia wypijam resztę i z ulgą odstawiam pusty kubek. Wymuszam wdzięczny uśmiech przeznaczony dla taty.
- A teraz spróbuj zasnąć. Zobaczysz, że pomoże- mówi na odchodne. Wątpię w zapewnienia taty. Jednak z upływem czasu podczas, którego leżę wpatrując się w popękany sufit czuję, że zmęczenie ogarnia całe moje ciało.
Zasypiam błagając w myślach żeby jutrzejszy dzień nie nadszedł.

Poranek jest zupełnie inny niż mogłam przypuszczać. Słońce oświetla pokój tworząc dziwaczne wzory na popękanym suficie. Dzięki tacie i jego domowym metodom czuję się rześka i wypoczęta. Jakbym spała przez wiele godzin. Fizycznie czuję się wspaniale ale psychicznie wręcz przeciwnie. Staram się nie myśleć o wyjeździe, ślubie, Haydenie i całej reszcie żeby się nie denerwować.
Skupiam się na przygotowaniu do wyjazdu. Chcę wyglądać na osobę szczęśliwą żeby Sindy się o mnie nie martwiła. Gdzieś w głębi duszy chcę też aby Hayden uwierzył, że dobrze mi się wiedzie bez niego. W ten sposób zacznie żyć jak dawniej, jakby nigdy mnie nie poznał. A ja...nauczę się żyć z poczuciem winy i tęsknotą.

Ogromny ciężar spada mi z serca gdyż Thomas mimo wszystko przyjeżdża tak jak się umawialiśmy. Żegnam się z rodziną wylewnymi uściskami i oczywiście w przypadku mamy nie może się obejść bez smutnych spojrzeń i kilku łez.
- Obiecaj, że postarasz się dobrze bawić- prosi.
- Obiecuję- tyle mogę zrobić jeśli to właśnie ją uspokoi.- Nie martw się tak- dodaję wsiadając do samochodu obok Thomasa. Samochód rusza, a ja obserwuję moich bliskich do czasu aż znikają mi z oczu. Thomas natomiast wpatrzony jest przed siebie choć wiem, że jedyne co widzi to zasłona oddzielająca nas od kierowcy. Wciąż jest zły, a jednak przyjechał po mnie za co muszę go docenić. I skoro nie on to ja zacznę rozmowę.
- Przepraszam, że powiedziałam o tobie te wstrętne rzeczy. Wcale nie uważam, że jesteś podły i fałszywy.
Czekając na jego reakcję mocno zagryzam dolną wargę. Thomas, jak zazwyczaj gdy za chwilę ulegnie, wzdycha głośno i odwraca się twarzą do mnie.
- To ja przepraszam. Nie powinienem był brać udział w tych bzdurach wymyślonych przez Maksymiliana. Tylko... z resztą nieważne- zbywa mnie machnięciem ręki. Wygląda na lekko zakłopotanego.
- Tylko...?- ośmielam go lekko się uśmiechając. Thomas przez dłuższą chwilę walczy sam ze sobą jakby zastanawiał się czy wyjawić mi swój najskrytszy sekret.
- Nie mogę zrozumieć dlaczego właśnie on- wyrzuca z siebie, a ja wstrzymuję oddech.- Dlaczego kochasz jego? Gdybym tylko mógł sprawić żebyś o nim zapomniała...ja...zrobiłbym wszystko żeby zająć jego miejsce w twoim sercu.
Tkwię w osłupieniu z rozchylonymi ustami niezdolna do wypowiedzenia słowa. Nie tego się spodziewałam. I choć bardzo lubię Thomasa to wiem, że w moim sercu nie ma dla niego miejsca gdyż całe zagarnął już Hayden.
- Thomas ja...
- Nic nie mów. Niczego od ciebie nie wymagam. Chcę tylko żebyś wiedziała, że jestem i jeśli tylko zechcesz to... mogę zaczekać.
Łzy napływają mi do oczu. Nie mogę uwierzyć w jego słowa.
- Dziękuję ci- szepczę.- Jesteś dla mnie naprawdę miły i gdybym tylko mogła to...- urywam bo brakuje mi słów. Zamiast tego przytulam się do niego mocno.
- Zawsze możesz na mnie liczyć Saro. Chcę żebyś była szczęśliwa. Nawet jeśli oznaczałoby to, że wyjdziesz za tego głupka- burczy otaczając mnie ramionami. Niestety nigdy nie wyjdę za Haydena.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Dziękuję ci. Gdybym poznała cię wcześniej to wiedz, że z całą pewnością bym się w tobie zakochała. Ale zasługujesz na kogoś lepszego niż ja i to co ci mogę zaoferować.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że ta rozmowa nie pogorszy naszych relacji.
- Oczywiście, że nie- zapewniam. Kolejna osoba cierpi przeze mnie, a ja nic nie mogę zrobić. Dlaczego takie rzeczy przytrafiają się właśnie mnie?

Stacja w Duferdornie tradycyjnie jest zatłoczona. Thomas sprawnie manewruje między tłumem, podczas gdy ja ledwo za nim nadążam. Wsiadamy do wynajętego wagonu w ostatniej chwili bowiem pociąg rusza chwilę po tym jak siadamy na obitej borodwym materiałem kanapie. Wnętrze jest przytulne i eleganckie, na małym stoliku stoi talerz smacznie wyglądających przekąsek, a drzwi pokryte tapetą zapewne prowadzą do toalety i części sypialnianej.
- Jesteś głodna?- pyta Thomas wskazując na przekąski.
- Myślę, że nic nie przełknę- mamroczę. Przez zamieszanie jakie powstało od przyjazdu Thomasa prawie nie myślałam o tym co mnie czeka. Teraz zaś wszystkie zmartwienia wracają ze zdwojoną siłą.
- Coś nie tak?- pyta Thomas niespodziewanie przez co lekko się wzdrygam z zaskoczenia.- Zbladłaś.
Zastanawiam się czy powiedzieć mu prawdę. Być może on mnie zrozumie.
- Boję się spotkania z Haydenem.
Thomas nie odpowiada. Najwyraźniej intensywnie się nad czymś zastanawia.
- Co się wydarzyło między wami gdy przyjechał do Duferdornu?- pyta nie przejmując się moim skrępowaniem. Przecież jeśli mu powiem o liście od Palmera Fidgeralda i kłótni z Haydenem narobi sobie niepotrzebnej nadziei.
- Doszło między nami do nieporozumienia i sprzeczki. Między mną, a Haydenem nie ma nic ponad zwykłą znajomość. Przyjaźnię się z jego bratem i...
- I kochasz go, a on kocha ciebie. Czemu tak wszytko komplikujecie?
Nie wierzę. Jak on może być tak spokojny i obojętny skoro jeszcze nie dawno wyznał, że czuje do mnie coś więcej niż zwykłą przyjaźń?
- To... skomplikowane- burczę.- Chyba jednak zgłodniałam- sięgam po przekąskę przypominającą małe ciasteczko byleby tylko nie rozmawiać. Nie mogę wyjaśnić wszystkiego Thomasowi, a niewątpliwie tego chce.
- Powinnaś się położyć. Podróż potrwa dosyć długo- mówi chłopak dając sobie spokój z pytaniami.
- Tak. To dobry pomysł- potakuję.
Mimo to i tak nie śpię. Po prostu zamykam się w części sypialnianej i leżąc na łóżku wpatruję się w wzorzystą tapetę na ścianach.

Czas mija nieubłaganie. Leżąc próbuję po raz kolejny wyobrazić sobie chwilę spotkania z Haydenem. Zamierzam spędzić te dwa dni przesiadując w przydzielonej mi sypialni tak abym spotkała go dopiero na ślubie, a po przyjęciu wrócić do domu, znaleść pracę i na nowo uczyć się szczęśliwego życia. Zupełnie tak jakbym nigdy nie spotkała Haydena Hadbrige osobiście.

Jeśli są jakieś błędy to przepraszam ale nie mam siły sprawdzać.

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz